Ulubione w kwietniu | Fitocosmetic, Avon, DKNY & Palmolive

By Rupieciarnia drobiazgów - 10:08

Przez ostatnie kilka dni miałam totalny detoks od siedzenia przed komputerem i zwyczajnie odpuściłam pisanie nowych treści. Potrzebowałam tego ale też muszę przyznać się sama przed sobą, że zwyczajnie brakowało mi na to czasu i tak jakby wieczór był za krótki na to. A jak tu wrócić skoro czekają recenzje w kolejce? No nie da się, bo jeszcze takiej weny nie mam więc dziś będą lekkie treści - ulubieńcy kwietnia. Tak, mam ten szybki refleks by w końcu w połowie maja powiedzieć co mi się najbardziej podobało w ubiegłych tygodniach. 



DKNY Nectar Love to zapach, który w ulubieńcach już się pojawiał. I nic na to nie poradzę, że dobrze mi się go nosi. Lubię go za tą lekkość i delikatną słodycz. Lubię za otulanie i bycie wyczuwalnym. Nectar love nie jest zbyt słodki ani nie należy tez do kategorii 'chemiczny ulepek'. Jest dobrze złożony a ja zwyczajnie nie umiem nie nosić go skoro tyle w nim uroku a przy tym to zapach mocno dziewczęcy. No kiedy mam go nosić jak nie teraz? :D

Palmolive Skin Garden to seria kosmetyków, która bardziej jest dostępna u naszych zagranicznych sąsiadów (a ta seria liczy znacznie większe grono kosmetyków). Nigdy też wcześniej nie miałam balsamu o zapachu gruszki więc tym chętniej kupiłam tą wersję. Powiem Wam, że balsam jest strasznie lekki i dla mocno przesuszonej skóry może być za mało 'nawilżający' bo w moim przypadku nawilżenie utrzymuje się kilka godzin i niestety ale to balsam z tej grupy 'musisz używać go codziennie'. Lekka konsystencja ma to do siebie, że szybko się wchłania i nie plami ubrań ale jeśli dacie go za dużo może być problem bo troszkę, naprawdę troszkę bieli. No i zapach - nie do końca to zapach gruszki - oczywiście czuć tu jakiś podobny owoc ale nie jest on soczysty, ot całkiem miły zapach dla nosa, nie męczący i słabo wyczuwalny. A więc dlaczego jest w ulubieńcach? Bo dla mnie robi to co ma - póki co jeszcze nie muszę mieć czegoś super hiper nawilżającego a ten na dodatek ma pompkę więc wygodnie mi się go używa i na razie daje radę. 

Co ciekawego znajduje się tu tez gadżet w postaci opaski na oczy. Ją dostałam w paczce PR od Avon i długi czas nie mogłam się do niej przekonać. Z początku spanie w niej było ciężkie - trochę niewygodne i ciągle ją ściągałam ale gdy już przywykłam do jej obecności - normalnie inna bajka. Niby zwykły kawałek 'szmaty'ale ułatwia zasypianie, ma przyjemny, aksamitny materiał co nadaje jej wygląd luksusu i jest naprawdę dobrze wykonana. Uratowała mnie w wielu momentach (np migreny) kiedy sen nie nadchodził ale z takimi rzeczami mam jeden problem: lubię na pewien czas i zapewne za kilka dni/ tygodni zwyczajnie pójdzie w kąt. Na razie ciesze się, że ją mam bo spanie w niej jest całkiem komfortowe i łatwe ;)



Od marca moją ulubioną pomadkę jest matowa pomadka Avon z tej serii Matte legend w odcieniu Perfection! Normalnie obłęd! Piękny, neutralny kolor brudnego różu cudownie podkreśla usta, ma komfortową formułę noszenia i nie zachowuje się jak typowy mat to znaczy nie zastyga na mur beton ;D. W moim przypadku trochę przypomina mi odcień warg i wcale mi to nie przeszkadza - trwałość jak na matową pomadkę nie jest jakaś ogromna ale przy tym schodzi bardzo ładnie i nie 'wgryza się' w wargi. Lubię ją no! Jest lekka i nie czuć ją na ustach, ma ten komicznie dziwny sztyft, który naprawdę ułatwia malowanie ust a przy tym to opakowanie jest takie 'a bogato'. W jej przypadku nie mam czego się czepiać bo ja w niej czuję się bardzo dobrze ;)

Fitocosmetic jakiś czas temu wprowadziło nowa linię kosmetyków do pielęgnacji twarzy: wodę micelarną, tonik, scrub do twarzy jak i żel. W mojej osiedlowej drogerii spotkałam żel i właśnie jego kupiłam na pierwszy ogień. Dokładnie to 'żel - energizer do mycia twarzy z kompleksem przeciwstarzeniowym i wit c' choć u mnie na opakowaniu jest napisane coś w stylu 'żel rozświetlający'. Generalnie powiem Wam, że fajny jest! Co dziwnego oczyszcza bardzo dobrze, a stosowany regularnie rozświetla buzię i sprawia, że jest ona bardzo miękka. Ma wpływ na  wszelkie zmiany bo je ładnie minimalizuje a przede wszystkim ja widzę, że moja buzia (i to pewnie zasługa całej pielęgnacji z nim na czele) jest bardziej promienna i taka 'bez skazy'. Praktycznie radzi sobie z każdym rodzajem brudu czy makijażem, nie szczypie w oczy i jest łagodny ale skuteczny. Nie pieni się - dosłownie nie ma ani grama piany, niezależnie ile go dacie a działa :D. Pachnie jak galaretka w proszku ale zapach szybko się ulatnia, mocno gęsty i bardzo wydajny. Minus taki, że podczas użyci i zostawienia go na półce to przez noc to co zostało w pompce a raczej na jej końcówce zastyga albo 'tężeje' i to jest takie klejące podczas ściągania tego 'glutka'. Musze przyznać, że żel mnie pozytywnie zaskoczył bo za 10 zł mam produkt, który sprawdza się idealnie i robi niezłą robotę przy mojej mieszanej cerze. 



No i to by było na tyle z kwietniowych ulubieńców. Niby nic a cieszy :). Znacie coś? :)
P/s czy tylko ja nie umiem ogarnąć tego nowego wyglądu? 



  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze