The Ordinary Caffeine Solution 5% + EGCG , serum pod oczy z kofeiną i zieloną herbatą
By Rupieciarnia drobiazgów - 23:20
No właśnie zrobiłam sobie sama gwiazdkę - jak nie skorzystać z takiego polecenia? :> Miesiąc temu wrzuciłam zdjęcie z 'pierwszymi wrażeniami' . Szału nie było, dupy nie urwało i życzyłam sobie wtedy by w następnych tygodniach Caffeine Solution zaskoczył mnie czymś wspaniałym, na tyle by wbiło mnie to w fotel a szczena opadła. Cóż, minął kolejny miesiąc, pół butelki specyfiku za mną a wizja świętego Graala poszła gdzieś tam.. na spacer ... w cholerę!
Caffeine Solution 5% + EGCG - to serum pod oczy z kofeiną i ekstraktem z zielonej herbaty. Mocno nawilża i redukuje obrzęki pod oczami. Regularnie stosowany redukuje cienie pod oczami, silnie nawilża, chroni skórę przed oznakami zmęczenia i stresu oraz powstawaniem zmarszczek.
Działanie produktu:
- redukuje cienie i obrzęki wokół oczu,
- nawilża, ujędrnia, poprawia elastyczność skóry
Sposób aplikacji: aplikujemy rano i wieczorem na oczyszczoną skórę wokół oczu. Podczas aplikacji wykonujemy delikatny masaż okolic oczu.
Kosmetyk ma ph wahające się między 4,50 a 5,00; nie zawiera alkoholu, olejów, silikonów i orzechów. Jest wegański a podczas jego produkcji nie ucierpiały żadne zwierzęta.
Od czego by tu zacząć? Może od tego jak wysoko postawiłam temu serum poprzeczkę? Może od tego, że tak się nastawiłam na efekt 'wow', że kiedy przeszłam do czynów to upadek z tych myśli bolał? A może od tego, że na chwilę obecną to serum z początkowej relacji love coraz bardziej zbliża się do relacji heartbreak? Ale co ja wtedy napisałam: ''pierwsze wrażenia 🤔 trochę się rozczarowałam, wiecie ja naprawdę liczyłam że to ogromny sztos a tu jest póki co przeciętnie 🤣 a może to dlatego że moja okolica oczu nie jest wymagająca? Bo nie mam worów, obrzęków, cieni i nic się z nią nie dzieje? U mnie lekko rozjaśnia, nadaje się pod makijaż, szybko się wchłania i odżywia i póki co tylko tyle 🤔 '
Jak to jest po kolejny miesiącu? Cóż, zbytnio serum nie poszalało i jakoś się na to nie zanosi. Ba, śmiem twierdzić, że skoro na boku mam prawie połowę buteleczki tego 'magicznego' specyfiku to już historię o jego świetnym działaniu powinnam włożyć między bajki. I w sumie w tym moich pierwszych wrażeniach mogłabym zamknąć dzisiejszą recenzję - bo po co tu się rozpisywać skoro sens będzie ten sam a Wam przybędzie tylko czytania? Jednak skoro już The Ordinary pojawiło się u mnie pierwszy raz wypada powiedzieć coś więcej w kwestii samego produktu i tu się odniosę do swoich 'pierwszych wrażeń'. Jak to u mnie jest? Wiecie, że nie mam problemu z okolica oczu, mogę mało spać a worów nie będzie, nigdy też nie miałam żadnej opuchlizny ani zasinienia tej okolicy i ten problem jest mi kompletnie obcy - jedyne co mnie dotyczy to naturalny, delikatny fioletowy kolorek pod okiem, który każdy ma bardziej lub mniej widoczny (na szczęście u mnie to i tak tego tyle co kot napłakał). Zaczynając od samego początku: serum nawilża i w małym stopniu napina skórę, nie jest to jakieś spektakularne i stanowczo gdybym miała za to dać mu nazewnictwo to na bank bym nie mówiła o nim jako o 'serum' (co ja rozumiem, że serum robi cuda i widy) a tu , na mojej mało wymagającej okolicy jest po prostu wystarczająco - przynajmniej ja nie mam problemu by szukać czegoś 'mocniejszego' na noc ;). Rozjaśnianie - cóż, tu się pokornie przed wami kajam bo sama Rozjaśnienie jest a i owszem ale tylko podczas używania specyfiku, wystarczą co najmniej 3/4 dni bez niego a skóra 'traci' ten swój 'blask' i wszystko wraca to normalności. To nie jest efekt jakoś długofalowy - fajnie, że rozświetla szkoda, że nie robi tego na dłuższą metę. Co do worów / obrzęków to nie mam bladego pojęcia czy to coś w ogóle w tym kontekście daje <mysli>
Zostało mi zasinienie tej okolicy - u mnie występuję to tylko w postaci naturalnej i tutaj się zdziwiłam, bo zauważyłam, że to znikło. No może nie do końca ale ten mój naturalny fiolecik stał się mglistym wspomnieniem. W dalszej części nic się nie zmieniło: nadal szybko się wchłania, nadaje pod makijaż (nie przedłuża jego trwałości, tzn. trwałości cieni ani nie sprawia, że one się rolują, po prostu jest i tyle). W ogólnym rozrachunku muszę powiedzieć, że serum głównie optycznie sprawia, że spojrzenie jest świeższe a oko wydaje się 'otwarte' lub / i bardziej wypoczęte. Co prawda działanie na mnie nie jest jakieś wysokich lotów i najwyżej okazało się przeciętne ale z kolei moja okolica oczu jest mało wymagająca i wystarcza jej to co to nam zapewniło. Odbyło się bez krzywdy, krzyków rozpaczy - z perspektywy czas uległam magii zachęcania a rzeczywistość szybko zweryfikowała moje poglądy ;)
Opakowanie - tutaj chyba nie mam po co się rozpisywać, szklana butelka z pipetą, która dobrze nabiera i nic się z nią nie dzieje . Po dwóch miesiącach mam połowę butelki na boku i podejrzewam, że w ogólnym rozrachunku serum wystarczy mi na kolejne 2, może 3 miesiące, co razem da mi pół roku. Jak za śmieszną cenę to wydajność idzie w parze z ceną (i na upartego mało wymagające okolice oczy powiedzą, że z działaniem także).
Serum nie pachnie, nie wyczuwam żadnego aromatu, ma lekką żółtawą barwę, która nie barwi skóry i oleistą formułę - a to kolei u mnie nie zostawia żadnego lepkiego filmu.
I mogłabym rzec - voila! To wszystko!
Może nie powinnam narzekać skoro finalnie serum nie okazało się czymś cudownym a zwykłym, przeciętnym (no dobra ponad przeciętnym) produktem? Mea culpa, bo zadziałała na mnie jego magia i magia The Ordinary ale nie żałuję swojego zakupu. Jest po prostu ok bez żadnych fajerwerków czy fanfar, jak to na The Ordinary przystało - jest po prostu prosto w działaniu :D
Cosibella, 30 ml / 31 zł
0 komentarze