Pixi Glow Tonic Exfoliating

By Rupieciarnia drobiazgów - 12:03

Tonik Pixi. Kultowy tonik, który podbił (jak wierzyć opowieściom) miliony serc na całym świecie. Produkt flagowy marki i ich największy bestseller. Podobno jeden z lepszych produktów. Podobno najlepszy i nie ma sobie równych. Kiedy dostałam go od Eweliny czułam się jak małe dziecko, które dziadkowie karmią słodyczami gdy rodzice nie widzą. Rzadko, bardzo rzadko ulegam i kupuje to co się wszystkim sprawdza czy to co większość zachwala. Wiedziałam, że mogę mieć trudną relację z tym tonikiem. Podeszłam do niego bardzo ostrożnie - tak, bałam się takich kwasów na mojej skórze. I cóż, nadal mam pewne obawy ale teraz wiem gdzie ten tonik mogę sklasyfikować.


Jak cholera się go bałam, bo a) kwasy, których wcześniej nie znałam i nie stosowałam, b) sporo czytałam o jego działaniu i bałam się o moje piegi. Podeszłam do niego jak pies do jeża, najpierw raz w tygodniu, potem dokładam kolejny raz i tak jakoś mi się schodziło, aż wyrobiłam pewną rutynę z nim. Od pierwszego użycia minęły cztery miesiące - konfigurację używania musiałam mocno zmienić, bo jednak Pixi sprawiło mi sporo niespodzianek! Dzięki temu wiem, że czeka mnie ciężka droga z kwasami (o ile będę się decydować na nie w swojej pielęgnacji :D)

Słynny blask sygnowany Pixi! Kultowy, najlepiej sprzedający się i uwielbiany przez użytkowniczki tonik przyspiesza odnowę komórkową, pozostawia ożywioną i promienną skórę. Cera jest jaśniejsza i o gładkiej teksturze. Przywraca równowagę, przynosi ulgę i koi dla bardziej promiennej i zdrowszej cery!

Natychmiastowo przywraca blask
Nie zawiera alkoholu
Do każdego typu skóry.

Glow Tonic zaczęłam (jak wspomniałam wyżej) stosować najpierw raz w tygodniu. Po jakimś czasie dołożyłam jeszcze raz aż w końcu skończyłam na trzech razach (na początku, środku i końca tygodnia), a że mi jeszcze było mało do przestałam się trzymać stosowania raz dziennie, co mi tam - było dwa razy dziennie! (pamiętałam o kremie z filtrem ;D!). Pech chciał (albo może tak miało być), że zbyt duża ilość toniku mnie przesuszyła. I to tak, że moja twarz zaczynała przypominać papier ścierny. Momentalnie się opamiętałam i zrobiłam sobie przerwę (znacznie dłuższą) od jego stosowania. Kiedy wróciłam ponownie by go używać byłam ostrożniejsza i stosowałam dwa razy w tygodniu - i tak, nawet ot było dla mnie za dużo! Z podkulonym ogonem wróciłam do stosowania raz w tygodniu co najlepiej się u mnie sprawdza i daje najlepszy efekt. Teraz wiem także, że jak użyję go na początku tygodnia i na sam jego koniec to moja skóra reaguje dobrze. 



Pierwszą rzeczą, która mnie w nim zdziwiła (zaraz po pierwszym użyciu) było tak jak oczyszcza twarz! Mimo jej umycia, żelem/ olejkiem/ pianką na waciku widziałam 'brud'. Nie było tego jakoś kosmicznie dużo, ale wystarczająco abym się zastanowiła czy aby na pewno dobrze oczyszczam swoją twarz D. U mnie tonik nie zostawia żadnej lepkiej warstwy ani nieprzyjemnego filtru. Jedynie co, to przy jakiś rankach, otarciach cóż, szczypie :D. Można powiedzieć, że to regularne stosowanie działa jak wizyty u kosmetyczki z tym, że cóż ja miałam największe obawy o moje piegi - bałam się, że ta moja kropkowana twarz zniknie. Cóż - znam się najlepiej i widzę, że w jakiś sposób sprawił, że moje piegi są mniej widoczne (zwłaszcza teraz). Trochę mnie to irytuje ale, że ja jestem piegusem 'z natury' to kłopotu nie mam, moja skóra i tak ma tendencję do nich i po dłuższej przerwie od niego widziałam, że kropki wróciły do łask :D. Przy tej konfiguracji używania go naprawdę w trybie 'minimalnie' nie mam obaw, że zaraz pozbawią mnie kropek :D . Także ten - rozjaśnia jak najbardziej ale tu lepszą poprawę widać np na jakiś trądzikowych bliznach, które zwyczajnie 'wybiela'/ ujednolica. 

To nie jest także produkt, który mocno złuszcza - broń bobrze! Skóra po nim nie wygląda jak suche płaty wędzonej ryby - o nie! Przy regularnym stosowaniu koloryt cery  staje się bardziej jednolity, pory są zwężone, większe/ bolące wypryski stają się złagodzone a masa czarnych kropek np na nosie 'bieleje'. Muszę przyznać, że to co ma robić - robi. Szkoda, że przy okazji mnie przesusza ale tak używając w rozsądnych ilościach pozwala utrzymać cerę w ryzach :D

Nie pasuje mi w nim zapach - większość mówi, że jest on kwiatowy ale ja tego nie czuję. Aromat jest delikatny i zupełnie mi obojętny. I jest jeszcze coś! O jest pieruńsko wydajny - mi by nawet 100 ml wystarczyło bo ja nawet do połowy butelki jeszcze nie dobiłam! A go naprawdę nie trzeba dużo wylewać do użycia!



Skromnie mówiąc: nie szalejcie z nim. Wiem ile pochlebnych opinii ma ten produkt ale nie jest on dla każdego. Ja musiałam wypracować sobie z nim jakąś nić porozumienia żeby nie doprowadzić do totalnej katastrofy i jakbym miała naprawdę poradzić - zacznijcie od travel size. Ja mam właśnie 100 ml, które będąc pioruńsko wydajne sprawia, że produkt pozna się z każdej strony i na każdy możliwy sposób. Nie leje się on jak woda, efekty po nim są widoczne (potrzebują czasy ale są) i trzeba mieć na uwadze, że to 'kwasy'. Ja swoją buteleczką dostałam jakoś wiosną/ latem i czekałam do jesieni bym w spokoju mogła go używać. Z jednej strony pokrywają się obietnice o promiennej i gładkiej cerze, z drugiej - umiar się tu należy. 

Kto testował kultowy już produkt Pixi? Jak wrażenia? 
Sephora 100 ml/ 59 zł



  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze