Czarszka - czy muszę ją komuś przedstawiać? Myślę, że nie ale jeśli jest tu jakaś osoba, która (jakimś cudem) o niej nie słyszała to Wam powiem. Paulina bo tak nazywa się nasza niewiasta mieszka niedaleko mnie , bo to zaledwie 20/ 25 km :D. O niej sama się dowiedziałam z Instagrama i nie spotkałam jeszcze tak pozytywnej, ciepłej osoby! Patrząc na nią czuć, że świat się uśmiecha i lubię to robić (znaczy patrzeć, i wychodzi ze mnie jakiś zbok :D) - bo takiej energii można jej pozazdrościć! A skoro o jej energii mowa to sama postanowiła przełożyć to w czyn i ma własne dopieszczone kosmetyki! Nasze polskie, handmade, naturalne - wszystko czego człowiek teraz szuka. Spod jej ręki wyszły naturalne balsamy do mycia twarzy ale niech Was nie zbije z tropu ta nazwa bo za tym produktem kryję się coś więcej ;D Pora aby zapoznać Was z wersją ultradelikatną.
Bo to właśnie to fioletowe cacuszko wpadło w moje łapki kilka tygodni temu. I powiem Wam, że najpierw byłam sceptyczna do tego bo a to takie tłuste, a bo zmyć ciężko, a bo źle się czułam z tym na buzi .. I milion takich pierdół - w końcu poszłam po rozum do głowy, powiedziałam sobie 'weź Ty Ruda nie wydziwiaj tylko używaj deklu' no i użyłam. Raz i drugi. Potem kolejny aż w końcu przepadłam. Na amen.
No tak, zacznijmy od tego, że nie można rozpatrywać go tylko w kwestii zmywania makijażu, bo zwyczajnie się tak nie da. Cokolwiek by nie powiedzieć on robi znacznie więcej i dzięki temu patrzę na niego inaczej. Sprawdziłam go na mocnym / wodoodpornym makijażu, kiedy moja cera miała gorszy dzień i kiedy cieszyłam się jej wyglądem jak ranny ptaszek. Testowałam, notowałam, zapamiętywałam, wymyślałam różne sposoby użytku - i zawsze efekt mnie zaskakiwał. Pozytywnie!
Chociaż nie od początku tak było: nie lubię tłustych rzeczy i moje pierwsze spotkanie z tym nie było piękne, wręcz to był A-R-M-A-G-E-D-O-N ! Owszem on coś zrobił a ja ciągle próbowałam się domyć/ doczyścić wrócić do starej pielęgnacji byleby już nie musieć go używać. Mało tego miałam wrażenie, że balsam pomógł i zaognił moich 'nieprzyjaciół' na buzi. Jakaś PORAŻKA totalna! Uff, chwila oddechu, poczekałam aż minie okres, cera się uspokoi i wróci do normy - pomogło, nareszcie balsam spisał się na medal!
Co robi? Szybko i skutecznie usuwa wszelki makijaż - tak, wodoodporny dla niego to pestka / pikuś rozpuszcza aż miło! Przy tym nie podrażnia / nie szczypie / nie robi żadnej mgły na oczkach! Trwałe, matowe pomadki? Dajcie spokój - on radzi sobie z tym błyskawicznie, bo zaledwie w pół minuty bez żadnego tarcia, intensywnego masowania ust i takiej pomadki nie ma - a wystarczy tylko odrobinę balsamu nanieść na paluszka przejechać po ustach, odczekać i voila! Uwierzcie mi - sprawdzałam kilka razy czy naprawdę tak w 100 % radzi sobie z demakijażem i ani razu na waciku nie został jakiś ślad! :D Po drugie, on nie tylko usuwa makijaż ale też pięknie oczyszcza cerę: w moim przypadku jest tak, że po jego użyciu / zmyciu moja buzia nabiera blasku i promienieje. Przy tym jest naprawdę dogłębnie odświeżona i nie ma na niej żadnego śladu brudu , ba nawet pyłku na niej nie znajdziecie. Używanie w 'te' gorsze dni? Stwierdzam, że przy pierwszym podejściu widocznie moja cera miała jakieś kaprys bo teraz nic takiego nie ma miejsca - odnoszę też wrażenie, że balsam działa na nią wyciszająco i wszelkie zaczerwienione zmiany skórne łagodzi. I tak szczerze, balsam po takim konkretnym demakijażu/ oczyszczaniu jest dla mnie prawie ostatnim krokiem w pielęgnacji wieczornej (nie licząc toniku!). Moja cera nie woła po nim o krem - on sam zapewnia jej idealną dawkę nawilżenia. Nauczyłam się słuchać swojej 'buzi' i wiem, że dokładając krem zwyczajnie bym 'przedobrzyła' . Uwielbiam ten efekt po nim: czysta i promienna cera, która aż kwitnie, z idealną dawką nawilżenia. Mało tego - dobrze też odżywia co zaobserwujecie dość szybko ;)
Dla wszystkich? Wiecie już, ze obecnie mam cerę normalną i dla mnie jest świetny - zwyczajnie i po prostu komfortowy. Wiem, że są inne jego wersje dla różnych cer i tu powiem w tym przypadku jedno: cera sucha czy wrażliwa docenią go za naturalność i delikatność, będzie / jest takim ciepłym ręcznikiem, który będzie uspokajał naszą buzię! Zdarzyło mi się też raz z rozpędu (a raczej ze zmęczenia) posmarować nim ręce cóż, było tłusto, wchłaniał się jakąś chwilę ale zostawił łapki ładnie nawilżone z taką aksamitną/ otulającą powłoczką.
Najwięcej perypetii miałam jednak z próbami jego zmycia - próbowałam z żelem do mycia buzi, szarym mydłem, mydłem Nivea czy też szczoteczką do oczyszczania twarzy i wiecie jak było? Na samej etykiecie jest informacja, że 'w kontakcie z wodą nie rozpuszcza się do końca' i jest dziwnie, tak jakby tępo / opornie i tego nie przejdziecie (sama ciepła woda nie pomoże). Próba z szarym mydłem była nijaka: niby cała tłustość ustąpiła ale szło to opornie jakby mydełko w ogóle nie chciało 'zmywać', zwykłe mydło Nivea poradziło sobie o niebo lepiej! A najlepiej poszło to żelowi do mycia buzi, który rozprawił się z tym w kilka sekund! A szczotka? Z początku jej włosie nie chciało współpracować z 'mazią' na buzi ale po chwili załapało i dało radę , choć niby ta tłustość znikła to i tak musiałam się jeszcze posiłkować żelem. Zapach? Nie pachnie, nie czuję uff ;)
Dla tych co nie chcą czytać - daję zielone światło bo balsam jest cudowny! Oczyszcza, nawilża, odżywia, dodaje blasku, łagodzi, koi, otula i mogłabym tak bez końca! Wieczór z nim należy teraz dla przyjemności a nie konieczności i cieszę się, że 'obok' mnie dzieją się takie cuda! Dobra robota!
Czarszka.pl , 100 ml/ 60 zł
0 komentarze