Dobre pędzle to podstawa w kosmetyczce każdej fanki makijażu. Cóż nie będę ukrywać, że ja swoje grono pędzli dobieram 'na oko' i 'pochopnie' - zazwyczaj kupię takie, które na pierwszy rzut oka wzbudzą we mnie mój zachwyt. Niestety zdarza się, że podczas takich decyzji utopie swoje złotówki a dany pędzel jest bardzo okropny w użytku. Cały czas jednak szukam tych właściwych z którymi praca a raczej robienie makijażu będzie dla mnie czystą przyjemnością. Jeśli pędzel ma być sporym wydatkiem - ok, ale niech sprawi, że to będzie inwestycja w moją naukę i w mój czas. I chociaż kiedyś myślałam, że spotkałam już takie akcesoria to dopiero spotkanie moich dzisiejszych bohaterów pokazało mi jak powinien wyglądać porządny i dobry pędzle. Pokazało mi też jak zmienia się mój makijaż mając odpowiednie narzędzie do pracy.
Say Makeup to marka, która dopiero co rozkwita na naszym rynku. W swoim asortymencie posiadają pędzle skrojone na każdą rękę. Czemu tak mówię? Marka kieruje się zasadą #CreativeWorks czyli w wielkim skrócie - wychodzą z założenia, że każda kobieta może być wizażystką bo ma już wszystko co do tego potrzebne. Ma narzędzia czyli pędzle, ma umiejętności i 'chęci' i śmiało możemy przekraczać granice w makijażu - i ta idea mi się strasznie podoba. Nie tam jakieś wydumane 'nasze pędzle są najlepsze bla bla bla' tylko ładna wizja każdej z nas przy tworzeniu makijażu. I to nie byle jakiego bo tutaj nie powinno nas nic ograniczać i tylko śmiało możemy eksperymentować .
W moje łapki wpadły dwa pędzle: 5 Eye Shading Brush, który obecnie stał się ulubionym pędzlem do cieni oraz 12 Finishing Brush - cóż, ja bardzo lubię takie 'puchatki' ;)
Pierwszą rzeczą, która mi przychodzi na myśl jak patrzę na te pędzle to słowo ... LUKSUS! Tak, i nie myślę tu o ich cenie ale formie w jakiej je dostałam. Owszem był kartonik, była tam zamieszczona nazwa marki, jasne kartonik był ładny i mogłabym powiedzieć, że to wszystko, ale ... Ale otwierając kartonik miałam wrażenie, że w środku jest jakaś biżuteria czy naprawdę drogi zegarek! Całe to wrażenie spotęgował fakt, że pod wieczkiem kartonika znajdowała się granatowy sztywny kartonik (otwierany tak jak kupuje się zegarki na prezent :D) , nadający temu wszystkiemu otoczkę elegancji i dopiero po tym 'pakunku' (każdy był zapakowany osobno) moim oczom ukazały się pędzle! A wtedy, jak już je miałam w rękach to razem z małą zgodnie orzekłyśmy 'Jeżu, jakie one miękkie!'.
Skoro ich podanie już wizualnie było mistrzowskie tak samo jest z ich prezentacją. Żaden włosek nie wystawał, żaden nie wypadł ani nie był 'odgnieciony'. Tak samo jest podczas ich mycia - włosie nie wypada, jest mięciutkie i schnie w błyskawicznym tempie! Każdy z pędzli ma swój nr i pełną nazwę na trzonie - chociaż może się Wam wydawać, że wyglądają masywnie to nie czuć ich aż tak w dłoni. No i jeszcze jedno - jak to mała mówi 'pasują mi do włosów' :D. Jednak czas na konkrety i praktykę i tutaj już muszę stwierdzić, że używanie pędzla za 20 zł a za 80 zł robi różnicę. I tutaj ta różnica na tle innych moich modeli jest widoczna w jakości! Bo teraz dla mnie ich używanie to czysta przyjemności i nawet mogę stwierdzić, że cienie / pudry znacznie lepiej współgrają z nimi niż z tymi, które mam w swoim małym zbiorze ;)
Od dziś masz w rękawie asa. Sięgaj po niego zawsze, gdy nabierzesz ochoty na efekt smokey eyes. Możesz nim również cieniować, blendować i rozcierać każdy cień do oczu.
Włosie: włókno syntetyczne
Skuwka: aluminiowa
Trzonek: drewno lakierowane
Wymiary: 135 mm x 8 mm
Pędzel SAY Makeup Eye Shading Brush o nr 5 poleciał jako pierwszy na testy. To mój szósty pędzel przeznaczony do makijażu (nigdy nie myślałam, że będę mieć ich tyle) a czwarty ukierunkowany na konkretne działanie. Mam pędzle z dłuższym / krótszym włosiem, z bardziej zbitym / gęstym czy też cieńszym, mam też takie które mają mniejsze 'główki' i takie, które są znacznie większe niż standard. Jednak 5 Eye Shading Brush mogę zaliczyć do pędzli podstawowych z idealnym wyprofilowaniem włosia. Bardzo dobrze mi się z nim pracuje - łatwo i szybko nabiera mi się nim cienie (zwłaszcza te prasowane) i w jego przypadku bardzo rzadko zdarza się bym musiała otrzepać z niego nadmiar produktu. Inaczej ma się sprawa z cieniami mineralnymi i chociaż tu nadal pędzle bardzo dobrze je nabiera to minerałki mają tendencję do większego 'wnikania' we włosie (i tak, tutaj bez otrzepania nie da rady, ale to chyba każdy wie). Włosie pędzla jest mięciutkie choć na pierwszy rzut oka może się wydawać zbyt sztywne (na szczęście to tylko pozory), co za tym idzie, pędzel nie drapie i nie robi krzywdy. Jak mówiłam włosie jest idealne 'przycięte' przez co nawet laik opanuje rozpracowanie go na swój użytek
Jeśli zaś chodzi o to jak się spisuje w przeznaczonym sobie zadaniu ... cóż mogę powiedzieć - robi to dobrze! :) Dobrze się nim blenduje czy rozciera, idealnie nakłada się także sam cień na powiekę. Smokey nie robiłam ale jak już opanuję tę technikę to dam Wam znać jak wyszło ;D Zazwyczaj do zrobienia ładnego oczka używam trzech/ czterech pędzli, dołożyłam i ten i wiecie co? Tym jednym pędzlem mogę zrobić wszystko: od nałożenia cienia podstawowego, do rozświetlenia wewnętrznego kącika oka (mówiłam, że dobrze wyprofilowany), podkreślenia załamania powieki i co tam jeszcze sobie umyślę. To pozwala mi teraz na to, że jak wyjeżdżam na weekend to pakuję tylko jeden pędzel do makijażu oka zamiast czterech!
5 Eye Shading Brush / 89 zł
Skuwka: aluminiowa
Trzonek: drewno lakierowane
Wymiary: 135 mm x 460 mm
Martwiłam się tym, że tak długie włosie w tym ułożeniu może nabierać produkt w jednym miejscu na pędzlu. Ku mojej radości 12 ma to do siebie, że jakimś cudem równoważy ten stan przez co włosie idealnie rozkłada sam produkt nic przy tym nie tracąc (tak! Tutaj ani grama pudru nie idzie obok!).
Chociaż pędzel do wykończenia jest moim drugim tego typu produktem to jestem oczarowana sposobem w jaki pozwala mi na pracę ze sobą. I mimo wszystko mój stary pędzel nadal jest dobry to jednak ten pozwala mi na więcej a przede wszystkim nie drapie, nie odkształca się i pozwala na niemarnowania nadmiaru produktu.
12 Finishing Brush / 139 zł
O pędzlach piszę rzadko nie dlatego, że ich nie mam (a przecież w jednych z nowości pokazywałam dwa, które kupiłam) a dlatego, że ciężko mi ująć w słowa to co o nich myślę. Tutaj jest wyjątek - drogi pędzle = lepsza praca. Tak, mówię to ja która zawsze zarzekała się, że nie wyda więcej na pędzle niż 30 zł / 40 zł a tu proszę, przekroczona granica! Świadoma tego mówię - to moja inwestycja, dość kupowania pędzli za grosze, które za chwilę się rozwalą.
I jak? Podobają się Wam? Bo mi bardzo a jak wiecie ja nie zachwalam byle czego ;D
Pędzle dostaniecie na stronie Say Makeup.
0 komentarze