To do mnie mówi - czyli kosmetyczne fenomeny, które chcę! #7
By Rupieciarnia drobiazgów - 09:32
Kiedy planowałam wpisy na ten i przyszły miesiąc zdałam sobie sprawę, że nie umieściłam na swojej liście żadnego tekstu na temat fenomenów, które chcę jak i tych które wcale mnie nie kuszą. Kompletnie zapomniałam o tej serii co jest dla mnie dziwne bo każda jej odsłona cieszy się dobrym odbiorem przez Was - starzeję się czy co? :D. Jednak kiedy już przysiadłam by pokazać Wam kolejną garstkę produktów, które do mnie krzyczą byłam (albo nadal jestem) zdziwiona, że tych robi się coraz mniej! To nie znaczy, że ich nie ma, o nie! Jeszcze jakieś są i mnie wołają :)
1.Origins Clear Improvement Charcoal Honey Mask
Sama się sobie dziwię, ale naprawdę chcę sprawdzić tą maskę i to z dwóch powodów: bo znam wersję pierwszą (bez miodu), bo tamta się sprawdziła ale miała drobne wady. Pierwotna wersja bez miodu (clear improvement) oczyszczała dobrze (jest na blogu wpis o czterech ich maskach) ale przy dłuższym stosowaniu miała tendencję do przesuszania skóry. Tutaj jest miód, który wydaje mi się będzie nawilżającym kompresem dla cery. Sama maska z jednej strony ma oczyszczać (jak typowa maseczka węglowa) z drugiej strony ma być odżywcza i kojąca (właśnie dzięki dodaniu miodu). Czytałam także pozytywne opinie o niej i o tym, że naprawdę czuć różnicę między tą maską a tą 'zwykłą'. Może tym razem byłabym zadowolona na 100 %? Mało tego - podobno ładnie pachnie a jak wiecie, to już duży plus przy węglowych maskach (będzie trzeba iść po próbkę :D).
2. Elizabeth Arden White Tea
Pierwszy raz czytałam o nich u Edpholiczka, potem na Kosmetykoholizm aż zapisałam w swoim zeszycie pod słowem 'chcę'. Bo nuty do mnie mówią (m.in mandarynka, nuty morskie, biały irys), bo ma cudowny biały flakon, który już intuicyjnie mówi mi 'tu jest naprawdę ładny zapach' i ostatnie: a dlaczego nie? Nie miałam żadnego zapachu od Arden, żaden także nie wzbudzał we mnie chęci 'posiadania' aż do momentu zobaczenia tego. Na chwilę obecną pojawiły się także inne wersje White Tea: Vanilla Orchid (ten np ma pigwę czy storczyki w nutach) oraz Wild Rose (tu jest dużo kwiatów - piwonie czy bułgarska róża) (są na Notino). Na razie czekam na dobrą okazję ale gdzieś słyszałam plotkę, że podobno kosmetyki Arden zostają wycofywane z Polski (ma ktoś jakieś konkretne info o tym?) więc może akurat to dobry czas na zakup swojego flakonika?
3. Dior Lip Glow
Dopadło i mnie! Jakoś specjalnie nigdy nie kusiło mnie by mieć 'swojego Diorka'. Owszem, komplementuje to jak wygląda na ustach, ale sama - e nie. Ja i Dior? Jestem w stanie dużo wydać na produkt do ust - ale prędzej wydam to na coś z marki Guerlain niż Dior :D. Przepadłam gdy zobaczyłam dwa odcienie: Coral, który wygląda cudnie, delikatnie i naturalnie oraz Matte raspberry (ten Ultra pink także fajny!), które aż krzyczy kolorem różu/lekkiej fuksji. Grzechem by było nie mieć kultowych już mazideł z gamy Lip Glow, prawda? Za miesiąc mam urodziny i to doskonała okazja by kupić jednak najpierw muszę obadać na żywo czy te zachwyty milionów kobiet są zasłużone bo wizualnie ? Kręci mnie ta subtelność!
4. Hulu P72 pędzel do pudru
P72 pochodzi z najnowszej kolekcji pędzli Hulu i momentalnie ta seria wyleczyła mnie z tych 'niebieskich', które pokazywałam Wam jakiś czas temu. I to z prostej przyczyny - tego pędzla! Mam słabość do pędzli - zwłaszcza tych z jasnym włosiem (nie lubię ciemnego włosia i rzadko takie nabywam) i takich wielkich grubasków! Oglądałam na relacjach (Instagram np Ekobieca czy Hulu) jak te pędzle wyglądają 'na żywo' i to właśnie P72 mnie rozkochał w sobie! Jest duży, puszysty i grubiutki - uwielbiam takie! Za dobry pędzel jestem w stanie dużo zapłacić a ten plasuje się wysoko na liście zakupowej bo w każdym calu jest pędzlem, który mi wizualnie odpowiada! Mimo, że do pudru mam pędzle to jeszcze jeden mi się w pudełku zmieści! Wiem, że takie duże pędzle ma także marka Jessup w zestawach (które kosztują tyle co on sam jeden) i tu muszę porządnie się zastanowić, która opcja wypada mi bardziej korzystnie (w sensie czy będę korzystać z całego kompletu Jessup czy będe pojedyncze sztuki z niego wydawać).
5. The Ordinary Glycolic Acid 7% Toning Solution
Za każdym razem gdy chciałam go kupić to znikał jak szybowiec na Cosibella. Na szczęście The Ordinary można dostać już np w Douglasie ale mimo tego teraz jakoś przystopowałam z jego kupnem. Aktualnie - nie używam tonika (toniku?). Nie wpisałam na razie żadnego takiego specyfiku w swoją pielęgnację ale uparcie ciągnie mnie to tego z TO. Być może w końcu kupię go bliżej jesieni (prawdopodobnie po weselu we wrześniu) bo opinie ma dobre, cena też nie jest zła, dedykowanie go cerom np z drobnymi bliznami całkowicie mnie kupuje (bo jakieś tam mam po uporczywym wyciskaniu pryszczy w gimnazjum).
No to by było na tyle, aż dwa dni pisałam moje zachcianki :D
Wpadło Wam ostatnio coś ciekawego do koszyka?
0 komentarze