Mówi się, że 'ładnym' ludziom jest w życiu łatwiej. Mówi się, że kobiety mają w życiu lżej i lepiej i nie muszą tyrać tak bardzo jak mężczyźni ...Taaa, jasne, akurat! Z biegiem czasu obserwując swoje otoczenia dostrzegam, że nam babkom jest trudniej w życiu niż facetowi. Bo my zawsze musimy coś udowadniać - jak nie komuś nad nami, to przed znajomymi czy rodziną, a jak nie przed nimi to właśnie chcemy udowodnić coś samym sobie. Zawsze znajdzie się osoba, która będzie próbowała zasiać w nas ziarno zwątpienia czy aby na pewno dobrze postępujemy czy nie. Czy aby na pewno jako kobietki mamy do tego prawo?
Wymaga się od nas, że będziemy przykładnymi żonami, matkami i kochankami. Że porzucimy nasze kariery na rzecz założenia rodziny i że będziemy potulne jak baranki. Takie czasy i stereotypowe myślenie na nasz temat powoli, bardzo powoli odchodzą do lamusa ale ciągle gdzieś się przewijają. Widać to w małych wioskach, w który kobieta powinna być typową kurą domową a jej ambitne plany powinny kończyć się wraz z pierwszym dzieckiem i pracą na zmianę w supermarkecie. Bo kto by pomyślał, że my mamy w życiu inne cele?
Czy mamy łatwiej? Nie. Znacie ten głupi trend w filmach, gdzie jak ładna i ambitna dziewczyna awansuje to zaraz znajdą się jakieś szczury, które rozpowiadają, że awans ma dzięki łóżku? Takie płytkie szufladkowanie nawet teraz jest spotykane ('dała dupy to ma'). I nieważne, czy dziewczyna ma ambicje, stara się i pracuje za dziesięciu i zwyczajnie, po ludzku zasłużyła na awans z powodu swojej pracy to i tak znajdzie się jakaś gnida, która będzie rozpuszczać jakieś obrzydliwe plotki na taki temat! A wiecie jak mało to spotyka mężczyzn? Oni dostają awanse bo zawsze zasłużyli - tylko my kobiety jesteśmy oceniane przez głupie wyreżyserowane filmowe trendy bo skoro tyle razy nam to tv serwuje to w końcu musi być w tym ziarenko prawdy i ta panna x na bank tak dostała posadę!
A co z pracą? Nie, nie jest łatwiej. Obecnie ja jestem na etapie szukania pracy i jestem przerażona. Nie samym faktem, że jest koronawirus i jest z tym ciężko ale tym, że większość prac jest typowo ...męskich (w mojej okolicy -/+ 40 km ode mnie), dekarz, monter, brukarz ...Jest mnóstwo ofert pracy ale to nie są zawody dla kobiety - bądźmy szczerze widzieliście kiedyś kobietę kładącą dachówki? Albo pracującą z robotnikami na budowie? Nie. I chociaż z chęcią bym wolała nosić worki cementu niż siedzieć w domu to zwyczajnie do takiej roboty nikt (normalny) nie weźmie kobiety (bo wstyd, bo kto to widział, bo same chłopy...). Jedyną ofertą pracy taki 'unisex' jest obecnie u mnie praca jako pośrednik Providenta (wiecie, zbieranie rat, namawianie na pożyczkę ...).
Nie czujecie się pod tym względem dyskryminowane? Bo ja tak, wiecie że kiedyś nauczyłam się tynkować ściany? Nie jest to trudne zajęcie, ale wymaga cierpliwości, systematyczności i dokładności i uważam, że niektóre rzeczy robimy lepiej niż faceci. Np kiedy leżałam w szpitalu większość lekarzy była facetami - chirurdzy, anestezjolodzy czy nawet ginekolodzy - bardzo, bardzo mało kobiet. Całe szczęście ten stan się ciągle zmienia i kobiety zaczynają tu królować. Zaczynamy pokazywać, że jesteśmy równie dobre jak oni (a nawet i lepsze). Spotkałam już babkę za kierownicą autobusu, babeczkę która jeździ taksówką także. W końcu świat idzie do przodu a my z nim także. Szkoda, że mocno przy tym musimy walczyć o zarobki - zawsze mi się gdzieś o uszy odbija że aktorki walczą o swoje gaże bo ze względu na swoją płeć mają płacone znacznie mniej niż aktorzy płci męskiej.
Wkurza mnie, że my jako ta 'płeć piękna' uważana jesteśmy za 'słabe, wymagające opieki i troski'. Owszem są momenty, w których to jest wskazane ale większość życia same musimy sobie radzić z naszymi małymi demonami, które czasem nas pochłaniają do reszty. Kiedyś (nie wiem czy to był fejk czy nie) jakaś typowa 'madka' wdała się w dyskusję z inną kobietą na temat bólu i tam padło zdanie ' urodziłam dziecko więc wiem co to znaczy ból'. Ok, każdy wie, że poród jest ogromnym wysiłkiem dla organizmu i przekracza 'normę' bólu ale bez jaj ...Tylko my umiemy tak mocno dopiec innej kobiecie! Dla mnie to jest taki 'pół argument' bo dla mnie jednych ogromnym bólem będą straszne migreny czy bóle stawów i tego nie powinno się lekceważyć. Ból to ból - czy to złamany paznokieć czy ból zęba, w tych momentach zawsze przekraczamy jakąś normę więc trzeba to uszanować.
Wydaje się, że nam kobietą ciągle stawia się wyzwania. Facet powinien spłodzić syna, zasadzić drzewo i zbudować dom, a my? Nie chcemy mieć dzieci to się nas czepiają, robimy karierę to padają pytania o rodzinę. Chcemy wieść życie singla to wieczne pretensje, że na starość nikt nam wody nie poda. Jeśli dziewczyna zmienia chłopaków jak rękawiczki - zaraz nazwana jest dziwką. Jeśli tak robi facet - on może. Spotykasz się ze starszym facetem - leci na jego kasę ...I tak można wymieniać i wymieniać i niestety ale zawsze jesteśmy na tej gorszej pozycji.
Czasem mam dość bycia kobietą bo zwyczajnie czuję, że nie spełniam większości oczekiwań. Mieć 29 lat na karku, bez męża, dzieci i zawrotnej kariery? No jak tak można? Chociaż już jako kura domowa dobrze się sprawuje ... I pominę fakty czysto zdrowotne czy społeczne teraz ...
Myślicie, że mamy łatwiej w życiu czy gorzej?
Wymaga się od nas, że będziemy przykładnymi żonami, matkami i kochankami. Że porzucimy nasze kariery na rzecz założenia rodziny i że będziemy potulne jak baranki. Takie czasy i stereotypowe myślenie na nasz temat powoli, bardzo powoli odchodzą do lamusa ale ciągle gdzieś się przewijają. Widać to w małych wioskach, w który kobieta powinna być typową kurą domową a jej ambitne plany powinny kończyć się wraz z pierwszym dzieckiem i pracą na zmianę w supermarkecie. Bo kto by pomyślał, że my mamy w życiu inne cele?
Czy mamy łatwiej? Nie. Znacie ten głupi trend w filmach, gdzie jak ładna i ambitna dziewczyna awansuje to zaraz znajdą się jakieś szczury, które rozpowiadają, że awans ma dzięki łóżku? Takie płytkie szufladkowanie nawet teraz jest spotykane ('dała dupy to ma'). I nieważne, czy dziewczyna ma ambicje, stara się i pracuje za dziesięciu i zwyczajnie, po ludzku zasłużyła na awans z powodu swojej pracy to i tak znajdzie się jakaś gnida, która będzie rozpuszczać jakieś obrzydliwe plotki na taki temat! A wiecie jak mało to spotyka mężczyzn? Oni dostają awanse bo zawsze zasłużyli - tylko my kobiety jesteśmy oceniane przez głupie wyreżyserowane filmowe trendy bo skoro tyle razy nam to tv serwuje to w końcu musi być w tym ziarenko prawdy i ta panna x na bank tak dostała posadę!
A co z pracą? Nie, nie jest łatwiej. Obecnie ja jestem na etapie szukania pracy i jestem przerażona. Nie samym faktem, że jest koronawirus i jest z tym ciężko ale tym, że większość prac jest typowo ...męskich (w mojej okolicy -/+ 40 km ode mnie), dekarz, monter, brukarz ...Jest mnóstwo ofert pracy ale to nie są zawody dla kobiety - bądźmy szczerze widzieliście kiedyś kobietę kładącą dachówki? Albo pracującą z robotnikami na budowie? Nie. I chociaż z chęcią bym wolała nosić worki cementu niż siedzieć w domu to zwyczajnie do takiej roboty nikt (normalny) nie weźmie kobiety (bo wstyd, bo kto to widział, bo same chłopy...). Jedyną ofertą pracy taki 'unisex' jest obecnie u mnie praca jako pośrednik Providenta (wiecie, zbieranie rat, namawianie na pożyczkę ...).
Nie czujecie się pod tym względem dyskryminowane? Bo ja tak, wiecie że kiedyś nauczyłam się tynkować ściany? Nie jest to trudne zajęcie, ale wymaga cierpliwości, systematyczności i dokładności i uważam, że niektóre rzeczy robimy lepiej niż faceci. Np kiedy leżałam w szpitalu większość lekarzy była facetami - chirurdzy, anestezjolodzy czy nawet ginekolodzy - bardzo, bardzo mało kobiet. Całe szczęście ten stan się ciągle zmienia i kobiety zaczynają tu królować. Zaczynamy pokazywać, że jesteśmy równie dobre jak oni (a nawet i lepsze). Spotkałam już babkę za kierownicą autobusu, babeczkę która jeździ taksówką także. W końcu świat idzie do przodu a my z nim także. Szkoda, że mocno przy tym musimy walczyć o zarobki - zawsze mi się gdzieś o uszy odbija że aktorki walczą o swoje gaże bo ze względu na swoją płeć mają płacone znacznie mniej niż aktorzy płci męskiej.
Wkurza mnie, że my jako ta 'płeć piękna' uważana jesteśmy za 'słabe, wymagające opieki i troski'. Owszem są momenty, w których to jest wskazane ale większość życia same musimy sobie radzić z naszymi małymi demonami, które czasem nas pochłaniają do reszty. Kiedyś (nie wiem czy to był fejk czy nie) jakaś typowa 'madka' wdała się w dyskusję z inną kobietą na temat bólu i tam padło zdanie ' urodziłam dziecko więc wiem co to znaczy ból'. Ok, każdy wie, że poród jest ogromnym wysiłkiem dla organizmu i przekracza 'normę' bólu ale bez jaj ...Tylko my umiemy tak mocno dopiec innej kobiecie! Dla mnie to jest taki 'pół argument' bo dla mnie jednych ogromnym bólem będą straszne migreny czy bóle stawów i tego nie powinno się lekceważyć. Ból to ból - czy to złamany paznokieć czy ból zęba, w tych momentach zawsze przekraczamy jakąś normę więc trzeba to uszanować.
Wydaje się, że nam kobietą ciągle stawia się wyzwania. Facet powinien spłodzić syna, zasadzić drzewo i zbudować dom, a my? Nie chcemy mieć dzieci to się nas czepiają, robimy karierę to padają pytania o rodzinę. Chcemy wieść życie singla to wieczne pretensje, że na starość nikt nam wody nie poda. Jeśli dziewczyna zmienia chłopaków jak rękawiczki - zaraz nazwana jest dziwką. Jeśli tak robi facet - on może. Spotykasz się ze starszym facetem - leci na jego kasę ...I tak można wymieniać i wymieniać i niestety ale zawsze jesteśmy na tej gorszej pozycji.
Czasem mam dość bycia kobietą bo zwyczajnie czuję, że nie spełniam większości oczekiwań. Mieć 29 lat na karku, bez męża, dzieci i zawrotnej kariery? No jak tak można? Chociaż już jako kura domowa dobrze się sprawuje ... I pominę fakty czysto zdrowotne czy społeczne teraz ...
Myślicie, że mamy łatwiej w życiu czy gorzej?