Gdzie jestem i co mam a co jeszcze przede mną? Czyli 4 lata blogowania w 'pigułce'
By Rupieciarnia drobiazgów - 12:34
Nie sądziłam, że doczekam się tego momentu - 4 lat prowadzenia tego miejsca. Przez ten czas dostałam dużo pozytywnej energii, poznałam wiele wspaniałych osób, dwa razy przeżyłam poważny kryzys twórczy, odkryłam swoją pasję i nadal tu jestem! Czy przez te 4 lata blogowania doszłam już do momentu gdzie mogę powiedzieć 'wow, kawał dobrej roboty', a może to czas by rzucić to w cholerę i zająć się realnym życiem a nie twórczością blogową? O ile do pierwszej opcji mi daleko do w przypadku drugiej takiej nie przewiduje ;). Więc co mam po tych 4 latach i gdzie zmierzam? ;)
4 lata - mało czy dużo? Dla jednych mało - sama znam osoby, które są tu ponad 6 lat i więcej i prowadzą blogi z taką pasją, że ja nie mam o czym mówić, ale dla jednych będzie to długi staż, i uwierzcie nie było tak kolorowo zawsze ;)
Kryzys? A i owszem były dwa i to poważne! Każdy z nich się wiązał z tym ... że nie wiedziałam co pisać! Chciałam pisać 3 razy w tygodniu, do 15 postów w miesiącu i czasem się udawało, czasem nie, w większości czasu było to dla mnie frustrujące. Tak jakby ktoś naciskał na mnie, że muszę/ powinnam/ pisać więcej. Więc się spinałam, zarywałam noce, pisałam by było i w pewnych momentach poczułam 'wypalenie'. Kreowanie historii przestało mnie cieszyć, recenzje okraszałam suchymi faktami a za aparat w ogóle się nie brałam bo wiedziałam, że z tym nastawieniem nie wyjdzie mi nic dobrego. Słuszną decyzją była próba pisać mniej a rzetelniej. I tak zostało, nie ma postów co drugi dzień, denek, notek 'byle były i zapełniła 'pustkę' są za to te bardziej rozbudowane, dopracowane nad którymi się głowię i piszę bo CHCĘ a nie muszę. Nie gonią mnie żadne terminy, nikt mi nie siedzi nad głową i tak naprawdę pasuje mi ten mój rytm - grunt to by się nie śpieszyć, nie dążyć za nie wiadomo czym ;)
Przez te lata zdarzyło mi się, że kilkanaście z Was polecało mój blog, konkretne wpisy co było dla mnie niezwykłą przyjemnością. Takie rzeczy znaczą najwięcej i dodają skrzydeł! Kiedy ktoś Cię docenia, zauważa, pokazuje Twoje zdjęcie na firmowej stronie to znak, że idziesz w dobrą stronę i Twoja prac ma sens - a przynajmniej ja to tak odczuwam :)
Nie będę ukrywać, że z początku tak jak każdy chciałam mieć setki współprac, zbijać hajs na blogu ... nie mam co ściemniać, tak było. Po kilku miesiącach moje myślenie bardzo się zmieniło, współprac nie było a pisanie zaczęło mi sprawiać radość! Teraz jestem na tym etapie, że wiem czego chcę - odrzucam współpracę, która mi nie leży i nie biorę kosmetyków bo 'ktoś mi je daje' (nie widzę sensu brania kosmetyków 'za darmo' skoro wiem, że nie widzę z oferty nic dla siebie a zapasów tworzyć nie chcę) albo podaję konkretny cennik 'usług' (a wszystko przez to, że kiedy pewne marki udostępniały moje zdjęcie bez mojej wiedzy , nie mówię już, że nie wspominały skąd ono pochodzi).
Z biegiem czasu blog stał się miejscem gdzie dzielę się z Wami większą lifestylową tematyką: widzicie co u mnie się dzieje, gdzie byłam czy co robiłam - pokazuję Wam życie codzienne bo przecież nie tylko leżę i pachnę :D. Myślę, że w pewnym sensie blog rozwinął we mnie poczucie 'estetyki', wyrobił pewne dobre nawyki (napiszę o nich osobny post) i czasem łapię się na tym, że patrząc na mijającą kobietę to widzę co zrobiła źle w makijażu :D. Zaczęłam lepiej fotografować i wychodzić z aparatem do ludzi, ślęczę nad tekstami, bawię się obrabianiem zdjęć i jest mi z tym dobrze, w końcu wiem, że to co robię ma sens.
Doświadczyłam hejtu? Tak, może z 3 razy ktoś anonimowo mnie obraził, nazywając mnie 'downem' czy coś w tym stylu, hejtowano mnie po poście o grupie S.O.S i mówiono, że w blogosferze długo nie będę - jak widać nadal tu jetem i nadal od czasu do czasu raczę Was postami od tej ciemnej strony blogowania.
Ale przede wszystkim blog to ludzie - spotkałam ich masę i chociaż na razie to wszystko pozostaje w 'wirtualnym świecie' to jestem wdzięczna, za każdą osobą, za każdą kartkę urodzinową, paczkę niespodziankę czy ciepłe słowo . Podobno dobro wraca i ja szczerze wierzę, że tym dobrem są dla mnie właśnie te wszystkie osoby, które nie tylko uczestniczą w blogowym życiu ale są też częścią mojej 'prywatności'.Prze te ostatnie miesiące poznałam osoby, z którymi nawiązałam nić sympatii - lubię z nimi rozmawiać, dyskutować,marudzić im ... One są, mijają dni, miesiące a te osoby nadal są i choć teraz już wiedzą czego można się po mnie spodziewać to ani razu się na nich nie zawiodłam , dziękuję! I tak, znalezienie bratniej duszy w blogosferze jest jak najbardziej realne! ;)
Wiem, że mojego bloga czytają ludzie z mojej miejscowości, moje koleżanki i znajomi i chociaż kiedyś czułam skrępowanie z tego powodu to po kilku wiadomościach od nich (typu 'dobra robota'/ 'świetnie piszesz') wiem, że nie mam się czego wstydzić! :). Blog to moje miejsce, moja druga strona, która dała mi wiele i mogę być z niego dumna ;). Do grona moich czytelników należy moja siostra, kuzynki, moja Julia, i mój Karol (wkurzył się, że mówię o nim K ;D) i chociaż czasem robią mi złośliwości z tym związane to fajnie wiedzieć, że mimo wszystko wpadną, poczytają, powiedzą co źle i czy coś poprawić ;).
I najśmieszniejsze w tym wszystkim jest fakt, że... napisałabym książkę! :D Obyczajówka? Romans? Dramat? Nie ważne - bo tylu perfumeryjnych historiach, po tylu Waszych zachwytach nad tymi krótkimi opowieściami i słowach 'powinnaś napisać książkę' doszłam do tego 'ok, może by spróbować?' :D. Osobą, która mnie w tym wspiera jest moja Julia ale no ja, no ja jeszcze nie mam pomysłu na nic a poza tym , kto by to przeczytał?;D
Jestem w tym miejscu do którego dążyłam, bez presji , bez kogoś kto mnie nadzoruje i jest mi tu dobrze, ale co dalej? Dalej chce się rozwijać, dopracowałam wygląd bloga i choć może nie jet perfekcyjnie to jest po 'mojemu', w planach mam zmienienie nazwy na coś bardziej 'poważnego' (związanego z moją Rudą głową :D) i przejście na własną domenę. No i kiedyś napiszę tę książkę ... :)
A więc dziękuję za każdy komentarz, wiadomość priv z zapytaniem o produkt, czy prośbę o poradę kosmetyczną. Dziękuję za każde serducho na IG, każdy lajk na FB - każde polecenie, udostępnienie i bycie tu ze mną. Moim dobrym duszom za każde ciepłe słowo,rozbawianie do łez i zwykłą 'obecność'. Bez Was wszystkich to miejsce nie miałby sensu, więc każdy hejt / dobra rada jeszcze bardziej mnie nakręca do roboty ;)
Mam nadzieję, że mimo mojej marudności, wiecznego narzekania i bycia na 'nie' to choć w małym stopniu lubicie tu być ( mam nadzieję, że moja skromna świetna osoba jest tego sprawcą :D) ;) więc jedynie czego sobie życzę to byście zawsze byli i w chwilach kryzysu/ zwątpienia jak i teraz - WIELKIE DZIĘKI <3
4 lata - mało czy dużo? Dla jednych mało - sama znam osoby, które są tu ponad 6 lat i więcej i prowadzą blogi z taką pasją, że ja nie mam o czym mówić, ale dla jednych będzie to długi staż, i uwierzcie nie było tak kolorowo zawsze ;)
Kryzys? A i owszem były dwa i to poważne! Każdy z nich się wiązał z tym ... że nie wiedziałam co pisać! Chciałam pisać 3 razy w tygodniu, do 15 postów w miesiącu i czasem się udawało, czasem nie, w większości czasu było to dla mnie frustrujące. Tak jakby ktoś naciskał na mnie, że muszę/ powinnam/ pisać więcej. Więc się spinałam, zarywałam noce, pisałam by było i w pewnych momentach poczułam 'wypalenie'. Kreowanie historii przestało mnie cieszyć, recenzje okraszałam suchymi faktami a za aparat w ogóle się nie brałam bo wiedziałam, że z tym nastawieniem nie wyjdzie mi nic dobrego. Słuszną decyzją była próba pisać mniej a rzetelniej. I tak zostało, nie ma postów co drugi dzień, denek, notek 'byle były i zapełniła 'pustkę' są za to te bardziej rozbudowane, dopracowane nad którymi się głowię i piszę bo CHCĘ a nie muszę. Nie gonią mnie żadne terminy, nikt mi nie siedzi nad głową i tak naprawdę pasuje mi ten mój rytm - grunt to by się nie śpieszyć, nie dążyć za nie wiadomo czym ;)
Przez te lata zdarzyło mi się, że kilkanaście z Was polecało mój blog, konkretne wpisy co było dla mnie niezwykłą przyjemnością. Takie rzeczy znaczą najwięcej i dodają skrzydeł! Kiedy ktoś Cię docenia, zauważa, pokazuje Twoje zdjęcie na firmowej stronie to znak, że idziesz w dobrą stronę i Twoja prac ma sens - a przynajmniej ja to tak odczuwam :)
Nie będę ukrywać, że z początku tak jak każdy chciałam mieć setki współprac, zbijać hajs na blogu ... nie mam co ściemniać, tak było. Po kilku miesiącach moje myślenie bardzo się zmieniło, współprac nie było a pisanie zaczęło mi sprawiać radość! Teraz jestem na tym etapie, że wiem czego chcę - odrzucam współpracę, która mi nie leży i nie biorę kosmetyków bo 'ktoś mi je daje' (nie widzę sensu brania kosmetyków 'za darmo' skoro wiem, że nie widzę z oferty nic dla siebie a zapasów tworzyć nie chcę) albo podaję konkretny cennik 'usług' (a wszystko przez to, że kiedy pewne marki udostępniały moje zdjęcie bez mojej wiedzy , nie mówię już, że nie wspominały skąd ono pochodzi).
Z biegiem czasu blog stał się miejscem gdzie dzielę się z Wami większą lifestylową tematyką: widzicie co u mnie się dzieje, gdzie byłam czy co robiłam - pokazuję Wam życie codzienne bo przecież nie tylko leżę i pachnę :D. Myślę, że w pewnym sensie blog rozwinął we mnie poczucie 'estetyki', wyrobił pewne dobre nawyki (napiszę o nich osobny post) i czasem łapię się na tym, że patrząc na mijającą kobietę to widzę co zrobiła źle w makijażu :D. Zaczęłam lepiej fotografować i wychodzić z aparatem do ludzi, ślęczę nad tekstami, bawię się obrabianiem zdjęć i jest mi z tym dobrze, w końcu wiem, że to co robię ma sens.
Doświadczyłam hejtu? Tak, może z 3 razy ktoś anonimowo mnie obraził, nazywając mnie 'downem' czy coś w tym stylu, hejtowano mnie po poście o grupie S.O.S i mówiono, że w blogosferze długo nie będę - jak widać nadal tu jetem i nadal od czasu do czasu raczę Was postami od tej ciemnej strony blogowania.
Ale przede wszystkim blog to ludzie - spotkałam ich masę i chociaż na razie to wszystko pozostaje w 'wirtualnym świecie' to jestem wdzięczna, za każdą osobą, za każdą kartkę urodzinową, paczkę niespodziankę czy ciepłe słowo . Podobno dobro wraca i ja szczerze wierzę, że tym dobrem są dla mnie właśnie te wszystkie osoby, które nie tylko uczestniczą w blogowym życiu ale są też częścią mojej 'prywatności'.Prze te ostatnie miesiące poznałam osoby, z którymi nawiązałam nić sympatii - lubię z nimi rozmawiać, dyskutować,marudzić im ... One są, mijają dni, miesiące a te osoby nadal są i choć teraz już wiedzą czego można się po mnie spodziewać to ani razu się na nich nie zawiodłam , dziękuję! I tak, znalezienie bratniej duszy w blogosferze jest jak najbardziej realne! ;)
Wiem, że mojego bloga czytają ludzie z mojej miejscowości, moje koleżanki i znajomi i chociaż kiedyś czułam skrępowanie z tego powodu to po kilku wiadomościach od nich (typu 'dobra robota'/ 'świetnie piszesz') wiem, że nie mam się czego wstydzić! :). Blog to moje miejsce, moja druga strona, która dała mi wiele i mogę być z niego dumna ;). Do grona moich czytelników należy moja siostra, kuzynki, moja Julia, i mój Karol (wkurzył się, że mówię o nim K ;D) i chociaż czasem robią mi złośliwości z tym związane to fajnie wiedzieć, że mimo wszystko wpadną, poczytają, powiedzą co źle i czy coś poprawić ;).
I najśmieszniejsze w tym wszystkim jest fakt, że... napisałabym książkę! :D Obyczajówka? Romans? Dramat? Nie ważne - bo tylu perfumeryjnych historiach, po tylu Waszych zachwytach nad tymi krótkimi opowieściami i słowach 'powinnaś napisać książkę' doszłam do tego 'ok, może by spróbować?' :D. Osobą, która mnie w tym wspiera jest moja Julia ale no ja, no ja jeszcze nie mam pomysłu na nic a poza tym , kto by to przeczytał?;D
Jestem w tym miejscu do którego dążyłam, bez presji , bez kogoś kto mnie nadzoruje i jest mi tu dobrze, ale co dalej? Dalej chce się rozwijać, dopracowałam wygląd bloga i choć może nie jet perfekcyjnie to jest po 'mojemu', w planach mam zmienienie nazwy na coś bardziej 'poważnego' (związanego z moją Rudą głową :D) i przejście na własną domenę. No i kiedyś napiszę tę książkę ... :)
A więc dziękuję za każdy komentarz, wiadomość priv z zapytaniem o produkt, czy prośbę o poradę kosmetyczną. Dziękuję za każde serducho na IG, każdy lajk na FB - każde polecenie, udostępnienie i bycie tu ze mną. Moim dobrym duszom za każde ciepłe słowo,rozbawianie do łez i zwykłą 'obecność'. Bez Was wszystkich to miejsce nie miałby sensu, więc każdy hejt / dobra rada jeszcze bardziej mnie nakręca do roboty ;)
Mam nadzieję, że mimo mojej marudności, wiecznego narzekania i bycia na 'nie' to choć w małym stopniu lubicie tu być ( mam nadzieję, że moja skromna świetna osoba jest tego sprawcą :D) ;) więc jedynie czego sobie życzę to byście zawsze byli i w chwilach kryzysu/ zwątpienia jak i teraz - WIELKIE DZIĘKI <3