MDM

Ministerstwo Dobrego Mydła serum róża - malina

By Rupieciarnia drobiazgów - 10:13

Ministerstwo Dobrego Mydła - czemu nie? Pomimo mojego mieszanego stosunku do ich śliwkowego peelingu, który dla jednych jest 'ideałem' ja nadal krążę  i szukam czegoś co zachwyci mnie na tyle bym powiedziała 'wow'. Śliwka nie miała tego 'czegoś', coś nie zaiskrzyło między nami i tak się potoczyło, że była, zużyłam i powrotu (chyba) nie będzie. Inaczej sprawa się ma z tym serum - wygrałam je krótko zaraz po premierze, uchachana bo to nowość, zapach petarda i z pieczołowitą dbałością o fakt by nasze pierwsze spotkanie było wyjątkowe odłożyłam w czasie przyjemność użytkowania. Jednak gdy minął sierpień, a wrzesień kukał do nas już zza rogu postanowiłam owe serum napocząć i sprawdzić czy będzie miłość. A mówię Wam po ponad 11 / 12 tygodniach razem cieszę się, że je mam!


Róża - malina czy malina - róża? W tym aspekcie nie ważne jest to w jakiej kolejności ustawicie sobie to połączenie. Istotną rzeczą jest fakt, iż to serum to ultra kobiecy kosmetyk o pięknej woni i jeszcze lepszym działaniu (przynajmniej dla mnie). Już od pierwszego użycia wiedziałam, że będzie między nami spora chemia (mimo konsystencji) i właśnie przez cały czas użytkowania taki mamy właśnie klimat!

Efektem kilkuletniej pracy nad tą jedną, jedyną recepturą jest właśnie Róża - Malina, która podczas finalnych testów na konsumentkach otrzymała roboczy pseudonim "Dajcietegowięcej!" 
Na mieście mówią też o niej "*%&#@ skończyła mi się!" oraz "nie chcę już żyć bez tego zapachu!" co odbieramy jako komplement i czujemy się bardzo, bardzo zaszczycone. 
Nie przedłużając: o co tyle krzyku?
O cudownie lekkie, doskonale rozprowadzające i wchłaniające się, mocno odżywcze serum różano-malinowe. Pachnie słodko, cudnie oraz relaksująco (co potwierdza 95% badanych Pań). Nie daje poczucia obciążenia skóry, może być stosowane zamiast kremu, a często również pod makijaż.
Z roślinną lanoliną, kompleksem witamin i koenzymem Q10 - genialnie nawilża, długo i trwale wygładza i uelastycznia skórę zmniejszając zaczerwienienia i nadając jej piękny, promienny odcień. Poza tym łagodzi drobne podrażnienia, reguluje wydzielanie sebum, jest wysoko wydajne i często polecane przyjaciółkom. 
Redukuje zło świata


Przez te kilka tygodni sprawdziłam serum pod prawie każdą możliwą kombinacją: z kremem i bez, na dzień i na noc, pod makijaż,solo, na samą noc, co drugi dzień, po ostrym peelingu czy bardzo mocno wysuszającej masce. Za każdym razem punkt. Za każdym razem serum pomyślnie zdawało egzamin i tak, za każdym razem szczęka opadła mi z wrażenia. Cóż, chyba w końcu znalazłam produkt z Ministerstwa Dobrego Mydła, który w 100 % (dobra 99.5 %) odpowiada moim potrzebom i dogaduje się ze mną doskonale.

Musicie wiedzieć, że jest ono potężną dawką nawilżenia - moja skóra nie lubi gdy zbyt mocno/ często bombarduje ją takimi nawilżającymi specyfikami a tu proszę - jest świetnie! To serum momentalnie tworzy na buzi taką aksamitną 'woalkę', którą czuć cały dzień / noc! Mogę powiedzieć, że nawet jakbym pominęła jedną / dwie dawki serum to i tak cera ma się świetnie - jest nawilżona dostatecznie by sobie poradzić bez niego dłuższą chwilę. Faktycznie - nie obciąża skóry i nie czuć go wcale (jedyne co czuć to po jego nałożeniu cera nabiera takiej 'miękkości'). Co do reszty? Serum idealnie sprawdzi się w przypadku cer suchych - dla nich będzie bombą nawilżenia jakiej potrzebują, wydaje mi się, że odpowiednie będzie też dla babek z cerą zmęczoną czy poszarzałą - bo to jak działa na moją cerę to bajka. Genialnie wydobywa jej blask - tak, naturalny blask, cera wygląda świeżo i zdrowo bez żadnego upiększania, z łatwością radzi sobie z suchymi partiami na skórze. Zdarzyło mi się stosować serum po ostrym peelingu, który aż szczypał - wtedy też ono łagodziło ten (d)efekt i było wspaniałym otulaczem dla skóry! Idealnie także wpasowuje się w aktualny sezon jesień / zima, odnoszę wrażenie, że mimo tej jego lekkości to właśnie w tej porze może ono pokazać cały wachlarz swoich walorów. Pięknie ujednolica koloryt i sprawia, że buzia jest mięciutka, gładka i widać, że 'coś' jej służy. Doskonale radzi sobie w formie bazy pod makijaż, i mimo, że może Wam się wydawać, że pod tą formułą może się coś rolować to źle myślicie. Trzyma wszystko w ryzach, powiem Wam, że np podkład z bareMinerals lepiej wygląda gdy stosuję go na to serum. Obecnie zastępuje mi ono krem na dzień i na noc, daje mi wszystko co moja skora potrzebuje: ukojenie, odżywienie, nawilżenie, jest świetną bazą i produktem wydobywającym naturalny blask. Łagodzi wszelkie efekty ściągnięcia czy uczucia pieczenia, sprawia, że cera jest jakby bardziej 'promienna'. Nie ma problemu z łączeniem go z innymi kosmetykami pielęgnacyjnymi - dogaduje się z każdym mniej / więcej produktem nawilżającymi, nie wchodzi w żadne interakcje (niepożądane). Jednym zdaniem - robi robotę! 



Pierwsze efekty stosowania serum zauważyłam po jakimś tygodniu czasu - zauważyłam, że moja skóra mniej prosi o to by ją dodatkowo nawilżyć maskami. Nie powiem, nadal stosuję maskę Drink Up Intensive od Orgins i nadal uważam ją za świetną ale to serum robi prawie to samo (?) z tym, że wypada ono bardziej korzystnie bo mimo stosowania go dzień w dzień, noc w noc efekt utrzymuje się do długich godzin i w przypadku odstawienia (sprawdziłam!) skóra nie umiera z odwodnienia a nadal wygląda świeżo!

Jednak od początku miałam problemy by dogadać się z pipetą - ciężko mi było dobrać odpowiednią ilość dozowanego produktu. Jedna pipeta wystarcza mi na połowę buzi, dwie na całą buzię i tu uwaga, wtedy poświęcam większą uwagę na jego dokładne rozprowadzenie i nie zostawiam żadnego suchego miejsca. Nie mam obaw, że się nie wchłonie bo to robi perfekcyjnie i bardzo szybko ale robiąc moje buzi takie pieszczoty mam pewność, że każdy jej centymetr został dopieszczony. Choć mam czasmi problem z jej odkręceniem bo mjam wrażenie, że to się przykleiło :D

Bardzo ciężko też jest ocenić zużycie serum - dopiero po tylu tygodniach widzę, że zużyłam więcej niż połowę (dwa razy dziennie + po każdej masce / peelingu) - choć przyznaje, jest nadzieja, bo teraz przechylając butelkę widzę dno! :D

Zaskoczeniem była dla mnie żółtawa barwa i lekko oleista formuła (a takich rzeczy moja buzia nie lubi). W tym przypadku po dokładnym wmasowaniu w skórę żadnego tłustego filmu nie ma  ale czuć (jak wyżej wspominał) swoistą miękkość i wiadomo, że coś cera 'dostała'. Problem jest też kiedy kapnie Wam ono na ciuch - tak zostawia plamę, tak można uprać, tak, u mnie puściło po drugim praniu więc proszę mieć to na uwadze :D. Bałam się też, że serum będzie mi barwić skórę na szczęście tego nie ma :D. Wiecie już, że nie lubię takich formuł bo często mnie zapychają na szczęście tu nic takiego się nie dzieje. 


I po mimo genialnego działania, świetnego marketingu i opisu to zapach kradnie show. Tutaj kłaniam się nisko bo opisano go perfekcyjnie - jest słodki, ciepły i letni. Pachnie różą (nie babciną), maliną i czymś taki 'swojskim'. Ewidentnie jest dziewczęcy, sexy i kupuje od samego otwarcia. Z początku bardzo intensywny i mocno wyczuwalny ale teraz wyczuwam go już na buzi mniej, widocznie mój nos już do niego przywykł a naprawdę musicie mi wierzyć, unosi się w powietrzu chwilę więc wrażliwe noski mogą mieć z nim problem.

Czy warte milion monet? Jak najbardziej! W ostatnich tygodniach to mój produkt ratujący skórę w potrzebie, dający mi poczucie, że robię wszystko by jej dogodzić a przede wszystkim jest mega kobiecy z tym swoim zapachem! W zeszłym roku moim odkryciem było serum z Liqpharm w tym roku, to serum stawiam obok niego i cieszę się, że robi robotę bo naprawdę, ale naprawdę jego działanie, zapach, opis są godne uwagi i są warte wszelkich pieniędzy.

Ministerstwo Dobrego Mydła 30 ml / 83 zł 

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze