2 pytania do ...: Agata Ma Nosa / Elfnaczi / Okiem Justyny
By Rupieciarnia drobiazgów - 00:36
Zawsze kiedy wpadnę na jakiś moim zdaniem genialny pomysł na nowy wpis czy cykl postów na blogu to najpierw wspominam o tym na InstaStories i proszę Was o zdanie. Tak samo było w tym przypadku: w środku nocy napisałam, że chciałabym stworzyć cykl z dwoma pytaniami na które będą odpowiadać blogerki. Sęk w tym, że nie chcę by to był coś prostego i banalnego (wiecie typu: skąd pomysł na bloga) a coś co da do myślenia nie tylko im ale tym, którzy będą czytać ich odpowiedzi. Ku mojemu zdziwieniu odzew mnie przerósł, ba nawet nie spodziewałam się, że będą chętni a tu proszę - sama musiałam wybrać 3 osoby do 'tablicy' ;D. Dlatego dziś mały debiut serii, którą mam nadzieję przyjmiecie dość ciepło :)
A do tablicy idą: Agata (Agata Ma Nosa), Natalia (Elfnaczi) i Justyna (Okiem Justyny). Kiedyś polecałam ich blogi teraz przyszła pora by same powiedziały coś na ten temat ;). Każdy z tych blogów znam już jakiś czas (jak nie lat) więc jestem wdzięczna, że tak 'doświadczone' osoby odpowiadają jako pierwsze ;)
1. Zazwyczaj młodym bloggerem radzi się co robić na samym początku, ogólnie służy się pomocą. Mnie jednak ciekawi przed czym ostrzegłabyś nowych twórców (starych też), czego powinni unikać? Czego nie robić?
Agata: Nie wiem czego nie powinni robić. Wiem tylko tyle, że powinni starać się być sobą bo to najważniejsza wartość. Nie kopiujcie innych, pokazujcie swoją osobowość bo na pewno jest ciekawa i wyjątkowa!
Natalia: Każdy blogger powinien wiedzieć, że w czeluściach internetu i blogosfery będą czyhać na niego pułapki - jedne mniej groźne, inne bardziej, ale mogą zrazić do niego czytelników, a przecież nie jest to coś, do czego wszyscy z nas dążą. Postanowiłam odpowiedzieć na to pytanie na swoim przykładzie. Po pierwsze - nie znikaj na długo bez zapowiedzi. Zarówno wśród młodych, jak i starszych blogerów zdarzają się takie "przerwy widmo" i niestety nie wpływa to pozytywnie na wizerunek i wśród czytelników, i botów google. Znikanie z bloga nie tylko psuje nam zasięgi, ale zraża czytelników -często wielu z nich czeka z niecierpliwością na nowy wpis, a jeśli nie pojawia się on od dłuższego czasu, a autor nie daje znaku życia - przestają odwiedzać dany serwis. Dzięki temu można doprowadzić blog do śmierci naturalnej, co jest raczej smutnym zjawiskiem. Po drugie - nie bierz wszystkiego jak leci. Wiem, że współprace są kuszące, sama początkowo odrzucałam tylko te najdziwniejsze oferty, ale teraz, po kilku latach blogowania przyznam, że warto decydować się tylko na takie, które nas interesują. Może to być barter (jeśli jest warty naszej pracy), może być wpis sponsorowany - byleby na blogu kosmetycznym nie pojawiały się treści o najnowszej krajalnicy do chleba albo gadżetach intymnych - przyjmijmy, że nasi odbiorcy woleliby czytać coś, co jest powiązane z tematyką bloga. Z bardziej przyziemnych spraw - nie warto robić sobie wrogów, choć to niełatwa sztuka. Ja na szczęście nie dorobiłam się jeszcze hejtera - uff. Staram się żyć ze wszystkimi w zgodzie, a jeśli ktoś mi nie pasuje - po prostu udaję , że dana osoba nie istnieje. Przestałam się mieszać w intrygi, robię swoje i jak widać - praca popłaca. Ostatnia już rada - nie pisz na siłę. Czasem warto zrezygnować z jednego artykułu w tygodniu, napisać jeden czy dwa, ale dobre i dopracowane. Przyznam, że na początku ciężko było mi zaakceptować taką rezygnację, ale ostatecznie stwierdziłam, że dobrze mi to robi, bo reset pozwala skupić myśli i skoncentrować się na zadaniu - po przerwie, nawet dwu czy trzydniowej posty piszą się same, a ja mam ochotę zasiąść do bloga. Pamiętajcie, że pisanie na jego łamach ma być przyjemnością, a nie przymusem.
A... Byłabym zapomniała. Nie wrzucajcie co tydzień recenzji nowego kremu. Nie da się przetestować kosmetyku pielęgnacyjnego w kilka dni, oszukujecie przez to swoich czytelników, polecacie produkt, który być może nie jest tego wart i narażacie ich na straty. Pamiętajcie - karma wraca ;)
Justyna: Przede wszystkim nie nastawiać się na ekspresowy sukces, światowy fejm, miliony współprac i rzesze fanów. Zdaję sobie sprawę, że to ta przyjemna strona tworzenia w sieci, ale nie od razu tu z takimi… Najpierw trzeba coś pokazać, czymś się wykazać, być wytrwałym, posiadać pasję. A druga sprawa. Dość uszczypliwa. Kupowanie followersów to słaby pomysł. Mnóstwo moich blogowych koleżanek to robi i najzwyczajniej straciły w moich oczach wiele. Może i firmy się nie zorientują (choć jeśli nie, to słaby ten PR mają), może i ludzie się nie zorientują, ale czy naprawdę warto tak przed samym sobą kłamać? Twórco, na to musisz odpowiedzieć sobie sam - co jest Twoim priorytetem?
2. Masz wiele świetnych wpisów! Czy umiesz wskazać swój najlepszy wpis - być może taki dzięki któremu zrozumiałaś, że blogowanie to coś więcej, wpis z którego jesteś dumna (jaki? jaki?)?A skoro i taki wpis jest to czy jest jakaś publikacja z której nie jesteś zadowolona?
Agata: Moje ulubione wpisy na blogu to projekt Geeks, nowy projekt Kosmetyczka i wszystkie te, dzięki którym mogę poznać nowych ludzi lub mogłabym poznać. Czasami, gdy przeglądam początki bloga to przyznam szczerze - jest to dość zabawne, ale nie kasuję tych postów, to fajna pamiątka i element rozwoju.
Natalia: Nie mam ulubionego wpisu, za to mam ulubione kategorie. Bardzo cenię swoje wpisy z recenzjami - zawsze bardzo się do nich przykładam, najpierw długo testuję kosmetyk, potem opisuję każdy aspekt jego stosowania oraz "dane techniczne". Wielką frajdę sprawia mi czytanie składów i mam wrażenie, że jest to pomocne dla czytelników - nie ograniczam się do przetłumaczenia samych nazw, a wspominam o każdym składniku , jego działaniu i właściwościach. Dzięki temu czytelnicy nie tylko uczą się rozpoznawać dobre składniki, ale mogą też szybko sprawdzić, czy dany kosmetyk nie zawiera czegoś, co im szkodzi, powoduje uczulenie albo po prostu się u nich nie sprawdza. Dodatkowo jestem dumna z tego, że nie boję się pokazać bez makijażu i pisać o problemie z trądzikiem. Początkowo było to dla mnie trudne, ale z perspektywy czasu widzę, że bardzo pomogło mi zaakceptować fakt, jak wygląda moja skóra - wyjście saute nie stanowi teraz dla mnie większego problemu. Oprócz tego mogę pomóc innym uwierzyć w siebie i zaakceptować nawet te słabsze strony. Widzą, że cierpliwość popłaca, bo zmiana zaszła u mnie ogromna. A co do niezadowolenia - ja zawsze marudzę i umiem się przyczepić do wszystkiego - często marudzę nad zdjęciami, brakuje mi wprawnej ręki do pięknych kompozycji.
Justyna: Wydaje mi się, że przełomowego wpisu, który coś tam mi udowodnił nie ma. Każdy z nich składa się na mój cały pogląd na sprawę. Jednak taki, którego z pewnością nie wstydziłabym się nikomu pokazać jest ten wpis: http://www.okiemjustyny.pl/2018/04/tradzik-curacne-skutki-uboczne-izotek-przebieg-leczenia.html Wiesz dlaczego? Bo po raz pierwszy pokazałam się bez jakiegokolwiek retuszu. I mimo, że niejednokrotnie dodawałam zdjęcia(często komiczne), w których nie mam na sobie makijażu, to jednak zawsze gdzieś ten retusz się przewijał. Tutaj tematyka wymagała ode mnie pokazania się taką jaką jestem. No właśnie. I jestem. I dzielę się też trochę swoją prywatnością. A to nie częsty widok.
A do tablicy idą: Agata (Agata Ma Nosa), Natalia (Elfnaczi) i Justyna (Okiem Justyny). Kiedyś polecałam ich blogi teraz przyszła pora by same powiedziały coś na ten temat ;). Każdy z tych blogów znam już jakiś czas (jak nie lat) więc jestem wdzięczna, że tak 'doświadczone' osoby odpowiadają jako pierwsze ;)
1. Zazwyczaj młodym bloggerem radzi się co robić na samym początku, ogólnie służy się pomocą. Mnie jednak ciekawi przed czym ostrzegłabyś nowych twórców (starych też), czego powinni unikać? Czego nie robić?
Agata: Nie wiem czego nie powinni robić. Wiem tylko tyle, że powinni starać się być sobą bo to najważniejsza wartość. Nie kopiujcie innych, pokazujcie swoją osobowość bo na pewno jest ciekawa i wyjątkowa!
Natalia: Każdy blogger powinien wiedzieć, że w czeluściach internetu i blogosfery będą czyhać na niego pułapki - jedne mniej groźne, inne bardziej, ale mogą zrazić do niego czytelników, a przecież nie jest to coś, do czego wszyscy z nas dążą. Postanowiłam odpowiedzieć na to pytanie na swoim przykładzie. Po pierwsze - nie znikaj na długo bez zapowiedzi. Zarówno wśród młodych, jak i starszych blogerów zdarzają się takie "przerwy widmo" i niestety nie wpływa to pozytywnie na wizerunek i wśród czytelników, i botów google. Znikanie z bloga nie tylko psuje nam zasięgi, ale zraża czytelników -często wielu z nich czeka z niecierpliwością na nowy wpis, a jeśli nie pojawia się on od dłuższego czasu, a autor nie daje znaku życia - przestają odwiedzać dany serwis. Dzięki temu można doprowadzić blog do śmierci naturalnej, co jest raczej smutnym zjawiskiem. Po drugie - nie bierz wszystkiego jak leci. Wiem, że współprace są kuszące, sama początkowo odrzucałam tylko te najdziwniejsze oferty, ale teraz, po kilku latach blogowania przyznam, że warto decydować się tylko na takie, które nas interesują. Może to być barter (jeśli jest warty naszej pracy), może być wpis sponsorowany - byleby na blogu kosmetycznym nie pojawiały się treści o najnowszej krajalnicy do chleba albo gadżetach intymnych - przyjmijmy, że nasi odbiorcy woleliby czytać coś, co jest powiązane z tematyką bloga. Z bardziej przyziemnych spraw - nie warto robić sobie wrogów, choć to niełatwa sztuka. Ja na szczęście nie dorobiłam się jeszcze hejtera - uff. Staram się żyć ze wszystkimi w zgodzie, a jeśli ktoś mi nie pasuje - po prostu udaję , że dana osoba nie istnieje. Przestałam się mieszać w intrygi, robię swoje i jak widać - praca popłaca. Ostatnia już rada - nie pisz na siłę. Czasem warto zrezygnować z jednego artykułu w tygodniu, napisać jeden czy dwa, ale dobre i dopracowane. Przyznam, że na początku ciężko było mi zaakceptować taką rezygnację, ale ostatecznie stwierdziłam, że dobrze mi to robi, bo reset pozwala skupić myśli i skoncentrować się na zadaniu - po przerwie, nawet dwu czy trzydniowej posty piszą się same, a ja mam ochotę zasiąść do bloga. Pamiętajcie, że pisanie na jego łamach ma być przyjemnością, a nie przymusem.
A... Byłabym zapomniała. Nie wrzucajcie co tydzień recenzji nowego kremu. Nie da się przetestować kosmetyku pielęgnacyjnego w kilka dni, oszukujecie przez to swoich czytelników, polecacie produkt, który być może nie jest tego wart i narażacie ich na straty. Pamiętajcie - karma wraca ;)
Justyna: Przede wszystkim nie nastawiać się na ekspresowy sukces, światowy fejm, miliony współprac i rzesze fanów. Zdaję sobie sprawę, że to ta przyjemna strona tworzenia w sieci, ale nie od razu tu z takimi… Najpierw trzeba coś pokazać, czymś się wykazać, być wytrwałym, posiadać pasję. A druga sprawa. Dość uszczypliwa. Kupowanie followersów to słaby pomysł. Mnóstwo moich blogowych koleżanek to robi i najzwyczajniej straciły w moich oczach wiele. Może i firmy się nie zorientują (choć jeśli nie, to słaby ten PR mają), może i ludzie się nie zorientują, ale czy naprawdę warto tak przed samym sobą kłamać? Twórco, na to musisz odpowiedzieć sobie sam - co jest Twoim priorytetem?
2. Masz wiele świetnych wpisów! Czy umiesz wskazać swój najlepszy wpis - być może taki dzięki któremu zrozumiałaś, że blogowanie to coś więcej, wpis z którego jesteś dumna (jaki? jaki?)?A skoro i taki wpis jest to czy jest jakaś publikacja z której nie jesteś zadowolona?
Agata: Moje ulubione wpisy na blogu to projekt Geeks, nowy projekt Kosmetyczka i wszystkie te, dzięki którym mogę poznać nowych ludzi lub mogłabym poznać. Czasami, gdy przeglądam początki bloga to przyznam szczerze - jest to dość zabawne, ale nie kasuję tych postów, to fajna pamiątka i element rozwoju.
Natalia: Nie mam ulubionego wpisu, za to mam ulubione kategorie. Bardzo cenię swoje wpisy z recenzjami - zawsze bardzo się do nich przykładam, najpierw długo testuję kosmetyk, potem opisuję każdy aspekt jego stosowania oraz "dane techniczne". Wielką frajdę sprawia mi czytanie składów i mam wrażenie, że jest to pomocne dla czytelników - nie ograniczam się do przetłumaczenia samych nazw, a wspominam o każdym składniku , jego działaniu i właściwościach. Dzięki temu czytelnicy nie tylko uczą się rozpoznawać dobre składniki, ale mogą też szybko sprawdzić, czy dany kosmetyk nie zawiera czegoś, co im szkodzi, powoduje uczulenie albo po prostu się u nich nie sprawdza. Dodatkowo jestem dumna z tego, że nie boję się pokazać bez makijażu i pisać o problemie z trądzikiem. Początkowo było to dla mnie trudne, ale z perspektywy czasu widzę, że bardzo pomogło mi zaakceptować fakt, jak wygląda moja skóra - wyjście saute nie stanowi teraz dla mnie większego problemu. Oprócz tego mogę pomóc innym uwierzyć w siebie i zaakceptować nawet te słabsze strony. Widzą, że cierpliwość popłaca, bo zmiana zaszła u mnie ogromna. A co do niezadowolenia - ja zawsze marudzę i umiem się przyczepić do wszystkiego - często marudzę nad zdjęciami, brakuje mi wprawnej ręki do pięknych kompozycji.
Justyna: Wydaje mi się, że przełomowego wpisu, który coś tam mi udowodnił nie ma. Każdy z nich składa się na mój cały pogląd na sprawę. Jednak taki, którego z pewnością nie wstydziłabym się nikomu pokazać jest ten wpis: http://www.okiemjustyny.pl/2018/04/tradzik-curacne-skutki-uboczne-izotek-przebieg-leczenia.html Wiesz dlaczego? Bo po raz pierwszy pokazałam się bez jakiegokolwiek retuszu. I mimo, że niejednokrotnie dodawałam zdjęcia(często komiczne), w których nie mam na sobie makijażu, to jednak zawsze gdzieś ten retusz się przewijał. Tutaj tematyka wymagała ode mnie pokazania się taką jaką jestem. No właśnie. I jestem. I dzielę się też trochę swoją prywatnością. A to nie częsty widok.
Wpis, z którego nie do końca jestem zadowolona? Myślę,
że jest ich mnóstwo, ale to raczej ze względu na zdjęcia i
zauważam to dopiero po czasie(w końcu się rozwijam). Mam zasadę,
że nie opublikuję czegoś, co mnie totalnie nie zadowala.
Coś z bardziej aktualnych? Proszę bardzo. Październik 2017: http://www.okiemjustyny.pl/2017/10/lipart-sztuka-dla-sztuki.html Sam tekst jest spoko, ale nie wszystkie moje prace już mi się podobają i gdybym mogła, to wykasowałabym je jak najszybciej, ale walczę z tym. Dobrze jest widzieć swój progres na przestrzeni czasu. To motywuje do dalszej, cięższej pracy nad sobą i uzmysławia ile jeszcze nie umiem, a chciałabym.
Coś z bardziej aktualnych? Proszę bardzo. Październik 2017: http://www.okiemjustyny.pl/2017/10/lipart-sztuka-dla-sztuki.html Sam tekst jest spoko, ale nie wszystkie moje prace już mi się podobają i gdybym mogła, to wykasowałabym je jak najszybciej, ale walczę z tym. Dobrze jest widzieć swój progres na przestrzeni czasu. To motywuje do dalszej, cięższej pracy nad sobą i uzmysławia ile jeszcze nie umiem, a chciałabym.
Mamy to! Dziękuję dziewczyny, bardzo bardzo ♥
A teraz jak to z Wami jest w tej kwestii? Zgadzacie się z nimi (bo ja tak!)?
Poza tym, kto chętny do kolejnej odpowiedzi?:D