Dwa lata temu odkryłam genialne serum. Zostało one moim must have kosmetycznym, wszędzie je polecałam a jego zachowanie na mojej skórze dało mu tytuł 'odkrycia roku'. To było coś! Coś wielkiego i wspaniałego! Moja cera po nim wyglądała jak malowana a moje liczne kropki na buzi cudownie się mieniły pięknym i czystym blaskiem. To właśnie znowu przypadek sprawił, że po dwóch pełnych latach wracam do marki Liqpharm i do kolejnej odsłony serum, które mnie zachwyciło. W tym roku wybór padł na wersję 'bogatą' czyli Rich, typowo przeznaczonej do skóry suchej (wersja Light rekomendowana jest cerze mieszanej i tłustej). Już na starcie nie miało łatwo, bo wiecie ciężko mu było przebić fenomen wersji lekkiej...Po kilku tygodniach, buteleczce dobijającej dna czas aby potwierdzić czy wersja Rich jest równie dobra jak lżejsza siostra albo zwyczajnie dać znać, że wersja Light jest nie do pobicia.
Wersja Rich różni się jedynie kolorem opakowania i bardziej wyrazistym różem. Opakowanie czyli szklana, ciemna buteleczka z pipetą (która działa bez zarzutu) jest nadal taka sama, pojemność także. Tutaj nie zmieniło się nic oprócz koloru na etykiecie (myślę, że dlatego nie będę już powtarzać tej części o opakowaniu).
Serum LIQ CC Rich dzięki wysokim stężeniom aktywnych składników redukuje proces starzenia skóry oraz chroni przed działaniem niekorzystnych czynników środowiskowych. 15% witaminy C zapewnia szybkie pobudzenie syntezy kolagenu, skutecznie neutralizuje wpływ wolnych rodników i wyrównuje koloryt skóry. Aktywność czystej formy witaminy C potęgowana jest przez odpowiednio dobrane stężenia tokoferolu i magnezu, które jednocześnie działają ochronnie, regenerująco oraz odżywczo. Dzień po dniu skóra odzyskuje utracony komfort, blask i witalność.
I muszę się przyznać, moja relacja z tym serum a raczej z tą wersją jest ciężka. Ja wcale nie czuję zachwytu! Czuję lekki niedosyt (?)
Serum nadal pozostaje dobrą, ba świetną bazą pod makijaż i jak wersja Light trzyma wszystko w ryzach. Tutaj nie mam się czego czepiać. Nadal jest produktem dobrze nawilżającym z tym, że ja mam z tym pewien problem: czuję jakby moja skóra przez chwilę była oblepiona. Ten efekt mija po kilku minutach ale jest czynnikiem, który mi przeszkadza (a to z tego względu, że dotykając palcami buzię czuję się jakbym miała zaraz się przykleić opuszkami :D). Oczywiście serum nadal nawilża na wysokim poziomie i taki efekt utrzymuje się kilka / kilkanaście godzin - na mojej mieszanej cerze (która jak wiecie poszła w kierunku normalnej) nawilżenie utrzymuje się kilka godzin (stosowanie serum 2 x dziennie ładnie utrzymuje ten stan). Zdarzyło się raz, może dwa, że moje policzki były bardziej 'suche' wtedy ta różnica w nawilżeniu była bardziej zauważalna - miałam wrażenie, że produkt działa lepiej, mocniej i głębiej.
Skóra rzecz jasna nadal jest po nim miękka, gładka i elastyczna. I mogłabym powiedzieć, że praktycznie między tą wersją a wersją Light nie ma zbytnio różnicy ale jest - wersję Light zachwalałam za genialne rozświetlenie, za to, że wydobyła z mojej cery taki blask, iż rozświetlacze przestały mi być potrzebne. Tu tego nie ma. Nie widzę tego na swojej skórze - nie widzę by cera po tym serum nabierała pięknego blasku, bardziej ta wersja (na mojej skórze) koncertuje się na działaniu czyli byciu dobrą (jak nie świetną) bazą pod makijaż, odpowiednim nawilżeniu i sprawieniem, że cera wygląda dobrze i zdrowo.
Ale, ale nie miałam / nie mam z nim tak kolorowo bo są momenty, w których skóra po jego nałożeniu delikatnie mnie szczypie czy tez mrowi. I to nie tylko wtedy kiedy mam jakąś krostkę na buzi (a wcześniej ją drapałam), zdarza się tak po maskach (np węglowych), czy po prostu 'tak sobie'. Pierwszy raz gdy nałożyłam serum wieczorem (nie robiłam wtedy masek, zwyczajnie oczyściłam i tonizowałam twarz) byłam w szoku, że czuję jakieś mrowienie. Tak było przez kilka dni (rano i wieczór). W takim przypadku odstawiłam je (z myślą, że może dla mnie wersja Rich jest zbyt mocna). Po kilku dniach wróciłam do niego z dawkowaniem raz dziennie i w takiej konfiguracji nie działo się nic. Stopniowo dodawałam małe krople na buzię wieczorem aż w końcu uznałam, że mogę spokojnie używać dwa razy dziennie. Rzadko ale to rzadko zdarza się teraz na końcówce tego produktu by skóra nadal mnie mrowiła ale są tez takie przypadki - i zwyczajnie nie mam pojęcia co ma na to wpływ, że akurat tego dnia skóra tak się pod jego działaniem zachowa.
0 komentarze