Biolove: żel pod prysznic Malina & peeling do ciała Kawa

By Rupieciarnia drobiazgów - 14:21

I znowu oni! I znowu w pielesze bloga wkrada się marka Biolove. To nie jest nasze pierwsze spotkanie i podejrzewam, że nie ostatnie - sukcesywnie 'gromadzę' wiedzę z zakresu ich kosmetyków, dzielę się z wami ich hitami i tymi, które już tak zachwalane nie są,  a i tak na razie póki co strzałem w dziesiątkę okazał się scrub do stóp Zielona Herbata ♥  Jak jest? Szczerze mówiąc im więcej kosmetyków poznaję z ich asortymentu tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ten najlepszy już miałam. Nie inaczej jest w przypadku dzisiejszej maliny i kawy - nie żeby od razu były złe czy coś , ale nie do końca je 'czuję' i prawdę powiedziawszy lekko mnie oba produkty rozczarowały.


Chociaż może przesadzam - wiem, że zarówno żel jak i peeling mają swoich zwolenników jednak nie wiem co by musiało się stać bym ja myślała o nich cieplej czy bym brała pod uwagę powrót do nich. Naprawdę nie wiem i póki co - powrotu nie planuję.
Pierwszy w użyciu był żel, pierwszy też się skończył i o nim mam znacznie mniej do powiedzenia więc jako pierwszy się kłania nisko :D

Żel pod prysznic MALINA

Łagodny żel pod prysznic o zapachu maliny z pantenolem i betainą zapewnia optymalne nawilżenie nie podrażniając skóry.



Powiem Wam, że producent jak nikt się rozpisał w tym temacie ;D. W zasadzie ten żel nie robi nic więcej niż by miał, znaczy się myje i 'czyści' i wsio. Czy ma specjalne właściwości? Otóż nie - jest po prostu zwykłym myjadłem. Czego chcieć więcej? Umyje? A umyje. Podrażnia? A właśnie, że nie tu mają rację - jest dosyć łagodny. Pielęgnuje? Eeee bez balsamu i tak się nie obejdzie ;).
Na plus może zabezpieczenie na opakowaniu - fajnie wiedzieć, że żaden 'niuchacz' nosa tam nie wsadził :D
Co mnie w nim drażni? Bardzo lejąca się konsystencja o ni to żółtej ni to białej barwie, która po prostu wypływa niczym gejzer znaczy się w moim  przypadku leje się aż (nie) miło i więcej mam z tego straty niż pożytku, z tego też powodu cierpi na tym jego wydajność (kto to widział, żeby po tygodniu mieć już pół butelki na boku??!). Do tego dochodzi to, że mając go na dłoniach mam wrażenie, że żel jest tłusty / śliski i mi to strasznie przeszkadza - pierwszy raz mam taką formę i naprawdę ciężko mi szło jego używanie z tego powodu. Piana? Jaka piana??! Dla mnie to taka delikatna 'śmietanka' bo z pienieniem nie ma nic wspólnego choć mimo wszystko skórę traktuje dobrze, ok nie straciłam jej więc nie powinnam wybrzydzać jak smarkate dziecko ;).
Krem do rąk z tej serii pachniał dla mnie malinową mambą - tutaj mamy podobny zapach, mówię podobny bo ja w nim czuję coś jeszcze i nie do końca mój nos wyczuwa tu malinę. Trochę szkoda choć zapach nadal jest słodki (ku mojej uciesze na ciele go praktycznie nie czuć) i powiem szczerze, że w kwestii zapachu i tego, że Biolove przyzwyczaiło mnie do ładnych aromatów to tutaj jestem lekko rozczarowana. 

Peeling do ciała KAWA

Naturalny peeling cukrowy z olejem macadamia i kawą. Ujędrnia skórę i zwalcza cellulit.

SUCROSE, BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER, MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL, COFFEA ARABICA SEED POWDER, COCOS NUCIFERA OIL,
TOCOPHERYL ACETATE, PARFUM.




Jak zwykle producent się rozpisał ... i chciałabym móc tu nic nie dodawać i rzec 'to by było na tyle' ale czułabym się nie fair wobec Was (i siebie także) więc jeszcze chwilę będę nudzić ;D.
Peelingi kawowe to nie moje klimaty (a o tym wie każdy) no chyba, że mówimy o tych sypkich (BodyBoom świetne tak samo jak Love Your Body) ale generalnie te w słoiczku to jakoś takie meh dla mnie. Nie przeczę, miałam chyba jakiś przelotny romans z peelingiem Nacomi i to w wersji kawowej i jakoś chyba szału nie było (jest gdzieś na blogu recenzja). Powrót do tego specyfiku miał mi pomóc przekonać się do tej 'słoiczkowej' formy kawy ... cóż na próżno.
Nie odmówię mu tego, że ściera - na sucho to takie jakieś meh razy dwa ale na mokro to już coś daje. Postawiłabym go tak pośrodku między mocnymi i średnimi zdzierakami. I tu znowu wypada lepiej peeling z Organic Shop, ba nawet w kwestii ścierania tutaj wypada lepiej Ministerstwo Dobrego Mydła. Nie moje klimaty, mógłby robić to 'mocniej' ;D. I w sumie to tyle, nie zauważyłam by wpływał jakoś na cellulit poza tym, że wygładza, ujędrnia (ale to chwilowe) i mam wrażenie, że po jego zastosowaniu zostawia taki brązowy 'osad' na skórze co mnie irytuje! I jest tłusty! Bardzo tłusty a ja po jego użyciu czuję się brudna (nie tylko dlatego, że skóra jest brązowa ale i oblepiona tłuszczolem) więc szoruję się ile mogę ;D. Jakiś tam większych zalet mu bym nie przypisała.



Nie jest to też peeling, który ucieka z palców czy się kruszy choć jednocześnie pod wpływem wody nie rozpuszcza się całkowicie. Drobinki cukru są dość duże i widoczne (dosłownie jakby ktoś otworzył cały kg cukru i go wymieszał z olejem i kawą). Trochę tej 'kawy' zostaje na dnie ale w porównaniu do peelingów sypkich ten bałagan wystarczy spłukać i wsio (ku mojemu zdziwieniu peeling tłustość zostawia tylko na ciele a na wannie już nie). Zapach ... i tu znowu rozczarowanie bo to taka przesłodzona kawa , nie moja wina, że i ten zapach mi nie odpowiadał (jednak sypkie pachną lepiej!).
Czy o czymś zapomniałam? Aaa wydajność , tak patrząc na moją powierzchnię użytkową i ilość jaką biorę na to SPA to mam jakieś 9 / 10 aplikacji.

Cóż rzec? Biolove mnie zawiodło, nie do końca spodziewałam się takiego działania a już kompletnie zapachy niczym mnie nie uwiodły. Szkoda - chyba muszę kupić ich kule do kąpieli by mieć 'dobre wrażenia', chociaż dobre i to, że żel i peeling mają inne warianty zapachowe :D

Kontigo, żel 250 ml / 14.99 zł ; peeling 100 ml/ 19. 50 zł

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze