Plan na marzec był konkretny - zaopatrzyć się w nowy podkład (a najlepiej kupić dwa aby mieć jakiś wybór) i zakupić sobie jedną/ dwie, ewentualnie siedem nowych mascar. W sumie wpadła tylko jedna i to właśnie o niej dziś mowa. Sama się sobie dziwię, że coraz częściej sięgam po markę Bourjois (tak, podkład też kupiłam od nich) i już kolejna rzecz na przestrzeni ostatnich tygodni ląduje na mojej półeczce. I wbrew pozorom to nie jest TEN typ po który idę i zwyczajnie biorę to, bo nic innego ciekawego nie widzę. Po Bourjois Volume Reveal Adjustable Mascara nie oczekiwałam zbytnich ochów i achów i uzbroiłam się w potężną dawką cierpliwości (bo jak wiecie, z tą marką głównie mam relację love/ hate). I szczerze przyznaje, że to pierwszy ich produkt, do którego nie mam prawa (no może tak tyci tyci) się czepiać!
Na blogu było już o pomadce i różu, jak widzicie do tego grona dołącza czarny tusz do rzęs i kultowy już podkład Healthy Mix (póki co miałam go dwa razy na buzi). I tak to ten tusz co ma lusterko (z którego nigdy nie skorzystałam :D) ale o tym będzie poniżej :)
Od czego by tu zacząć? Ostatnio coraz rzadziej trafiam na tusz, który w pełni mnie zadowala. Jak jest dobry to tylko przy jednej warstwie a przy dwóch istna katastrofa, z kolei jak już przy pierwszym nałożeniu między nami nie iskrzy to z góry wiem, że z tego nic nie będzie. Z Bourjois Volume Reveal miałam łatwo.A nawet bardzo łatwo. Bo to pierwszy tusz, który przy jednej warstwie mnie oczarował i sprawił, że spojrzałam na niego łaskawszym okiem. To także pierwszy produkt marki, który mogę w ciemno polecić bez większego gderania .
Ale do rzeczy - już dawno odeszła mi chęć na posiadanie firanek zamiast rzęs (a jak już miałam przyklejone sztuczne rzęsy to już w ogóle stwierdziłam, że to nie dla mnie) więc naturalną koleją rzeczy wolę teraz mniej spektakularny efekt. I to właśnie robi ten tusz. Ta jedna warstwa wystarcza mi do pełni szczęścia i do tego aby makijaż wyglądał schludnie a nie komicznie. Po pierwsze mascara ładnie i naturalnie wygląda. Dobrze rozczesuje rzęsy, nie tworzy grudek, nie osypuje się ani nie uświadczycie efektu pandy. Przy tej jednej warstwie zapomnijcie także o odbiciu na powiece czy pajęczych 'nóżkach'. Rzęsy wyglądają bardzo naturalnie, delikatnie są wydłużone i podkręcone i naprawdę widać ich rozdzielenie. Tyle mi wystarcza - efekt jest naturalny, dzienny i dosłownie powinien zadowolić każdą babkę, która oczekuje dobrego tuszu za grosze.
I tu skoro już zachwycam się ta jedną warstwą i tym, że wygląda ona po ludzku dobrze a tusz zdał egzamin za pierwszym razem to powiem Wam dlaczego nie korzystam z tego lusterka. Bo a) nie jestem przyzwyczajona do takich udogodnień i jest to pierwszy tusz, który mam i je posiada, b) zwyczajnie mi niewygodnie jest malować rzęsy i trzymać opakowanie tuszu (tak, ja jestem stary i dinozaur i wolę jedno a porządne lusterko). Co prawda ma ono opcję 'zoom'u' co sprawia, że makijaż oka wchodzi na inny poziom, tzn. zrobicie go ładniej i bardziej precyzyjnie ale nie jest to coś co ja uważam, że konieczność (może zmienię zdanie jak już do tego się przyzwyczaję).
Idąc dalej: wiecie, że lubię ten typ szczotek i ta także mi odpowiada. Tusz nie jest ani za suchy ani za mokry i idealnie się do nabiera a szczoteczka dość precyzyjnie go nakłada. I nie mam się tu do czego czepiać ;)
Co do zdjęcia: standard gołe rzęsy / jedna warstwa / dwie warstwy i teraz słów kilka o niej.
Chociaż efekt przy tym nadal jest ładny ale to nie jest 'mój efekt'. Rzęsy nadal wyglądają ładnie, są rozdzielone i pogrubione (znacznie wyraziste) to przy takim układzie tusz delikatnie się może odbić na powiece i zrobić grudki na 'końcach' niektórych rzęs. Nie zawsze tak jest ale prawie, często (7 na 10 przypadków u mnie) przy dodaniu drugiej warstwy tusz mi się odbija na powiece.
I tak samo jak przy tej pierwsze warstwie ani się nie kruszy ani nie tworzy pandy. Łatwo też schodzi (każdy płyn sobie z nim poradzi).
Nie zrozumcie mnie źle, to całkiem dobrze wygląda z drugą warstwą i nie jest to rażące i gdybym tylko się postarała to i te niedogodności by nie powstały :) (ok, jeśli bym była bardziej cierpliwa do tego)
Tak, wiem, nie chciało mi się robić makijażu oka i nadal mam do tego dwie lewe ręce ... ale mi to nie przeszkadza :D A tu na zdjęciu dałam tylko jedną warstwę tuszu - jak dla mnie to wystarczająca ilość ;)
Jak tu to wszystko podsumować? To naprawdę fajny tusz i jestem zaskoczona (pierwszy raz!), że marka Bourjois ma tak dobry produkt w swojej ofercie! To jedno pociągnięcie szczoteczką po rzęsach jest dla mnie naprawdę strzałem w dziesiątkę i zdecydowanie mnie zadowala. Generalnie nie widzę sensu dawania tu tej drugiej warstwy bo już za pierwszym machnięciem efekt jest fajny (może nie wow ale wyglada to bardzo ładnie i naturalnie) ale wiecie, jak kto woli ;). I tak, póki co to pierwszy hit tej marki i z całą świadomością, ze słowem skauta mogę go polecić ;D
Kosmetyki z Ameryki, 17.99 zł
0 komentarze