Pora zakończyć ( na razie) wspólną przygodę z rodzimą marką jaką jest Mydlamo. Po cudnie pachnącym peelingu, który Was zainteresował (tak jak marka) pora na ostatnie produkty, które u siebie miałam - zwłaszcza jak mydło już dawno w odmętach gdzieś tam a mus już praktycznie w połowie został opróżniony. Co tym razem powiem? A no, że po raz kolejny jestem zaskoczona i to pozytywnie - oba produkty, są genialne w swojej formie i oba robią powierzone swoje zadanie. Cóż muszę przyznać, że dawno żadna marka nie zaoferowała mi tyle pięknych przeżyć i mimo 'drobnych' wad zarówno mus jak i mydło będę serdecznie polecać.
Jakby to powiedzieć - chyba bardziej kocham mus. Nie, definitywnie bardziej kocham ten mus! To jest coś wspaniałego zaś mydło, wiecie to mydło i choć robi ten efekt 'wow' to obecnie przy mojej normalnej cerze może przynieść odwrotny efekt.
Ale zacznijmy od mydła bo właśnie je pierwsze zużyłam na spółkę z bratem :)
Mydło węglowe
Działanie ma świetne, szkoda że ta resztka taka już sobie ... Choć mój starszy brat nie narzekał :)
Skóra tłusta i trądzikowa będą je kochać bo to mydło czyni cuda! Pięknie 'osusza' cerę, sprawiając że ona (aż) skrzypi! Buzia po użyciu mydła przez długie godziny utrzymana jest w stanie 'matowym' - można tak to nazwać - nie ma świecenia się, błyszczącej strefy T, ogromnych wyprysków - nic, a nic. To mydło ma to do siebie, że wszelkie pryszcze, zaczerwienia niweluje, może nie w jedną noc, ale dwie i to jest widoczne gołym okiem. Podoba mi się to w jaki sposób wszelkie te zmiany znikają i jak pory są zamknięte. Muszę przyznać, że skóra nie tylko 'optycznie' / wizualnie wygląda dobrze ale też to czuć. Mydło to naprawdę kapitalnie oczyszcza (nie ma żadnych czarnych śladów / nalotu po nim) i przy tłustej / trądzikowej cerze może pomóc. Moja uwaga jest taka: nie do codziennego użytku - stosowane zbyt często może sprawić, że Wasza skóra będzie wołać 'pić'. Przy moim stanie cery (z mieszanej na normalną) mydło mogłam używać 2 razy w tygodniu (zazwyczaj jak chciałam buzię porządnie oczyścić) bo przy częstszym kontakcie z moją skórą powodowało miejscowe przesuszenie (u brata zaś nic takiego miejsca nie miało)
Idąc dalej - ma mocny, intensywny, lekko drażniąco ostry aromat. Pachnie bardzo ale to bardzo miętowo (sama kostka) i ciut podczas kontaktu z wodą ale jest wyczuwalne przez dłuższą chwilę na buzi. Mówię Wam - to czuć wszędzie więc lojalnie uprzedzam - nie każdemu będzie się to podobać. Choć nie da się ukryć, że ten zapach daje takie uczucie porządnego odświeżenia. I zaznaczę też tutaj, że po dostaniu się do oka szczypie (nie tak jak mus, ale szczypie) co może być dla niektórych ogromną wadą.
W kontakcie z wodą mydełko daje delikatną piankę albo jak kto woli musik.
I o ile z tym idzie żyć to największe problemy z samą kostką ...
Niby to 100 g ale patrząc na to mydło ma się wrażenie, że jest większe od standardowej kostki - sprawdziłam, odrobinę tak ale za to, jest dłuższe :D. Wracając do mojej pfu znaczy jego wady - ono źle się zmydla. O ile do połowy kostki jest ok i da się to używać tak w jej połowie to jakaś tragedia. Podczas kontaktu z wodą mydło zaczyna odpadać płatami, ślizgać się i wyglądać jak breja. Ciężko je złapać w dłoń bo jest bardzo miękkie (jak się łapie za boki / krawędzie to można pomyśleć, że ma się styczność z plasteliną). I szczerze powiedziawszy gdy tej kostki było już pół ja odpuściłam dalsze jej zużywanie bo groziło mi to pierdolcem (za przeproszeniem) zaś mój brat wykończył je całe (a on ma cerę trądzikową więc u niego spisywało się na medal). Przyznaję - tego się nie spodziewałam! To zmydlanie to koszmar - w zlewie miałam pełno czarnej mazi, która zejść nie chciała zaś w reku plastyczną masę, która ma świetne działanie ale w aspekcie praktyczności zawiodła na całej linii.
Wydajność? Tak sądząc, zużyliśmy je w trzy tygodnie (brat stosował codziennie, ja jak mi pasowało)
Mus myjący
Obecnie mniej niż pół opakowania czeka aż je wykończę - generalnie jak jego siostra mydło ma jedną (dużą) wadę i tutaj cóż, trzeba być ostrożnym w stosowaniu (chyba, że lubicie płacz i zgrzytanie zębami).
Próbowałam używać je na wszystkie podane sposoby ale i tak zawsze lądowało ono na buzi bo tak zwyczajnie najlepiej mi się je używa. No ale do rzeczy: on jest fantastyczny! Sprawia, że buzia jest promienna, cholernie'czysta' wręcz bez skazy! Jak mydło świetnie łagodzi podrażania czy wypryski, ze skóry bije blask i widać tą 'biel'. Na twarzy nie pojawiają się nowi (nie)przyjaciela, cera staje się ukojona i jednolita. Takie 'lepsze' efekty widać po tygodniu stosowania (u mnie z samego początku był system rano/wieczór) i taki stan długo się utrzymuje. Chociaż ja po pierwszym użyciu byłam zachwycona - nie mogłam przestać przeglądać się w lustrze, tak cera była oczyszczona i świetlista.
Prawda, zostawia delikatny film, który szybko się wchłania.Obecnie używam go raz dziennie lub co drugi dzień i nadal efekty są wspaniałe a moja buzia wygląda na wypoczętą, zdrową, zadbaną i taką 'bez skazy'.
Wracając do reszty: nie pamiętam co to suche skórki więc i tu świetnie działa, użyłam też go na ciało i szczerze powiedziawszy dziwnie się czułam (a to przez jego konsystencję), A ona jest jak widzicie gęsta niczym miód/ kisiel / mus - dosłownie! Już niewielka ilość świetnie myje - pod wpływem wody daje lekką piankę i lepiej nie dawać za dużo bo ciężko wtedy z rozprowadzeniem. Muszę przyznać, że z początku było mi ciężko z używaniem bo masa na buzi jest toporna i sucha (bez wody) i czasami nadal się łapię na tym, iż źle / albo wcale nie idzie mi jej 'rozprowadzanie' (najlepiej w palcach od razu ją 'namoczyć' niż kłaść na buzię a potem zwilżyć).
Raz także użyłam go do mycia buzi moją szczoteczką i chociaż efekt był genialny to szło to powoli i dość długo (nie na moje nerwy).
Aaa masa! Gęsta, treściwa, o bursztynowym kolorze i mydlanym zapachu (coś w ten deseń) mocno wyczuwalnym w kontakcie z wodą i na buzi zamknięta w ciemnym szklanym słoiczku. Zauważyłam także, że jak zużyłam te pół opakowania to na wierzchu słoiczka (od strony zakręcanej) pojawi się biały mydlany nalot.
Ale wada, w sumie nie ma tu nic o czym nie mówi producent .. ale piekielnie szczypie! Oczy omijać bo jak się dostanie do nich to płacz i zaczerwienienie murowane, starać się także nie trafić w dziurki od nosa bo tu ma się wrażenie, że coś jest w nim ostrego (ja mam uczucie jakbym kilka torebek pieprzu tam miała) i starać się nie smarować nim ust po zostawia mydlany posmak, który ciężko schodzi i czuć mrowienie na wargach. Tyle albo aż tyle i chociaż efekt fenomenalny to ma on swoją cenę. Ale ten mus powinien pasować cerze suchej, normalnej czy mieszanej! :)
Zużyć go trzeba w ciągu trzech miesięcy od otwarcia - patrząc po sobie i moim zużyciu, wyrobię się to idealnie ;)
Słowem końca - zdania nie zmienię, oba produkty są świetne! Mydło to wybawienie dla cery trądzikowej czy tłustej - oczyszcza jak diabli, odwala kawał dobrej roboty ale zmydla się okropnie. Mus to moje odkrycie ! Kapitalnie się sprawdza i wiem, że do niego wrócę ale producent uprzedził - uważać na oczy i tego trza się trzymać ! A poza tym nic tylko kupować i ... stosować z ostrożnością :D
Mydlamo, mydło 100 g / 18 zł; mus 120 ml / 28 zł
Jakby to powiedzieć - chyba bardziej kocham mus. Nie, definitywnie bardziej kocham ten mus! To jest coś wspaniałego zaś mydło, wiecie to mydło i choć robi ten efekt 'wow' to obecnie przy mojej normalnej cerze może przynieść odwrotny efekt.
Ale zacznijmy od mydła bo właśnie je pierwsze zużyłam na spółkę z bratem :)
Mydło węglowe
Działanie ma świetne, szkoda że ta resztka taka już sobie ... Choć mój starszy brat nie narzekał :)
Idąc dalej - ma mocny, intensywny, lekko drażniąco ostry aromat. Pachnie bardzo ale to bardzo miętowo (sama kostka) i ciut podczas kontaktu z wodą ale jest wyczuwalne przez dłuższą chwilę na buzi. Mówię Wam - to czuć wszędzie więc lojalnie uprzedzam - nie każdemu będzie się to podobać. Choć nie da się ukryć, że ten zapach daje takie uczucie porządnego odświeżenia. I zaznaczę też tutaj, że po dostaniu się do oka szczypie (nie tak jak mus, ale szczypie) co może być dla niektórych ogromną wadą.
W kontakcie z wodą mydełko daje delikatną piankę albo jak kto woli musik.
I o ile z tym idzie żyć to największe problemy z samą kostką ...
Niby to 100 g ale patrząc na to mydło ma się wrażenie, że jest większe od standardowej kostki - sprawdziłam, odrobinę tak ale za to, jest dłuższe :D. Wracając do mojej pfu znaczy jego wady - ono źle się zmydla. O ile do połowy kostki jest ok i da się to używać tak w jej połowie to jakaś tragedia. Podczas kontaktu z wodą mydło zaczyna odpadać płatami, ślizgać się i wyglądać jak breja. Ciężko je złapać w dłoń bo jest bardzo miękkie (jak się łapie za boki / krawędzie to można pomyśleć, że ma się styczność z plasteliną). I szczerze powiedziawszy gdy tej kostki było już pół ja odpuściłam dalsze jej zużywanie bo groziło mi to pierdolcem (za przeproszeniem) zaś mój brat wykończył je całe (a on ma cerę trądzikową więc u niego spisywało się na medal). Przyznaję - tego się nie spodziewałam! To zmydlanie to koszmar - w zlewie miałam pełno czarnej mazi, która zejść nie chciała zaś w reku plastyczną masę, która ma świetne działanie ale w aspekcie praktyczności zawiodła na całej linii.
Wydajność? Tak sądząc, zużyliśmy je w trzy tygodnie (brat stosował codziennie, ja jak mi pasowało)
Mus myjący
Obecnie mniej niż pół opakowania czeka aż je wykończę - generalnie jak jego siostra mydło ma jedną (dużą) wadę i tutaj cóż, trzeba być ostrożnym w stosowaniu (chyba, że lubicie płacz i zgrzytanie zębami).
Kosmetyk wielofunkcyjny. Myje, złuszcza, poprawia wchłanianie substancji odżywczych z kremów i maseł, uprzyjemnia kąpiel:)
Zrobiony jest na odwarze z żywokostu, który ma cudowne właściwości pielęgnujące i regenerujące. Roślina ta zawiera dużą dawkę alantoiny, znaną z właściwości łagodzących podrażnienia, oparzenia, przyspieszających gojenie ran.
Nałożony na skórę i pozostawiony na chwilę działa jak peeling enzymatyczny, złuszczając martwy naskórek. W połączeniu z wodą tworzy przyjemną, aksamitną piankę. Jest bardzo wydajny. Wystarczy odrobinka, żeby uzyskać pokaźną ilość piany. Stosowany na szorstkiej gąbce albo rękawicy do kąpieli zyskuje moc superpeelingu.
Może być również stosowany do mycia twarzy. Usuwa wszystkie odstające suche skórki. Trzeba jednak uważać, żeby piana nie dostała się do oczu, gdyż bardzo szczypie. Po umyciu twarzy, najlepiej zastosować tonik lub naturalny hydrolat do wyrównania pH skóry.
Ingredients (INCI): Aqua, Potassium Olivate, Potassium Cocoate, Pottasium Shea Butterate, Potassium Almondate, Potassium Avocadate, Potassium Arganate, Potassium Castorate, Comfrey (Symphytum Officinale) root, Aroma, Linalool*, Hexyl Cinnamal*, Alpha -Isomethyl Ionone*, Butylphenyl Methylpropional*, Citronellol*, Geraniol*
* alergeny występujące w aromacie kosmetycznym
Próbowałam używać je na wszystkie podane sposoby ale i tak zawsze lądowało ono na buzi bo tak zwyczajnie najlepiej mi się je używa. No ale do rzeczy: on jest fantastyczny! Sprawia, że buzia jest promienna, cholernie'czysta' wręcz bez skazy! Jak mydło świetnie łagodzi podrażania czy wypryski, ze skóry bije blask i widać tą 'biel'. Na twarzy nie pojawiają się nowi (nie)przyjaciela, cera staje się ukojona i jednolita. Takie 'lepsze' efekty widać po tygodniu stosowania (u mnie z samego początku był system rano/wieczór) i taki stan długo się utrzymuje. Chociaż ja po pierwszym użyciu byłam zachwycona - nie mogłam przestać przeglądać się w lustrze, tak cera była oczyszczona i świetlista.
Prawda, zostawia delikatny film, który szybko się wchłania.Obecnie używam go raz dziennie lub co drugi dzień i nadal efekty są wspaniałe a moja buzia wygląda na wypoczętą, zdrową, zadbaną i taką 'bez skazy'.
Wracając do reszty: nie pamiętam co to suche skórki więc i tu świetnie działa, użyłam też go na ciało i szczerze powiedziawszy dziwnie się czułam (a to przez jego konsystencję), A ona jest jak widzicie gęsta niczym miód/ kisiel / mus - dosłownie! Już niewielka ilość świetnie myje - pod wpływem wody daje lekką piankę i lepiej nie dawać za dużo bo ciężko wtedy z rozprowadzeniem. Muszę przyznać, że z początku było mi ciężko z używaniem bo masa na buzi jest toporna i sucha (bez wody) i czasami nadal się łapię na tym, iż źle / albo wcale nie idzie mi jej 'rozprowadzanie' (najlepiej w palcach od razu ją 'namoczyć' niż kłaść na buzię a potem zwilżyć).
Raz także użyłam go do mycia buzi moją szczoteczką i chociaż efekt był genialny to szło to powoli i dość długo (nie na moje nerwy).
Aaa masa! Gęsta, treściwa, o bursztynowym kolorze i mydlanym zapachu (coś w ten deseń) mocno wyczuwalnym w kontakcie z wodą i na buzi zamknięta w ciemnym szklanym słoiczku. Zauważyłam także, że jak zużyłam te pół opakowania to na wierzchu słoiczka (od strony zakręcanej) pojawi się biały mydlany nalot.
Ale wada, w sumie nie ma tu nic o czym nie mówi producent .. ale piekielnie szczypie! Oczy omijać bo jak się dostanie do nich to płacz i zaczerwienienie murowane, starać się także nie trafić w dziurki od nosa bo tu ma się wrażenie, że coś jest w nim ostrego (ja mam uczucie jakbym kilka torebek pieprzu tam miała) i starać się nie smarować nim ust po zostawia mydlany posmak, który ciężko schodzi i czuć mrowienie na wargach. Tyle albo aż tyle i chociaż efekt fenomenalny to ma on swoją cenę. Ale ten mus powinien pasować cerze suchej, normalnej czy mieszanej! :)
Zużyć go trzeba w ciągu trzech miesięcy od otwarcia - patrząc po sobie i moim zużyciu, wyrobię się to idealnie ;)
Słowem końca - zdania nie zmienię, oba produkty są świetne! Mydło to wybawienie dla cery trądzikowej czy tłustej - oczyszcza jak diabli, odwala kawał dobrej roboty ale zmydla się okropnie. Mus to moje odkrycie ! Kapitalnie się sprawdza i wiem, że do niego wrócę ale producent uprzedził - uważać na oczy i tego trza się trzymać ! A poza tym nic tylko kupować i ... stosować z ostrożnością :D
Mydlamo, mydło 100 g / 18 zł; mus 120 ml / 28 zł