Początek kwietnia to także koniec świąt Wielkanocnych - mam nadzieję, że chociaż odrobinę udało Wam się odpocząć i naładować baterie po kilku dniach laby z rodziną ;). Przyznaję szczerze, że wczorajszy dzień zaliczam do udanych, w moim (naszym) życiu szykują się spore zmiany i świąteczna niedziela była dniem pełnym zabawy zaś dzisiaj było już źle ... Nie bacząc na to korzystając ze słoneczka postanowiłam zrobić zdjęcia i pokazać Wam co mi wpadło w marcu do kosmetyczki ;) A było tego od groma!
Na zdjęciu zbiorczym nie załapało się wszystko ... To tylko część, no dobra większa część tego co od początku marca chomikowałam w dwóch prezentowych torbach w mojej szafie! Pora rozłożyć każdą przesyłkę na czynniki pierwsze - aaa no tak, nie zrobiłam w tym miesiącu żadnych zakupów - cóż, w nadmiarze tych nowości nie czułam żadnej potrzeby zakupowej ;D
Drugi bądź trzeci raz udało mi się dostać do testowania na stronie wizaz.pl - tym razem była to akcja z testowaniem kosmetyków marki Loreal. W moje łapki wpadły dwa cukrowe scruby do twarzy: odżywczy i rozświetlający (będzie o nich osobna notka) i baza pod makijaż ... która jest gówniana! Zaczerwień nie kryje i ma drobinki brokatu jak kula dyskotekowa - koszmar! Nie kupujcie zielonej wersji! Ja swoją użyłam zaledwie dwa razy (raz na buzi) i raz na ręce i byłam przerażona jak ten brokat wygląda na pysku!
Teraz się pewnie dziwicie co to tu robi ... wszak ja zawsze mówię, że nie znoszę zapachów Mugler ... No nie znoszę ale co zrobię, że na stronie Douglas wygrałam ten flakon? Mugler Aura cóż nie ma między nami miłości , jest zupełnie tak jak sobie wyobrażałam ten zapach ... postaram się go zrecenzować w tym miesiącu a tymczasem przyznaję, że podoba mi się flakon ;)
Chociaż z żelu aloesowego najbardziej się cieszy mama ;D. Oprócz tego znalazłam też lakieras do pazurów (a to było zanim hybrydkę zrobiłam ;D, jak tylko ściągnę pazury to zacznę używać), a w opakowaniu Etude House była urocza opaska z kocimi uszkami, którą zakosiło mi małe gluto ... Ja nie wiem po kim ona to ma ;D
Agatę poznałam na Instagramie - tak się złożyło, że mamy wspólny język zapachowy i często wymieniamy się spostrzeżeniami na ten temat czy inni pierdółkami ;). Pewnego dnia Agata napisała, że była na moim blogu i widziała, że chciałam kiedyś zapach Jimmy Choo Illicit i spytała się mnie czy go przygarnę! Totalnie mnie tym zaskoczyła i po moich marnych negocjacjach (czyli nie rób sobie kłopotu / to kosztuje/ nie szkoda Ci) podałam swój adres ... Ale kiedy przyszła paczka oniemiałam! Miał być tylko zapach ale oprócz tego znalazłam cztery miniatury masek Origins (będzie post!), cień do powiek a raczej wkład od ... (uwaga! uwaga!) ABH w przepięknym odcieniu Topaz, który miażdży pigmentacją (tak, zrobiłam mu dziś ała ;( )
Oprócz tego była też roletka zapachowa Signorina (był wpis z tym zapachem na blogu) oraz krem do rąk Clinque (akurat te idą ostatnio u mnie jak woda). To się nazywa dopiero 'garść dobroci' ;D
Agula (Ines Beauty) w tym roku zmotywowała mnie do robienia koktajli i choć pani Ewy nie lubię to koktajle zamierzam robić! ;D A skoro mam już książkę na ten temat to zadbała też bym miała w czym je wypić (i tak zakosiło mi to ten mały glut!), oprócz tego miałam też uroczą kocią zakładkę i garść miniatur czyli ...
Mini róż Lancome jest boski! No cudny ♥ A to lusterko z Sephory zaraz wrzucę do torebki ;D! Aaaa a to wszystko było zapakowane w jakże piękną czerwoną kosmetyczkę Armani! ♥
I oczywiście Elisium Nails, o którym ostatnio czytałyście jest także nowością z początku tego miesiąca ;)
No cóż to już na tyle, chyba, no może gdzieś mi coś jeszcze poniewiera ;D.
Coś Was zaciekawiło? ;D
0 komentarze