To do mnie mówi czyli kosmetyczne fenomeny, które chcę! #5
By Rupieciarnia drobiazgów - 22:36
Dziś miał pojawić się wpis z nowościami. Miał ale jak dotąd nie zrobiłam żadnego kroku by powstał, ba nawet nie pomyślałam by zrobić do niego zdjęcia. Tak, wiem, gapa jestem. Jednakże w tym miesiącu także chciałam Wam pokazać co mnie ostatnio mocno kusi w kwestii kosmetycznej to wpadłam na jakże genialny pomysł 'zamienię daty wpisów i wszyscy będą zadowoleni'. Przynajmniej ja będę bo zwyczajnie ubiegły tydzień jak i dzień dzisiejszy dały mi mocno w kość (a uwierzcie mi, pisanie jedną ręką nie należy do tych łatwych czynności mimo, że jestem praworęczna!). To co, gotowi na piątą już odsłonę mojej małej wishlisty?
1. Yves Saint Laurent Black Opium Intense
Oczywiście, norma już w tym zestawieniu - są perfumy. Tym razem coś czego można było się po mnie nie spodziewać bo... ja nie znoszę klasycznej wersji Black Opium! Drażni mnie, brzydko się na mnie układa i jest cholernie słodka a nawet za bardzo słodka i mogę dostać od niej próchnicy! Ale wersja Intense układa się na mnie bajecznie - kiedy pierwszy raz powąchałam - nie zrobiła wrażenia, nawet na psiknięciu na papierek zrobiłam 'meh' i sobie poszłam. Coś mnie podkusiło i zamiast spryskać ponownie papierek, spryskałam sobie nadgarstek. I to był strzał w dziesiątkę! Zapach cudownie się ułożył i kompletnie nie czułam w nim ani jednej nuty z opisu! Bo na mojej skórze pachnie czysto i delikatnie mydlanie! Co kompletnie mnie zdziwiło bo Opium klasyczne wybija się na mnie w bardzo słodką toń a tu nic. Intense jak dla mnie jest bardziej 'skórne' i bardziej apetyczne czyli takie które widzę oczami na swojej półce i mam nadzieję, że przy drugim podejściu nadal będę oczarowana jego aromatem!
2. Gąbka Blend It
Jak wiecie kupiłam sobie gąbkę do makijażu. Ot tak, bo miałam robiony makijaż właśnie tą formą i mi się spodobało więc kupiłam w Biedronce za jakieś 6 / 7 zł swoją pierwszą gąbeczkę. Dziewczyny narzekały, że ich są twarde i dziwnie się z nimi pracuje - moja była mięciutka jak diabli ale z każdym myciem robiła się okropna. Szybko pękła, zaczęła się robić twarda i nie można było jej doprać więc pora poszukać czegoś normalnego a nie iść w taniość. Wybór oczywisty bo te gąbki często widzę na Instagramie i nie ukrywam, że mówię to mnie bardziej niż kultowy Beauty Blender (jakoś jak widzę go w Sephora to chce mi się śmiać na jego widok). Tak czy siak Blend It podoba mi się wizualnie a to już spory plus, cena jak na gąbkę nie jest też z kosmosu a zdobywa ona coraz więcej zachwytów, więc czemu nie kupić? Być może jeszcze w tym miesiącu wpadnie do mojego koszyka (góra w maju) ale wiem, że to będzie już ta właściwa gąbka.
3. Smashbox Gloss Angeles
Dawno ale to już dawno nie kupowałam sobie nic do ust. Bliżej mi także do błyszczyków niż szminek więc i ten wybór nie powinien nikogo dziwić. Nikogo także nie zdziwi, że jak błyszczyk to u mnie albo coś z Guerlain albo od Samshboxa, którego nadal bardzo lubię (pechowo, nie mam już nic z tej marki). Gloss Angeles to stosunkowo młode dziecię, które jeszcze zbytnio nie jest pokazywane na polskich blogach (może raz udało mi się ją dostrzec). Kupuje mnie przede wszystkim odcieniami kolorów i ceną: pal licho, dam te 92 zł (chcę je bardziej niż Fenty, które i tak podrożało bo teraz kosztuje 76 zł / 79 zł). Zresztą póki co jedynie mascara od nich mnie lekko rozczarowała i jedna szminka, która miała być nude a na moich ustach była 'złotem'... Tak czy siak kuszą mnie prawie wszystkie odcienie (dlatego wrzucam ten swatch by ich Was pokusić). Generalnie chętnie przytulę: Sorbet Watch (pierwszy na liście zakupowej), Ay, Poppy, 72 & Honey, Traffic Jam ... i może jeszcze cztery inne :D Same spójrzcie, wszystkie wyglądają cudownie!
4. Tony Moly Tako Cleansing Stick
Urocza ta ośmiorniczka, prawda? Jak do tej pory Tony Moly raz mnie zaskoczył pozytywnie a raz, po prostu okazywał się tylko ładnym opakowaniem z marnym środkiem. Jak jest tu? Właśnie skończyłam jedno opakowanie i chcę więcej! Jak to świetnie oczyszcza! Skóra po nim jest wręcz bialutka, zostawia lekki film, który w zupełności nie przeszkadza, troszkę nawilża i zamyka pory. A tego się po niej nie spodziewałam! Jedyny minus widzę w sposobie aplikacji - sztyft bo na końcu trzeba z niego wybierać palcami i fakt, że jest mało wydajny (używany 2 razy dziennie, po 1,5 tygodnia mogłam wydrapywać go palcami). Ma też taki lekko kredowy zapach ale, ale w ogólnym rozrachunku wypada całkiem dobrze no i mega zabawne opakowanie! :D
Ufff a piątego to ja dzisiaj nie wymyślę ;) Co Wam wpadło ostatnio ciekawego w oko?;)
0 komentarze