Pożal się Boże! Czyli krótka rozprawa na temat zachowań blogerek

By Rupieciarnia drobiazgów - 09:55

Blogujących w sferze beauty (no dobra, w każdej sferze) można podzielić na dwie grupy: tych, którzy piszą i pstrykają zdjęcia z czystej przyjemności (dla relaksu, podzielenia się opinią, ewentualnie traktują to jak hobby) oraz drugą grupę osób, która bloguje 'byleby coś dostać i mieć'. To właśnie ta druga grupa zaszła mi za skórę, bo mam wrażenie, że zwierzęta mają więcej rozumu w głowie niż takowe osoby. Będąc w tym świecie, czytając, komentując i jako zwykły człowiek ufając opinii takich osób chce się więcej. Wiecie chcesz wiedzieć od nich więcej i oczekujesz od nich więcej, oczekujesz, że taka osoba coś sobą reprezentuje a swoim zachowaniem tylko to potwierdzi, jednak prawda jest zupełnie inna. Tym, które już mają bardziej zależy na utrzymaniu pozorów (wszak ona wie lepiej) niż na wiarygodnej opinii (co jak widać każdy inaczej rozumie). Na własnej skórze (oczy) zauważam ostatnio dziwne zachowania moich koleżanek i nie wiem czy jest mi smutno, że nasza 'branża' jest traktowana jako 'darmowy bank giftów' czy żal mi tych osób (albo i mnie w jakimś stopniu?).


Pamiętacie mój wpis o grupie S.O.S? Krążył po sieci i po agencjach, udostępniałyście go na fejsie, na IG, dostałam dosłownie setki wiadomości odnośnie tego, masę komentarzy i Wasze pełne poparcie oraz wyraziłyście chęć na dalsze poruszanie takich kwestii tu. Jednak jakieś 3 tygodnie po jego publikacji ten post odbijał mi się czkawką - nadal dostawałam wiadomości ale już mi nie było do śmiechu i zaczęłam żałować, że wyraziłam swoje zdanie z jednego głupiego powodu. Wiele osób, które mi tak ochocze przyklaskiwały w innych miejscach za przeproszeniem obrabiały mi dupę! Ok. gadają to niech gadają ale określ się jakoś: albo tu mi klaskasz i lukrujesz albo mówisz 'napisała by się wybić, bo myśli, że ktoś ją zauważy'. Dostawałam screeny jak po prostu na forach moja osoba została zmieszana z błotem a najłagodniejsze co o sobie wyczytałam to słowo 'pojebana'. Były też osoby, które otwarcie tu mówiły a gdzie indziej 'hahhaa, hahha hihihi ale jej przygadałam!' <tsa tsa -,->. Tak, jakbyście myślały nad tym to nadal mnie ludzie lubią!
Wiele z moich koleżanek zabierało głos w tej sprawie, krótkie wzmianki u siebie w jakimś poście czy w pogadance , to naturalne bo takie rzeczy nie zdarzają się często ale zauważyłam pewną tendencję: wraz z moim postami, o brudnej stronie blogosfery kilka osób publikuje obronny poemat ku czci i bla bla takie wiecie , dla mnie to żenujące pisać obronne poematy jaka ta blogosfera wspaniała i uczciwa tylko dlatego, że ktoś (czytaj ja) napracował się przy swoim wpisie i ktoś go puszcza dalej czy czyta z z zapartym tchem. A co w tym najśmieszniejszego? Każdy obronny post zaczyna się od słów 'miała być recenzja ale po tym co się dowiedziałam/ w odniesieniu do ostatnich rewelacji' No i mnie wtedy kurwica zalewa! Takie to mądre, takie wygadane a taka osoba leci pierwsza jak sęp do padliny i publikuje swoje - nie, nie zabraniam im tego ale litości, po publikacji grupy S.O.S w ciągu następnych 3 dni w sieci ukazały się uwaga, uwaga 4 posty na 'obronę' więc ja automatycznie przestałam wchodzić w te miejsca.


Każda z nas słyszała już o blogerkach, które potrafią w ciągu miesiąca przetestować 10 kremów, 15 żeli i inne takie, nawet na swoim stories wspominałam Wam o 'reckach w dwa dni'. I znowu ta sama sytuacja: masa Waszych wiadomości, że to norma, że ta osoba taka ma, że nie warto i podawaliście mi inne takie przypadki, których już nawet nie chciałam widzieć. W czym rzecz? Wyobraźcie sobie agencję PR, która w konkretnym dla nich  tygodniu pracy ( poniedziałek - piątek) rozsyła do blogerek paczki z nowościami na rynku, powiedzmy, że we wtorek wysyłali maseczkę (w tubce jakby co) a w środę perfumy - taka osoba ma to na koniec tygodnia. Trochę to potrwa zanim pojawi się opinia a tu proszę naprawdę 3 dni (góra 4) widzę na blogu, który uważałam, za mega profesjonalny, czytałam od lat tamtejsze wpisy i kopra mi opadała. Pierwsze co powiedziałam 'kurwa mać!", Swoje zdanie wyraziłam,a jak - napisałam że straciła w tym momencie dla mnie wiarygodność bo ile było czasu na testy 3 dni? I się zaczęło milion pytań aby wprowadzić mnie w zakłopotanie, że się mylę i tak naprawdę gówno wiem o branży beauty. Who cares? Jak ja mam takiej osobie wierzyć, że po dwóch dnia testów produkt jest hiper wow? Zresztą co się dziwić skoro z dobrych blogów robi się chłamy, słupy reklamowe byłby się hajs zgadzał! (a o tym ile się testuje kosmetyki wg mnie będzie wpis :D)

Ale. ale punkt kulminacyjny przed nami i tu dosłownie nie wiem czy płakać czy im współczuć. Słyszałyście o tym jako że my żebrzemy po sobie o kontakty do agencji, PRoców by wypraszać sobie gifty? Ja się z tym nie spotkałam ale to już dla mnie całkowicie walnięcie głową w beton. Prawda jest taka, że jeśli Twój blog ma to 'coś' to Cię znajdą, nie można tak pisać z partyzanta do zupełniej obcej osoby i mówić' hej, dasz mi namiary na tą agencję, która wysyła Ci paczki?', no nie można i nie wiem czy bym ja tak komuś dała. Po pierwsze mi się wiadomości na poczcie po kilku dniach automatycznie kasują, więc już ich nie mam, po drugie czemu mam pomagać obcej osobie? Jeśli bym ją znała i to dobrze mogłaby pomóc ale jakim trzeba być ZACHŁANNYM człowiekiem by pisać takie wiadomości?


Jednak i tak to nie przebije tego co Wam teraz napiszę - każdy lubi niespodzianki, prawda? Lubię przesyłki z dodatkami, z wiankami, balonami czy tam piórami i innymi takim rzeczami co powoduje szerszy uśmiech. I o ile rozumiem, że można na forum/ w social mediach wypowiedzieć się o wadach produktu czy w jakim stanie on przyszedł (sama zgłaszam jak PRODUKT jest uszkodzony czy niepełny ale to jest związane z kosmetyczną sferą) ale kurwa mać jak można się publicznie żalić, że balon był pęknięty, wianek nie zawiązany a piórek było za mało?! No kurwa no! Albo ja jestem inna albo te osoby mają tak płytką powierzchniowość jak plastikowa lalka Barbie z bazaru! Nie dość, że marka robi Ci dobrze , stara się, upiększa to szanowana pani księżniczka od siedmiu boleści, królowa branży beauty robi awersję, że dodatki nie są w idealnym stanie! No ja pierdolę - zdarza się, tak? Balon pęknie czasem, inne rzeczy ucierpią w transporcie ale jak można robić z tego takie wielkie halo?? No ja się pytam jak!?

A żeby było kolorowo to wiecie co uwielbiam zdjęcia moich koleżanek, które prezentują makijaż <3 Tak prezentują, że rozmycie z photoshopa jest na zbyt wysokim poziomie, idealnie bo ja wtedy mogę poćwiczyć swój wzrok i jedynie co mam w takim momencie to powiedzenia to: ' mózg se obrób -,-.

I informuję, że ten post jest pisany na Wasze życzenie - na FB podałam listę tematów o czym mam napisać i właśnie to wygrało ;)

Aaa i uprzejmie donoszę, że nie wybiłam się na grupie S.O.S, jedynie co to niektóre osoby mnie zablokowały (mnie i inne osoby) a post nie jest najbardziej poczytny bo tu prym wiedzie recenzja kremu Dermedic ;). A Chaneli nadal nie dostaję ;)

Całuje, prawie (nie)idealna Ruda :*

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze