Sephora Multi - Sensorial Masks: wyrównująca strukturę, kojąca, oczyszczajaca, odżywcza & przeciw niedoskonałościom
By Rupieciarnia drobiazgów - 19:57
Muszę uważać na to co mówię a raczej na to co mi się marzy. Bo im częściej o tym piszę czy mówię na głos tym prędzej to się spełnia. Zawsze mam od tego jakiegoś dobrego duszka - w przypadku tych masek takim duszkiem była Agata, która ni z pietruszki ni z gruszki powiedziała 'ej, daj adres wyślę Ci je'. Spoko, wysłałam i od tego czasu a raczej od momentu otrzymania przesyłki teoretycznie powinnam się cieszyć piękniejszą skórą bla bla bla...Jak wyszło? Powiem Wam tak 'fifty fifty' :D Teraz gdy cztery z pięciu masek, które mam dobijają dna mogę na spokojnie mówić o nich - a wiem, że na ten wpis czekało wiele z Was :D. Mam nadzieję, że powiem wszystko co powinnam na ich temat chociaż na tyle by zaspokoić Waszą ciekawość.
W skład tych kolorowych masek wchodzi sześć wariantów - oprócz tych co ja mam jest jeszcze maska tonizująca z miętą pieprzową. Szczerze powiedziawszy miałam z początku małą zagwozdkę z nim bo każda robiła to samo (jak dla mnie) a nie to co było jej przeznaczone. Mają różne konsystencje ale z każdą z nich dobrze się nakłada. Nie powiem wam też żadnego opisu każdej z osobna - takowego nie ma więc od razu będę rzucać swoje spostrzeżenia. A skoro czekaliście na wpis o nich to zacznę od maski, którą używałam jako pierwszą - zieloną :D
Zielona była pierwsza i okazała się maską, która mnie urzekła od samego otwarcia! Pachnie bosko! Trochę 'trawiasto' ale w większości zapach kojarzy się z facetem i jest lekko męski co mi bardzo, ale to bardzo odpowiada! Piankowa? a owszem - to jedna z lepszych, puszystych zielonych form z jakimi miałam styczność a nakładanie jej na buzię jest dla mnie czystą frajdą! Już podczas mycia buzi a raczej podczas jej zmywania czuć, że cera jest inna. Zostawiając maskę na buzi lekko zasycha i jeśli przejedziecie np po policzku ręką zauważycie, że delikatnie się ta maź roluje (bez użycia wody) bo z wodą jej zmycie to pestka.
Co daje? Oczywiście różnica jest ogromna bo już w trakcie mycia czuć, że buzia jest matowa i to faktycznie tu jest 'wow'. Cera jest mocno zmatowiona (ku mojej rozpaczy ja mogę ją stosować raz w tygodniu bo inaczej mnie przesuszy), pory są zamknięte, zaczerwienie mniejsza a cała buzia jest bardzo czysta aż wręcz pokuszę się o stwierdzenia, że skóra aż skrzypi. To naprawdę mocno oczyszczająca maska, która łagodzi wszelkie zmiany na buzi czy stany zapalne - wiadomo, że ich nie likwiduje, ale sprawia, że te zmiany sa mniejsze i to jest bardzo widoczne. Właściwie ten efekt utrzymuje się dość długo (zamknięte pory czy zmniejszone zmiany skórne) . Niestety dla mnie ten mat jest za mocny więc od razu się ratuje kremem ale to nie pozbawia maski jej dobrego działania. I tak w niej wygląda się jak księżniczka Fiona :D
Dla kogo? Posiadaczki cery tłustej, zanieczyszczonej czy mieszanej powinny ją wypróbować.
Poszła jako druga i z nią mam większy kłopot a jak wiecie z wpisu z 'chcę to ...' któraś tam edycja to na nią miałam ogromną chrapkę. I tu i się trochę rozczarowałam. Zaczynając od zapachu, którego mój nos nie odnotowuje bo jest słabo wyczuwalny a skończywszy na buraczkowym kolorze, który trochę mi przypomina ten słynny krwawy peeling z The Ordinary. Ma piankową konsystencję, która dobrze się rozprowadza i częściowo się wchłania więc sprawia, że skóra wydaje się mega zaczerwieniona.
Co daje? Problem jest w jej zmyciu bo przez to, że maska 'wsiąka' w skórę ciężko pozbyć się tej 'czerwonej' buzi jak u apacza i jej zmywanie trwa dłuższą chwilę. Skoro już mnie wkurza etap zmywania to co z działaniem? Owszem maska oczyszcza ale powiem Wam, że to dobra maska aby użyć ją przed peelingiem bo oczyszcza tak, że pory są otwarte a raczej na tyle uwidocznione, że dobry peeling może bez trudu pozbyć się brudu (jaki rym) :D. Nałożyłam kiedyś po niej maskę oczyszczającą (zwykłą w saszetce) i wiecie, cera była znacznie czystsza i bardziej zadbana niż po użyciu samej acai. Bo to smoothie solo mało co robi ino wkur.wia :D. Jako kolejny krok w pielęgnacji czy podkład do czegoś innego oczyszczającego - owszem, da radę ale jeśli liczycie, że sama będzie super oczyszczać to jednak nie. Aaa i zostawia lepką warstwę na buzi.
Dla kogo? Jako podkład czy kolejny krok w pielęgnacji dla wszystkich ale celuje bardziej w cerę mieszaną czy trądzikową.
I to jest totalna petarda! Sztos zapachowy! To jest cudo!
Wśród tych wszystkich masek to właśnie ta bananowa wiedzie prym w kwestii zapachu! Pachnie soczyście i owocowo, jakby ktoś kilkanaście bananów rozgniótł widelcem! Rachnie realnie i naprawdę smakowicie! Do tego ta żółta musowa konsystencja, która się dobrze nakłada i to jedyna maseczka, która się wchłania.
Co daje? Odżywienie i nawilżenie. Jak dla mnie ta maska działa jak taki lekki krem nawilżający i mimo, że to nawilżenie jest ok bo utrzymuje się przez kilka godzin to dla cer bardziej wymagających może być za małe. Jako taki jednorazowy zastrzyk nawilżenia? Owszem, sprawdzi się wyśmienicie. Buzia po tej masce jest mięciutka i miła w dotyku, łatwo i szybko rozprawia się z jakimiś suchymi miejscami na niej, nie zostawia tłustej warstwy no i jeszcze chwilę po jej zmyciu (bo zawsze myję buzię po każdej z tych masek) można czuć jej bananowy aromat. W swoim odżywczym działaniu sprawdza się dobrze i żadnych zastrzeżeń do niej nie mam, bo i konsystencja i zapach i działanie mi odpowiada.
Dla kogo? Na mojej cerze (w kierunku normalnej) sprawdziła się dobrze więc powiem jeszcze, że dla cer suchych czy szukających nawilżenia powinna także się sprawdzić (ale uwaga, to nawilżenie dla mnie jest wystarczające dla cer, które szukają mocnego działania może być ono za małe).
I zaczynają się większe schody bo o ile z maseczką acai miałam drobne kłopoty to z pozostałymi dwoma sprawa wygląda inaczej. Z tą z muesli podobnie - wygląda fajnie, w kremowej konsystencji ma zatopione czarne kawałki (powiedzmy drobinki), które nie wiem po co są bo ani nie drapią ni nic i też się nie rozpuszczają. I ma bardzo dziwny zapach, nie czuję w tym muesli.
Co daje? Pierwszy raz kiedy ją nałożyłam moja buzia zareagowała ...wypryskami! Zrobiłam ją wieczorem, a rano obudziłam się z kilkoma bolącymi zmianami na buzi jednak byłam przed okresem więc pomyślałam, ze może to wina hormonów i dałam maseczce drugą szanse dopiero po dość długim czasie.
Za drugim razem było już znacznie lepiej - widocznie poprzednio górę wzięły hormony bo teraz nie stało się nic złego. Maseczka nie wchłania się, nie roluje i zmywa się dość dobrze. Po jej zmyciu buzia jest ładnie oczyszczona ale też mocno zmatowiona więc ciężko mi powiedzieć coś o jej kojącym działaniu. Mogłabym powiedzieć, że oczyszcza lepiej niż wersja zielona bo tu także po jej zastosowaniu skóra skrzypi z tym, że maska ma dziwną 'sposobność' wyciągania wszelkich niedoskonałości 'na wierzch' - w sensie jak na dłoni widać na buzi miejsca gdzie ma być pryszcz czy jakieś zaczerwienienie i to mnie przeraziło. Myślałam, że rano obudzę się z tym na wierzchu a tu mile się zaskoczyłam - odniosłam wrażenie że maseczka w jakiś sposób złagodziła takie stany i mało tego rano buzia wyglądała na bardziej wypoczętą z tym, że ten efekt przyszedł dopiero po czasie.
Dla kogo? Cera trądzikowa, mieszana i tłusta bo daje mocny mat, oczyszcza a całe to 'ukojenia' można zauważyć dopiero po kilku godzinach.
Całkiem nowe doznania zmysłowe! Daj się skusić maseczkom o apetycznych konsystencjach i kolorach, inspirowanym między innymi trendem #Instafood. Wolisz raczej Muesli, Smoothie, piankę czy krem?
Sea, Fun & Sun... Tego lata SEPHORA Collection proponuje kolekcję kosmetyków well-being w odlotowych opakowaniach i pomysłowych recepturach!
Zamaskowane od stóp głów, z aksamitnie gładkim ciałem, piękną skórą, oczyszczonymi porami po sam czubek nosa, możemy ze spokojem czekać na gorące dni…
Najbardziej kuszące? Nowa kolekcja maseczek o niespotykanych konsystencjach #instalook
Maseczka piankowa konopna - przeciwdziała niedoskonałością
Zielona była pierwsza i okazała się maską, która mnie urzekła od samego otwarcia! Pachnie bosko! Trochę 'trawiasto' ale w większości zapach kojarzy się z facetem i jest lekko męski co mi bardzo, ale to bardzo odpowiada! Piankowa? a owszem - to jedna z lepszych, puszystych zielonych form z jakimi miałam styczność a nakładanie jej na buzię jest dla mnie czystą frajdą! Już podczas mycia buzi a raczej podczas jej zmywania czuć, że cera jest inna. Zostawiając maskę na buzi lekko zasycha i jeśli przejedziecie np po policzku ręką zauważycie, że delikatnie się ta maź roluje (bez użycia wody) bo z wodą jej zmycie to pestka.
Co daje? Oczywiście różnica jest ogromna bo już w trakcie mycia czuć, że buzia jest matowa i to faktycznie tu jest 'wow'. Cera jest mocno zmatowiona (ku mojej rozpaczy ja mogę ją stosować raz w tygodniu bo inaczej mnie przesuszy), pory są zamknięte, zaczerwienie mniejsza a cała buzia jest bardzo czysta aż wręcz pokuszę się o stwierdzenia, że skóra aż skrzypi. To naprawdę mocno oczyszczająca maska, która łagodzi wszelkie zmiany na buzi czy stany zapalne - wiadomo, że ich nie likwiduje, ale sprawia, że te zmiany sa mniejsze i to jest bardzo widoczne. Właściwie ten efekt utrzymuje się dość długo (zamknięte pory czy zmniejszone zmiany skórne) . Niestety dla mnie ten mat jest za mocny więc od razu się ratuje kremem ale to nie pozbawia maski jej dobrego działania. I tak w niej wygląda się jak księżniczka Fiona :D
Dla kogo? Posiadaczki cery tłustej, zanieczyszczonej czy mieszanej powinny ją wypróbować.
Maseczka smoothie acai - oczyszczająca
Poszła jako druga i z nią mam większy kłopot a jak wiecie z wpisu z 'chcę to ...' któraś tam edycja to na nią miałam ogromną chrapkę. I tu i się trochę rozczarowałam. Zaczynając od zapachu, którego mój nos nie odnotowuje bo jest słabo wyczuwalny a skończywszy na buraczkowym kolorze, który trochę mi przypomina ten słynny krwawy peeling z The Ordinary. Ma piankową konsystencję, która dobrze się rozprowadza i częściowo się wchłania więc sprawia, że skóra wydaje się mega zaczerwieniona.
Co daje? Problem jest w jej zmyciu bo przez to, że maska 'wsiąka' w skórę ciężko pozbyć się tej 'czerwonej' buzi jak u apacza i jej zmywanie trwa dłuższą chwilę. Skoro już mnie wkurza etap zmywania to co z działaniem? Owszem maska oczyszcza ale powiem Wam, że to dobra maska aby użyć ją przed peelingiem bo oczyszcza tak, że pory są otwarte a raczej na tyle uwidocznione, że dobry peeling może bez trudu pozbyć się brudu (jaki rym) :D. Nałożyłam kiedyś po niej maskę oczyszczającą (zwykłą w saszetce) i wiecie, cera była znacznie czystsza i bardziej zadbana niż po użyciu samej acai. Bo to smoothie solo mało co robi ino wkur.wia :D. Jako kolejny krok w pielęgnacji czy podkład do czegoś innego oczyszczającego - owszem, da radę ale jeśli liczycie, że sama będzie super oczyszczać to jednak nie. Aaa i zostawia lepką warstwę na buzi.
Dla kogo? Jako podkład czy kolejny krok w pielęgnacji dla wszystkich ale celuje bardziej w cerę mieszaną czy trądzikową.
Maseczka kremowa bananowa - odżywcza
Wśród tych wszystkich masek to właśnie ta bananowa wiedzie prym w kwestii zapachu! Pachnie soczyście i owocowo, jakby ktoś kilkanaście bananów rozgniótł widelcem! Rachnie realnie i naprawdę smakowicie! Do tego ta żółta musowa konsystencja, która się dobrze nakłada i to jedyna maseczka, która się wchłania.
Co daje? Odżywienie i nawilżenie. Jak dla mnie ta maska działa jak taki lekki krem nawilżający i mimo, że to nawilżenie jest ok bo utrzymuje się przez kilka godzin to dla cer bardziej wymagających może być za małe. Jako taki jednorazowy zastrzyk nawilżenia? Owszem, sprawdzi się wyśmienicie. Buzia po tej masce jest mięciutka i miła w dotyku, łatwo i szybko rozprawia się z jakimiś suchymi miejscami na niej, nie zostawia tłustej warstwy no i jeszcze chwilę po jej zmyciu (bo zawsze myję buzię po każdej z tych masek) można czuć jej bananowy aromat. W swoim odżywczym działaniu sprawdza się dobrze i żadnych zastrzeżeń do niej nie mam, bo i konsystencja i zapach i działanie mi odpowiada.
Dla kogo? Na mojej cerze (w kierunku normalnej) sprawdziła się dobrze więc powiem jeszcze, że dla cer suchych czy szukających nawilżenia powinna także się sprawdzić (ale uwaga, to nawilżenie dla mnie jest wystarczające dla cer, które szukają mocnego działania może być ono za małe).
Maseczka muesli owsiane - kojąca
Co daje? Pierwszy raz kiedy ją nałożyłam moja buzia zareagowała ...wypryskami! Zrobiłam ją wieczorem, a rano obudziłam się z kilkoma bolącymi zmianami na buzi jednak byłam przed okresem więc pomyślałam, ze może to wina hormonów i dałam maseczce drugą szanse dopiero po dość długim czasie.
Za drugim razem było już znacznie lepiej - widocznie poprzednio górę wzięły hormony bo teraz nie stało się nic złego. Maseczka nie wchłania się, nie roluje i zmywa się dość dobrze. Po jej zmyciu buzia jest ładnie oczyszczona ale też mocno zmatowiona więc ciężko mi powiedzieć coś o jej kojącym działaniu. Mogłabym powiedzieć, że oczyszcza lepiej niż wersja zielona bo tu także po jej zastosowaniu skóra skrzypi z tym, że maska ma dziwną 'sposobność' wyciągania wszelkich niedoskonałości 'na wierzch' - w sensie jak na dłoni widać na buzi miejsca gdzie ma być pryszcz czy jakieś zaczerwienienie i to mnie przeraziło. Myślałam, że rano obudzę się z tym na wierzchu a tu mile się zaskoczyłam - odniosłam wrażenie że maseczka w jakiś sposób złagodziła takie stany i mało tego rano buzia wyglądała na bardziej wypoczętą z tym, że ten efekt przyszedł dopiero po czasie.
Dla kogo? Cera trądzikowa, mieszana i tłusta bo daje mocny mat, oczyszcza a całe to 'ukojenia' można zauważyć dopiero po kilku godzinach.
od lewej: acai, grejpfrut, muesli, banan, konopia
Maseczka peelingująca z grejpfrutem
I tu całkowicie mówię jej nie. Zaczynając od zapachu, który dosłownie stoi na granicy aromatu kostki do wc a kończąc na jej zachowaniu. w roli typowej maski kompletnie się nie sprawdza - bo po jej zmyciu miałam wrażenie, że buzia jest nadal brudna, szara. Dodajmy do tego małe, naprawdę małe drobinki, które nie są nic ostre tylko lekko 'miziają' skórę i mamy wielkie 'NIE'.
Co daje? Faktycznie ta maska ma żelową formułę z drobinkami, które jak dla mnie nic nie robią i sprawdzi się jak peeling dla kogoś kto nie wymaga dobrego 'tarcia' czyli zwyczajnie 'byle jak byle by było'. Lepiej się sprawdza jako środek myjący buzię - traktują ją wtedy jak zwyczajny żel z dodatkiem i tu powiem, że mimo tego to nie zdecydowałabym się na zakup tej wersji. Gdy stosuje się ją jako żel to ładnie oczyszcza buzię i sprawia, że staje się ona jaśniejsza ale jednocześnie bardziej 'sucha'. Mogłabym powiedzieć, że cera jest 'matowa' ale czasami towarzyszy mi tu uczucie ściągnięcia więc matem tego nazwać nie mogę. Ma także wpływ na wszelkie zmiany na buzi bo jako żel sprawia, że stają się one mniejsze. I tyle. Działanie nie jest jakieś spektakularne ot, co oczyści buzię, sprawi, że będzie sucha (nie matowa, tylko zwyczajnie sucha) i lekko zniweluje zmiany skórne. A o efekcie peelingu tu mowy nie ma bo tych drobinek jest tyle co kot napłakał...
Dla kogo? Gdyby ode mnie to zależało to bym powiedziała, że dla nikogo ale może cery tłuste czy trądzikowe by były zadowolone.
Uff cała piątka za mną - jak widać wg mnie większość tych masek bardziej przypasuje cerom tłustym, mieszanym czy trądzikowym. Ciężko też odnieść się do ich ukierunkowanego działania bo w sumie można zauważyć, że działają na podobnej zasadzie. Moim faworytem tu jest wersja bananowa i nie tylko ze względu na zapach i wersja zielona. Reszta taka średnia, nic specjalnego :-D. Co do wydajności - niby każda maska ma starczyć na 5 użyć ale to tylko zależy od Was - od tego czy wolicie kłaść ją grubiej, cieniej czy na wybrane partie - bo np ta z peelingiem starczyła mi na jakieś 8 użyć (jako żel) a zielona wersja dopiero po 6 użyciu zaczyna dobijać dna.
Znacie te maski? Macie chęć na jakąś?
Sephora 50 ml/ 30 zł
Co daje? Faktycznie ta maska ma żelową formułę z drobinkami, które jak dla mnie nic nie robią i sprawdzi się jak peeling dla kogoś kto nie wymaga dobrego 'tarcia' czyli zwyczajnie 'byle jak byle by było'. Lepiej się sprawdza jako środek myjący buzię - traktują ją wtedy jak zwyczajny żel z dodatkiem i tu powiem, że mimo tego to nie zdecydowałabym się na zakup tej wersji. Gdy stosuje się ją jako żel to ładnie oczyszcza buzię i sprawia, że staje się ona jaśniejsza ale jednocześnie bardziej 'sucha'. Mogłabym powiedzieć, że cera jest 'matowa' ale czasami towarzyszy mi tu uczucie ściągnięcia więc matem tego nazwać nie mogę. Ma także wpływ na wszelkie zmiany na buzi bo jako żel sprawia, że stają się one mniejsze. I tyle. Działanie nie jest jakieś spektakularne ot, co oczyści buzię, sprawi, że będzie sucha (nie matowa, tylko zwyczajnie sucha) i lekko zniweluje zmiany skórne. A o efekcie peelingu tu mowy nie ma bo tych drobinek jest tyle co kot napłakał...
Dla kogo? Gdyby ode mnie to zależało to bym powiedziała, że dla nikogo ale może cery tłuste czy trądzikowe by były zadowolone.
Uff cała piątka za mną - jak widać wg mnie większość tych masek bardziej przypasuje cerom tłustym, mieszanym czy trądzikowym. Ciężko też odnieść się do ich ukierunkowanego działania bo w sumie można zauważyć, że działają na podobnej zasadzie. Moim faworytem tu jest wersja bananowa i nie tylko ze względu na zapach i wersja zielona. Reszta taka średnia, nic specjalnego :-D. Co do wydajności - niby każda maska ma starczyć na 5 użyć ale to tylko zależy od Was - od tego czy wolicie kłaść ją grubiej, cieniej czy na wybrane partie - bo np ta z peelingiem starczyła mi na jakieś 8 użyć (jako żel) a zielona wersja dopiero po 6 użyciu zaczyna dobijać dna.
Znacie te maski? Macie chęć na jakąś?
Sephora 50 ml/ 30 zł