3 maski: Bielenda Japan Peel - Off Mask nawilżająco - wygładzająca, detoksykująco - oczyszczająca & Lomi Lomi Acerola

By Rupieciarnia drobiazgów - 10:03

Tak, ja wiem. Zazwyczaj w tytule wpisu pojawiało się słówko 'cztery' a tu nagle bach! Są trzy maski! Zwyczajnie o tym zapomniałam! Zapomniałam, że ten wpis zawsze tworzyły testy czterech maseczek do twarzy - i tak bywa. No ale nie będę płakać nad rozlanym mlekiem skoro zdjęcia się zrobiły a ja wszystkie trzy dzisiejsze bohaterki mam już za sobą i z czystym sumieniem mogę zabrać się za szybką pogadankę na ich temat. Każdą z nich miałam pierwszy raz choć nie powiem swego czasu te metaliczne maski Bielendy mnie kusiły ale w wersji tubkowej a nie w saszetce. Marudzić nie będę, kupiłam co było, a czy bym kupiła tubkę? W sumie teraz nie wiem bo działanie o czym poczytacie poniżej nie do końca przypadło mi do gustu.


Szczerze powiedziawszy nie spotkałam się w sieci z żadną opinią na temat tych metalicznych masek - a jak wiadomo nowości Bielendy co rusz zalewają nas w drogeriach i zawsze gdzieś / ktoś napomknie o nich. A tu cisza. Nul. Zero. Trochę się tym zdziwiłam chociaż nawet nie pamiętam czy one były jakoś szczególnie promowane. A Lomi Lomi - kojarzy mi się wyłącznie z masażem :D ale w odróżnieniu do metalicznych formuł o tych maskach słyszałam - moja wersja Acerola pochodzi z setu na każdy dzień tygodnia - tutaj przypada ona na piątek :D

Japan Peel - Off Mask nawilżająco - wygładzająca

Ta wyjątkowa japońska maseczka typu PEEL-OFF zapewni Twojej skórze cudowne uczucie nawilżenia i wygładzenia. Maseczka to idealny sposób na odświeżenie naskórka i poprawę jego wyglądu. Formuła peel-off zapewni wygodne stosowanie, a modny metaliczny kolor sprawi, że będziesz wyglądać szałowo już podczas aplikacji.
Maseczka zawiera super skuteczne składniki aktywne, doceniane na Dalekim Wschodzie:
kwas hialuronowy
filtrat z nasion ryżu
proteiny jedwabiu
Chyba żadna, ale to żadna maska peel - off mnie tak nie wnerwiała co ta niebieska. No kompletnie nie umiałam się z nią dogadać! Producent mówi, że efekt 'wow' pojawia się już podczas aplikacji. No ciekawe. No niby jak? Bo ja nic takiego nie zauważyłam oprócz częstego prychania i mówienia 'też mi coś'. 


I to także też moje pierwsze spotkanie z formułą metaliczną - w sumie nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Kolor ma fajny - naprawdę taki metaliczny niebieski i dość gęstą konsystencję co mnie zdziwiło. Zdziwiło mnie to też, że zawartość tej saszetki z ledwością mi wystarczyła na pokrycie całej buzi! Koszmarem z jej udziałem okazał się zapach - maska pachnie jak środki do dezynfekcji! Bardzo mocno i wyraziście tak, że można poczuć się jak w gabinecie lekarskim! Nie schodzi jednym płatem i trzeba sporo się namęczyć aby całą ściągnąć z buzi. Zasycha dość powoli i nie wszędzie co powoduje to,że zostają jej resztki. A w samym działaniu to ja cudów nie widziałam - ba, ja oprócz oczyszczenia skóry obiecanego wow czy nawilżenia nie dostrzegłam. Może cera dostała lekkiego 'kopa' ale nic poza tym i na bank nie było to nic mocnego aby odpuścić sobie resztę pielęgnacji. Bo oprócz walorów kolorystycznych wersja niebieska nic ciekawego mi nie zaoferowała. A mowa o jakimkolwiek 'cudownym uczuciu nawilżenia i wygładzenia' no panie, darujmy to sobie. Mało tego albo praktycznie to jest nieodczuwalne.

Japan Peel - Off Mask detoksykująco - oczyszczająca

Ta wyjątkowa japońska maseczka typu PEEL-OFF zapewni Twojej skórze cudowne uczucie detoksu i oczyszczenia. Maseczka to idealny sposób na odświeżenie naskórka i poprawę jego wyglądu. Formuła peel-off zapewni wygodne stosowanie, a modny metaliczny kolor sprawi, że będziesz wyglądać szałowo już podczas aplikacji. 
Maseczka zawiera super skuteczne składniki aktywne, doceniane na Dalekim Wschodzie:
wodę bambusową
zielony kawior
zieloną herbatę
Cóż, wersję zieloną mogę podsumować w dwóch zdaniach - koszmarnie schodzi ale za to ma znacznie widoczniejsze działanie niż ta niebieska jej siostra. 


Ona schodzi okropnie przy tym robiąc masakryczną depilację na buzi! No schodzenie jej a raczej odrywanie tych kawałków powodowało, że mi się chciało płakać (w odróżnieniu do niebieskiej z którą tak nie było). Oczywiście po całym 'zabiegu' buzia była mocno zaczerwieniona po tym. Zapach? dziwny, zwyczajnie dziwny, może lekko jakby cytrusem zaleciało i nic mi nie przypomina, ciężko mi go określić innym słowem niż to 'dziwny'. A działanie? Zdecydowanie wersja zielona powinna być punktem obowiązkowym przy cerze tłustej - ona po prostu tak matowi skórę, że szok! Ja zbierałam szczękę z podłogi bo przy mojej mieszanej cerze to zmatowienie było zbyt mocne a skóra była wręcz 'zbyt sucha'. Nawet krem nawilżający mało co tu pomógł - mało tego, ten efekt utrzymywał się ponad dobę. A dla mnie takie zmatowienie było zbyt mocne i zbyt agresywne dla skóry, tak jakby cała moja buzia została 'wypompowana' z całej tej wody. Oczyszczanie także dość mocne i w sumie mogę powiedzieć, ok, swoje zrobiła, ba nawet zrobiła za dużo. 

Minus obu masek jest taki, że praktycznie po ich ściągnięciu prawie każdy krem po nich  się roluje na buzi. To już zdecydowanie nie na moje siły. Nie dość, że jedna mało co działa, druga działa i to zbyt mocno to powodują, że roluje się krem. No litości! 
Maski mają po 8 gr ledwo wystarczają na pokrycie buzi (jak już wyżej wspominałam) i ich koszt to około 3- 5 zł. 

Lomi Lomi Acerola

Odżyw i zregeneruj swoją zmęczoną twarz z kojącą acerolą! Maska nowego typu, wykonana z ekologicznej tkaniny Tencel została wzbogacona wyciągiem z owoców aceroli (Malgiphia Glabra). Zawiera aktywatory wchłaniania oraz składniki odżywcze, które doskonale przenikają w skórę twarzy. Maseczka z wyciągiem z owoców aceroli chroni skórę przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych, zapobiega uszkodzeniom skóry i łagodzi stany zapalne. Chroń swoją skórę wykorzystując ochronne właściwości aceroli. Odkryj ukojenie skóry i przywróć zdrowie Twojej wrażliwej cerze.


'Piątkowa' maska zaskoczyła mnie cudownym, owocowym i świeżym zapachem! Coś ładnego i to naprawdę ale z ogromnym minusem bo pachnie tylko przy pierwszym kontakcie ze skórą potem już nic. Płachta jest dość gruba i mocno nasączona esencją, która jest gęsta. Sama płachta jest dość duża ale dobrze przylega.  Całość jest tak nasączona, że ja swoją lekko 'odsączyłam' bo czułam się jakbym zwyczajnie na twarz kładła 'mokrą szmatę'. Po nałożeniu czułam przyjemne uczucie chłodu co delikatnie ukoiło moją skórę. Żadnego pieczenia czy mrowienia nic nie było. Zaleca się ją trzymać 15 - 30 minut, ja trzymałam około 20 po czym płachta ciągle była mokra a moja buzia także miała sporo esencji. Resztę wklepałam i się zaczęło. Najpierw było uczucie lepkości na buzi a potem w okolicach brody i ust mocne ściągnięcie, które zniwelowałam kremem. Odniosłam wrażenie, że maska tak jakby wywleka niedoskonałości na wierzch co mnie strasznie zirytowało. Nie wiem czy to combo z kremem sprawiło ale skóra mimo tego była bardziej miękka choć nawilżenie nie było zbytnio wow. 
Nawet ciężko mi ją ocenić - bo z jednej strony pachnie genialnie i ma dużo płynu, który można wykorzystać na inne 'suche' partie ciała (tak też nawet zaleca producent) i mamy tutaj przyjemny chłodek i efekt ukojenia ale też po jej zastosowaniu nie ma ogromnego nawilżenia a czuć efekt ściągnięcia. 
Kosztuje ona od 8 - 10 zł co nie jest jakoś kwotą zaporową ale czy warto i to dać za nią?

W sumie wychodzi na to, że strasznie marudzę i psioczę na te maski ale co innego mam powiedzieć skoro przy każdej z nich mam jakieś ale? 
Może to moje 'ale' uchroni kogoś przed zakupem a więc nie dziękujcie czytajcie i dzielcie się swoją opinią jeśli je znacie :D

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze