Melondrama - od tej pomadki zaczęła się moja przygoda z marką Smashbox. To właśnie dzięki tej pomadce z serii Be Legendary zakochałam się w ich asortymencie. Jednak mimo mojej miłości do Smashbox'a podchodzę do nich z rezerwą. Nie wszystko od nich mi się sprawdza (nie licząc kultowego różu, pomadki Melondrama czy podkładu Studo Skin) i na nie wszystko mam chęć - nie zrozumcie mnie źle, ja markę poznałam jakieś 3 lata temu (?) gdzie było o niej słabo słychać na blogach , teraz jest wysyp recenzji i dzięki temu coraz częściej się łapię na tym iż od niej odchodzę. Jednak mimo wszystko, w ostatnim czasie wróciłam do kultowych mazideł Be Legendary i wrzuciłam sobie odcień Nylon Nude do koszyka - no cóż, sporo się zmieniło od ostatniego naszego 'pomadkowego' spotkania ;).
Melondrama, Primrose i Nylon Nude - właśnie te trzy odcienie z tej serii mam obecnie (ok, dwa bo Melondrama po zrobieniu zdjęć mi gdzieś 'odleciała'). Dlaczego Nylon Nude? Bo miał być pięknym nudziakiem i naprawdę w sztyfcie wygląda genialnie i przepięknie aż chce się go nosić jednak w praktyce nie jest z nią już tak kolorowo ...
Nadaj swoim ustom doskonały wygląd dzięki oferowanej przez Smashbox Cosmetics Be Legendary Lipstick, niezastąpionej długotrwałej szminki do ust, która stanowi niezbędne uzupełnienie wyjątkowego, indywidualnego wizerunku.
Już jedno pociągnięcie legendarnej szminki sprawia, iż usta zyskują niezapomniany wygląd dzięki intensywnemu kolorowi, który nie wymaga poświęceń pod względem komfortu użytkowania.
Niezależnie od tego, czy chcesz uzyskać delikatny efekt dziennego makijażu czy też bardziej intensywnego, ponętnego makijażu wieczornego, wybierzesz tu doskonały odcień Be Legendary Lipstick spośród szerokiej gamy - od różu gumy balonowej aż po elektryczny koral.
Przepiękny nudziak - dlaczego on mi to zrobił? Jeśli poszukacie dobrze na blogu to jest post sprzed 3 lat (gdzie nie miałam pojęcia jak robić ładne zdjęcia :D) o pomadce Melondrama i tam naprawdę zachwycałam się nad jej właściwościami i tym jak na ustach wygląda i naprawdę , bardzo mocno chciałabym potwierdzić tamte słowa, chciałabym powiedzieć, że Nylon Nude jest perfekcyjna ale ... nie i chociaż mówię to z przykrością to ten odcień okazał się klapą ;(.
W sztyfcie? Piękny nudziak, idealny , doskonały. Mając już wtedy dwie pomadki wiedziałam czego się po niej spodziewać: nawilżenia i dobrej konsystencji i to się nie zmieniło. Nadal mamy dobrą dawkę nawilżenia, piękny kolor i masełkowatą konsystencję, którą bardzo dobrze się operuje. Minus przy tym odcieniu jest taki, że nie wystarczy jedno pociągnięcie kolorem by pięknie je pokryć, trzeba dać jej znacznie więcej by uniknąć prześwitów. Gładko sunie po wargach, ma sztyft idealnie wyprofilowany, nie ma możliwości by mimo tej konsystencji pomadka uciekała poza kontur.
I chyba największy zawód mam do jej trwałości - o ile poprzedni kolor potrafił się utrzymywać wiele godzin to w tym przypadku nie mamy o czym mówić. Rozumiem, to nudziak, bardzo naturalny (neutralny) kolor, który bądź co bądź będzie szybko znikał ale żeby na ustach trzymać się tylko pół godziny? :O No way! Już nie mówię o tym, że jak jecie i pijecie to momentalnie jej nie ma - puff, na razie .
Ale 'ubaw' jest dopiero kiedy nakładam ten kolor na usta! Jak zobaczycie na swatchu wygląda przepięknie i ciepło, jednak w kontakcie z wargami mamy absurdalnie inny kolor. Mamy ogromne wybicie shimmeru (tak jak w przypadku Melondramy jest shimmer i blask) i ... złotą poświatę! Jak Boga kocham na wargach nie ma odcienia nude tylko czyste złoto i dlatego nie noszę jej zbyt często.
0 komentarze