Kilka (kilkanaście) dni temu pytałam się czy chcecie wpis na temat tej palety. Znalazły się głosy 'za' więc powoli zabieram się za złożenie tej recenzji w jedną (mam nadzieję) spójną całość. Muszę się przyznać bo myślałam, że ta paletka była opcją limitowaną i nie jest już dostępna. Nie wiem skąd mi się to wzięło ale bardzo długo żyłam w tym przekonaniu. Kiedy jednak odkryłam, że Flushed jest na stałe dostępna a ja sięgam po nią bardzo często to pomyślałam jednak 'kurczę, a może tak o niej napiszę?Skoro można nadal ją kupić?'. Wszak kiedyś marka Urban Decay była bardzo często na blogach ... Więc ja trochę tym wpisem odświeżę / odkurzę to piękne trio z niektórych szufladek ze skarbami ;)
Nie mam pojęcia ile dokładnie ale to trio na rynku jest już jakieś 4 lub 5 lat. Bardzo często w tamtym okresie widziałam którąś z palet Naked na blogach - czy to trio czy tą do oczu i skutecznie się opierałam. Swoją paletkę dostałam kilka miesięcy temu od Karo i od tego czasu nie umiem przestać jej używać.
Naked Flushed to paleta, która zawiera wszystko, czego potrzebujesz, by wykonać perfekcyjny makijaż – puder brązujący, rozświetlacz i róż. Superpraktyczne i wyrafinowane trio od Urban Decay zamknięte w jednym, praktycznym opakowaniu, abyś zawsze mogła je mieć pod ręką.
Naked Flushed nie uznaje kompromisów. Puder, rozświetlacz i róż od Urban Decay możesz stosować solo dla efektu naturalnego makijażu lub razem, by osiągnąć wymarzony rezultat. 3 uniwersalne odcienie z subtelnym wykończeniem długo utrzymują się na skórze, abyś mogła kolekcjonować zazdrosne spojrzenia.
Każdy widzi jakie jest opakowanie, lusterko ma? Ma. Łatwo się otwiera? A i owszem. Małe i poręczne? Oczywiście! Z kwestii czysto wizualnych nie mam się do czego przyczepić bo zarówno opakowanie jak i środek są w porządku, wykonane ze starannością. A co z samym jej użytkowaniem? A no i tu mam rozkimę, bo chętnie / często / gęsto sięgam po tą paletkę ale też znam jej wady, które niestety przy zakupie tej konkretnej wersji mogą być kluczowe (wszak nie kosztuje ona 15 zł).
Trio jest genialnie zbudowane - bez świecących nachalnie drobinek (w przypadku trio TF błysk bije po oczach tu nie), tonacja dość neutralna i naprawdę podoba mi się podział na ilość danego produktu. Najczęściej używam rozświetlacza, potem bronzera, najrzadziej sięgam po róż.
Generalnie paleta ma przyjemną i aksamitną formułę i z miłą chęcią 'chwyta' włosie pędzle. Osypuje się typowo jak każdy taki produkt bez większej tragedii. Formuła jest taka, że ja cięgle 'miziam' ten środek bo przypomina mi tkaninę.
Róż - najbardziej się go bałam bo to dość chłodny odcień w stylu zgaszonej Barbie. Jak wiecie ja uwielbiam wszelkie koralowe odcienie czy ceglaste i ten nijak do mnie mówił. Z nim mam największy problem bo na tle całej trójki wypada najsłabiej. Pigmentację ma średnią - z całą pewnością nie da się nim zrobić krzywdy / plamy na policzku ... bo trzeba się namachać by cokolwiek było na nim widać. Naprawdę sporo, sporo go trzeba aby wydobyć jego ładne piękno na buzi. Nie dość, że jest z nim sporo pracy to schodzi najszybciej, po jakieś 2 godzinach nie ma po nim śladu. A jeśli już macie go na buzi to wygląda bardzo naturalnie i przypomina to taki rumieniec gdy jesteś na mrozie.
Bronzer - mimo, że ma swoje wady to bardzo, ale to bardzo go lubię. Pracuje się z nim bezproblemowo - delikatnie się pyli i tak jak róż nie zrobi Wam plamy. Bez przeszkód można go dodawać i rozcierać do woli. Na buzi wygląda bardzo 'żywo', nie błyszczy się i nie ma w nim ani grama jakichkolwiek drobinek. Lubię go właśnie za to. Przy moim kolorze włosów wygląda nawet naturalniej niż wyżej wspomniany róż. Pigmentację ma całkiem ok, co oznacza, że przy zetknięciu się z pędzlem nie znika w tajemniczych okolicznościach. Trzyma się ciut dłużej na buzi niż ten róż i dopiero po jakieś 4 godzinach widzę u siebie lekkie jego wytarcie i zblednięcie.
Rozświetlacz - czyli kwintesencja całej palety! Idealna tafla, która nie jest nachalna a na buzię nałożona daję ładną, świetlną poświatę. Z racji takiej, że jest on pozbawionych wszelkiej maści dyskotekowych drobin lubię go dokładać i dokładać ... i broń Boże wcale nie trzeba go dużo! Już przy pierwszym zetknięciu się ze skórą daje piękny błysk! Z całej trójki wypada najlepiej i trzyma się najdłużej na twarzy. Pięknie ożywia cerę i nie wygląda przy tym tandetnie czy kiczowato. Praktycznie się nie pyli i bardzo dobrze trzyma się każdego pędzla. Zaraz po Stole The Show od ColourPop jest to najczęściej wybierany rozświetlacz przeze mnie.
Nie mam pojęcia ile dokładnie ale to trio na rynku jest już jakieś 4 lub 5 lat. Bardzo często w tamtym okresie widziałam którąś z palet Naked na blogach - czy to trio czy tą do oczu i skutecznie się opierałam. Swoją paletkę dostałam kilka miesięcy temu od Karo i od tego czasu nie umiem przestać jej używać.
Naked Flushed to paleta, która zawiera wszystko, czego potrzebujesz, by wykonać perfekcyjny makijaż – puder brązujący, rozświetlacz i róż. Superpraktyczne i wyrafinowane trio od Urban Decay zamknięte w jednym, praktycznym opakowaniu, abyś zawsze mogła je mieć pod ręką.
Naked Flushed nie uznaje kompromisów. Puder, rozświetlacz i róż od Urban Decay możesz stosować solo dla efektu naturalnego makijażu lub razem, by osiągnąć wymarzony rezultat. 3 uniwersalne odcienie z subtelnym wykończeniem długo utrzymują się na skórze, abyś mogła kolekcjonować zazdrosne spojrzenia.
Każdy widzi jakie jest opakowanie, lusterko ma? Ma. Łatwo się otwiera? A i owszem. Małe i poręczne? Oczywiście! Z kwestii czysto wizualnych nie mam się do czego przyczepić bo zarówno opakowanie jak i środek są w porządku, wykonane ze starannością. A co z samym jej użytkowaniem? A no i tu mam rozkimę, bo chętnie / często / gęsto sięgam po tą paletkę ale też znam jej wady, które niestety przy zakupie tej konkretnej wersji mogą być kluczowe (wszak nie kosztuje ona 15 zł).
Trio jest genialnie zbudowane - bez świecących nachalnie drobinek (w przypadku trio TF błysk bije po oczach tu nie), tonacja dość neutralna i naprawdę podoba mi się podział na ilość danego produktu. Najczęściej używam rozświetlacza, potem bronzera, najrzadziej sięgam po róż.
Generalnie paleta ma przyjemną i aksamitną formułę i z miłą chęcią 'chwyta' włosie pędzle. Osypuje się typowo jak każdy taki produkt bez większej tragedii. Formuła jest taka, że ja cięgle 'miziam' ten środek bo przypomina mi tkaninę.
Róż - najbardziej się go bałam bo to dość chłodny odcień w stylu zgaszonej Barbie. Jak wiecie ja uwielbiam wszelkie koralowe odcienie czy ceglaste i ten nijak do mnie mówił. Z nim mam największy problem bo na tle całej trójki wypada najsłabiej. Pigmentację ma średnią - z całą pewnością nie da się nim zrobić krzywdy / plamy na policzku ... bo trzeba się namachać by cokolwiek było na nim widać. Naprawdę sporo, sporo go trzeba aby wydobyć jego ładne piękno na buzi. Nie dość, że jest z nim sporo pracy to schodzi najszybciej, po jakieś 2 godzinach nie ma po nim śladu. A jeśli już macie go na buzi to wygląda bardzo naturalnie i przypomina to taki rumieniec gdy jesteś na mrozie.
Bronzer - mimo, że ma swoje wady to bardzo, ale to bardzo go lubię. Pracuje się z nim bezproblemowo - delikatnie się pyli i tak jak róż nie zrobi Wam plamy. Bez przeszkód można go dodawać i rozcierać do woli. Na buzi wygląda bardzo 'żywo', nie błyszczy się i nie ma w nim ani grama jakichkolwiek drobinek. Lubię go właśnie za to. Przy moim kolorze włosów wygląda nawet naturalniej niż wyżej wspomniany róż. Pigmentację ma całkiem ok, co oznacza, że przy zetknięciu się z pędzlem nie znika w tajemniczych okolicznościach. Trzyma się ciut dłużej na buzi niż ten róż i dopiero po jakieś 4 godzinach widzę u siebie lekkie jego wytarcie i zblednięcie.
Rozświetlacz - czyli kwintesencja całej palety! Idealna tafla, która nie jest nachalna a na buzię nałożona daję ładną, świetlną poświatę. Z racji takiej, że jest on pozbawionych wszelkiej maści dyskotekowych drobin lubię go dokładać i dokładać ... i broń Boże wcale nie trzeba go dużo! Już przy pierwszym zetknięciu się ze skórą daje piękny błysk! Z całej trójki wypada najlepiej i trzyma się najdłużej na twarzy. Pięknie ożywia cerę i nie wygląda przy tym tandetnie czy kiczowato. Praktycznie się nie pyli i bardzo dobrze trzyma się każdego pędzla. Zaraz po Stole The Show od ColourPop jest to najczęściej wybierany rozświetlacz przeze mnie.
Na wszystkich trzech fotach mam duet: bronzer + rozświetlacz. I jak widać bardzo lubię to połączenie! ♥ Przyznaję szczerze, że to całkiem udana paleta tylko ten róż mi w niej nie pasuje! Nie tylko dlatego, że nie lubię takich odcieni ale także wypada najsłabiej ... Rozświetlacz i bronzer chętnie bym widziała w mniejszych pudełeczkach bo na nie jestem zawzięta! Ale między Bogiem a prawdą, sama bym tego trio nie kupiła ;)
Kto ma tą paletę? Co z UD warte uwagi?
Sephora, 179 zł.