Bruno Banani Fun Loving Flower | perfumowana mgiełka do ciała

By Rupieciarnia drobiazgów - 11:03

Moja głowa jest pusta. Wena była i sobie poszła a ja kompletnie nie umiem, nie znajduję żadnych słów by opowiedzieć Wam nową historię zapachów, które zagościły w mojej kosmetyczce. A raczej jednego zapachu. I znowu raczej - mgiełki do ciała. Dawno ale dawno żadnej takiej nie miałam - mianowicie nie miałam takiej mgiełki, która swoją trwałością przebija niejedne markowe czy luksusowe perfumy. Zadziwiające bo zawsze uważałam, że mgiełki pełnią lżejszą rolę i nie ma żadnej takiej która swoim zapachem będzie tworzyć cudowny ogon i otoczenie będzie ją wyczuwać. Zazwyczaj wszystkie mgiełki, które miałam były lekki, delikatne, bardzo dziewczęce i urocze a przy tym ich zapach trwał do dwóch góra trzech godzin. Fun Loving Flower w zupełności nie przypomina typowej mgiełki, o nie!


Od razu uprzedzam: nie będzie ani ckliwej miłosnej historii ani próby stworzenia Wam jakiegoś obrazu bo zwyczajnie ta mgiełka nie wyzwala we mnie żadnych taki uczuć kojarzących się z jakąś spójną historią. No ale zrobię co w mojej mocy aby ułatwić Wam wyobrażenie sobie jej (w przyszłym tygodniu planuje recenzje trzech zapachów od Avon więc zbieram siły na to :D).

Ta figlarna, niebanalna i odświeżająca kompozycja zachwyca kontrastami. Łączy w sobie nuty owocowej słodyczy pomarańczy, brzoskwini, orzeźwiającego bluszczu i odurzającej lilii wodnej z bukietem kwiatowych akordów konwalii majowych i frezji. Ostatni akord rozbrzmiewa aromatami wanilii i białego piżma, dodając kompozycji ciepła i zmysłowości. Przywołaj to uczucie Świeżości i lekkości gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz.

Zapomniałam też powiedzieć...wiecie, że to moje pierwsze spotkanie z marką Bruno Banani? Mimo, że kocham perfumy to jakoś je omijałam ... do czasu aż same do mnie przyszły. 

Fun Loving Flower nie jest zapachem lekkim i uroczym. Jest ciężki, lekko duszący i mocno wyczuwalny. Śmiało można go nazwać perfumeryjnym zapachowym killerem. Nie powiedziałabym, że to zapach orzeźwiający - zdecydowanie ma w sobie moc i delikatną nutę pikanterii. W jej przypadku nie należy patrzeć na to co producent o nim powiedziała bo ... zwyczajnie tego nie czuć a przynajmniej mój nos czuje zupełnie inaczej. Nie czuć tu ani świeżych owoców ani bukietu kwiatów. Jakbym mogła go porównać to ta mgiełka pachnie dla mnie jak połączenie Aury Muglera z Si Armaniego. Jest tu tak samo 'duszno' i specyficznie i niestety ta mgiełka może powodować bóle głowy/ migreny. 
Generalnie czuć w niej mnóstwo zieleni i wanilii. To nie jest też zapach, który będzie się rozwijał na skórze w jakimś ekspresowym tempie.
Na pierwszy niuch zapach atakuje nas swoją duszną, zieloną stroną. To od razu mi się skojarzyło z Aurą, która właśnie na mnie tak pachniała. Bruno ma dużo wspólnego z tym bo jest mocno zielono - bluszczowo co powoduje u mnie mętlik bo całkowicie moja skóra pominęła te słodkie, lekkie pierwsze nuty. 
Im dalej tym zapach nabiera intensywności w tym aspekcie i staje się jeszcze bardziej 'mocny' - zieleń nadal jest mocno wyczuwalna ale do głosu także dochodzi mega słodka wanilia i piżmo! Dużo piżma, które wcale nie jest kremowe a wanilia nie jest jakaś grzeczna. Zapach robi się taki 'lekko koszmarkowy' dusząco słodki by po chwili płynnie czarować samą warstwą wanilii. I tu mam zgryz bo wanilia jest mocna, aromatyczna ale nie jak obłoczek. Bardziej jak jakiś drapieżnik bo inaczej nie umiem o niej powiedzieć. 



Fun Loving Flower jest zapachem dość kontrowersyjnym. Kontrowersyjnym bo z opisu wynika, że ma być lekki i świeży a w sumie dostałam mocnego killera, który w dużej ilości da atak migreny. 
Ta mgiełka nie jest lekka i nie znika po kilku godzinach. Nie jest urocza i nie jest zbyt romantyczna. Jest ciężka, mocna, czasami zbyt dusząca i może kojarzyć się z osobą, która wylewa na siebie za dużo perfum. Jej zapach nie jest mocno rozwijający się i nie czuć w nim ładnej lekkiej, świeżej nuty. Jest specyficznie, duszno, trochę słodko ale nie grzecznie i nie uroczo. Z całą pewnością nie jest to zapach do noszenia latem czy w dzień - idealnie za to jest na wieczór a jeszcze lepiej sprawdzi się na chłody. Wtedy ją widzę 'na sobie'.
Atutem jest trwałość - ja ją czuję po 8 / 9 godzinach nadal więc jak na mgiełkę wow, wow!
Minusem jest samo opakowanie - wielka butla mająca w sobie 250 ml wcale nie jest poręczna i nie wyobrażam sobie noszenia jej w torebce :D

Jeśli miałabym ją komuś polecić to tylko fankom mocnych, wyrazistych zapachów z lekko duszącą nutą. Tym, które lubię killery zapachowe i jeden psik starczy. Bo ta mgiełka jest naprawdę mocna ale nie dla delikatnego nosa więc nie polecam zakupu w ciemno. 

Znacie zapachu Bruno Banani? Kto z Was jeszcze testuje nowe mgiełki?
Rossmann, 250 ml / 54.99 zł 

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze