Lubię smoothie. Bo kto ich nie lubi? Owocowe koktajle nie dość, że są pyszne i zdrowe to świetnie wyglądają. Nic dziwnego, że marka Bielenda tak nazwała swoją linię maseczek do twarzy. Tej nazwie i tym opakowaniom nie da się oprzeć. Jak widać - kupiłam jakiś czas temu wszystkie trzy wersje, które mogłam u siebie dostać. Z początku się cieszyłam - widziałam je w internetach ale nie spodziewałam się, że znajdę je na mojej wsi! Niestety ale kiedy pokazałam je w nowościach część z Was (czy tu czy na Instagramie) powiedziała, że te maski wcale fajne nie są. Cóż, to mnie nie podbudowało i z pewną obawą podeszłam do ich testowania.
Nie powiem bo każda z tych masek wygląda apetycznie i liczyłam na sporo. A tak szczerze - liczyłam chociaż, że będą się dobrze sprawdzać jak te nowe z glinką (np zielona). Z tego trio tylko jedna, tak tylko jedna jest warta mojej uwagi a pozostała dwójka - tak jak mówiłyście: szału nie ma. Pisząc ten wpis odkryłam, że w tej serii jest jeszcze jedna wersja maski:brzoskwinia + papaja ale tej nie widziałam nigdzie wcześniej.
Maseczka energetyzująca banan + melon
Puszysta kremowa maseczka bogata w składniki aktywne, przeznaczone do pielęgnacji cery suchej, szarej, zmęczonej.
Maseczka zawiera niezwykle efektywne połączenie skutecznych składników pielęgnujących:
- odżywczy ekstrakt z banana – obfity w witaminy i minerały, wykazuje działanie antyrodnikowe i przeciwstarzeniowe, nawilża i odżywia naskórek,
- nawilżający i orzeźwiający ekstrakt z melona – dodaje skórze blasku i promienność
Co daje? Ładnie odświeża skórę, delikatnie nawilża i sprawia, że cera jest miękka i czystsza. Nie miałam żadnych niespodzianek po niej. Jak dla mnie ta maseczka zachowuje się jak typowy lekki krem nawilżający - dla naprawdę wymagającej cery może to być za mało. Blasku czy promienności nie zauważyłam ale czego mogę oczekiwać po dwóch użyciach?
Dla kogo? Moja mieszana cera w pełni się z nią zgodziła i myślę, że dla wszystkich tych mało wymagających cer się sprawdzi jako taki szybki zastrzyk nawilżenia. Minus za zapach i zachowanie podczas mycia choć w porównaniu z resztą wypada tu na plus.
Maseczka normalizująca awokado + kiwi
Żelowa lekka maseczka bogata w składniki aktywne, przeznaczone do pielęgnacji cery mieszanej, tłustej, trądzikowej.
Maseczka zawiera niezwykle efektywne połączenie skutecznych składników pielęgnujących:
- obfity w przeciwutleniacze i minerały ekstrakt z kiwi – wykazuje działanie antyrodnikowe i przeciwstarzeniowe, nawilża, wygładza i rewitalizuje naskórek
- treściwy olej z awokado - silnie nawilża, ożywia naskórek, wykazuje dużą zgodność z naturalnymi lipidami skóry, uzupełnia barierę lipidową
Druga maska w kolei okazała się najsłabszym ogniwem i tą maską, po której wiem, że na jednym zastosowaniu się skończy.
Zacznę od tego, że maska ma bardzo dziwną konsystencję i nie do końca mi przypomina żelową formułę bardziej jak jakiś krem z drugą warstwą przypominającą wodę czy jakąś inną ciecz bo jest dość płynna. Miałam wrażenie, że te dwie warstwy są osobno -,-. Nałożenie było banalne i ta także wchłania się więc tylko jej niewielką ilość trzeba zmyć.
Co mnie rozczarowało to jej zapach: pachnie jak jakiś środek do czyszczenia i o ile lubię ten zapach to tutaj zwyczajnie mi przeszkadzał. W produktach do sprzątania owszem niech tak jest ale w masce do twarzy to słabo widzę. Biorę poprawkę bo jednak kiwi czy awokado to nie są substancje które się często widuje w kosmetykach i ich zapach ciężko odwzorować czy zbliżyć no ale żeby aż tak?
Co daje? Pryszcze. Dużo pryszczy. Normalnie tak mnie po niej obsypało, że to jakaś masakra. Z jednej strony buzia był nawilżona a z drugiej pojawił się okropny wysyp na buzi, który trwał przez kilka dni. Niestety ale drugi raz jej nie użyję bo inaczej zamiast łączyć kropki z piegów będę łączyć kropki z pryszczy.
Dla kogo? Moja mieszana cera nie polubiła się z nią więc ciężko mi powiedzieć czy do tej mieszanej i trądzikowej cery może być skoro u mnie pojawił się wysyp.
Maseczka nawilżająca truskawka + arbuz
Puszysta kremowa maseczka bogata w składniki aktywne, przeznaczone do pielęgnacji cery suchej, odwodnionej i szarej.
Maseczka zawiera niezwykle efektywne połączenie skutecznych składników pielęgnujących:
- obfity w przeciwutleniacze i witaminy
- sok z truskawek – wykazuje działanie antyrodnikowe i przeciwstarzeniowe, nawilża i rewitalizuje naskórek, zmniejsza objawy stresu oksydacyjnego
- nawilżający i orzeźwiający
- sok z arbuza – dodaje skórze blasku i promienności
- prebiotyk – wzmacnia i poprawia odporność skóry na działanie niekorzystnych czynników, wspomaga regenerację naskórka, przywraca mu właściwy odczyn pH.
Tutaj spotkało mnie zapachowe rozczarowanie bo to połączenie składników mogło pachnieć wyśmienicie a tu cóż, zapach jest taki jakiś chemiczny i bardzo dziwny, nie podoba mi się wcale. Sama w sobie przypomina ciut gęściejszy kremem. I ta także wchłania się jak pozostałe więc tylko jej część trzeba zmyć.
Co daje? Na pewno dobrze nawilża i sprawia, że cera wygląda na jaśniejszą i zdrowszą. Fajna maska do zastosowania przed wyjściem. Nawilżenie w niej nie jest jakieś chwilowe - co mnie zaskoczyło bo to nawilżenie utrzymywało się do dnia następnego i tu mogłam się ten raz obejść bez kremu. Buzia po niej jest zdecydowanie bardziej 'świeża', czystsza i widać, że jest ciut promienna.
Dla kogo? Tak jak mówią - do cery suchej będzie w sam raz choć ja ze swoją mieszaną także tu nie miałam problemu.
Maski od lewej: kiwi / truskawka/ banan.
Każda z nich ma fajne opakowanie i jest jej tak dużo, że spokojnie na te dwa użycia będzie jej wystarczyć wg słów producenta. Generalnie jest tak :
- maska z bananem ma ciężki zapach, bardziej perfumeryjny i działa jak lekki krem nawilżający, przy czym sprawia, że cera dobrze wygląda,
- maska z kiwi ma specyficzny zapach środka do czyszczenia i niestety mnie zapchała,
- maska z truskawką ma chemiczny zapach, ale nawilżenie utrzymuje się kilkanaście godzin a buzia po niej jest promienna i świeża.
Trzy różne maski, trzy zupełnie różne konsystencje i tak jak mówiłyście to nie są jakieś wybitnie dobre produkty. Jak dla mnie faktycznie do wypróbowania na raz bo ja już wiem, że więcej do nich nie wrócę. Fajny pomysł z opakowaniem czy nazwą i zastosowaniem na dwa razy ale nic szczególnego one nie dają albo inaczej nic szczególnego nie robią. Za te pięć złotych to ja już wolę kupić glinkę i sama sobie uszykować coś na ten pysk :D
Bieledna 10 g/ ok 5 zł
0 komentarze