Pielęgnacyjne 'czary mary' czy gorzkie żale cz.I

By Rupieciarnia drobiazgów - 08:37

Kilka tygodni temu przeczytałam coś strasznego. Naprawdę, naprawdę złego. Coś co we mnie wzbudziło niepokój choć w dobie dzisiejszych czasów takie zachowanie nie powinno mnie dziwić. Zawsze uważałam się za słabą blogerke, za kogoś kto się mało zna na składach a jak już coś o nich wie to na swój użytek i stara się z tym nie wychylać. Bo na co to komu? Teraz zrobiło się tylu specjalistów od składów, że kolejny (niedouczony) jest zbędny. Jednak gdy przeczytałam ten post byłam w szoku ... bo ktoś kto inspiruje młode osoby (nie tylko dziewczyny) pokazuje, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko jednym wpisem sprawił, że ja z całą swoją kosmetyczną (a i także medyczną wiedzą), którą zdobyłam poprzez bloga (jak i w szkole medycznej) mogłam wyrzucić do kosza. Zwyczajnie najpierw poczułam niesmak a potem poczułam się zupełnie mała i głupia. Bo co ja wiem o kosmetykach i sposobie ich użytkowania?


I chciałam i nie chciałam się wtedy odezwać. Bo znam swój niewyparzony język i wiem, że mogłoby to źle się skończyć. Wrzuciłam screena owego 'cuda' na stories i z przykrością odkryłam, że same moje obserwatorki są w szoku. To naprawdę miało miejsce i to naprawdę pokazało, że Ci co mają zasięgi i co dają przykład innym powinni skupić się na tym co umieją najlepiej. Moda to Twój konik? Ok, zajmij się nią bo ja do cholery jednej nie mam pojęcia co akurat jest modne na wybiegach więc nie tworzę ckliwych poemów na ten temat. I jak na dłoni widać było, że jej nie zapłacono za rzetelną opinię. Zapłacono za to, że to pokaże. To ohydne i okrutne. Bo czytając komentarze byłam w szoku jak wiele osób mówiło 'wypróbuję bo Tobie się sprawdza'. Ja wiem, że takie słowa są dla twórcy balsamem dla duszy ale ja momentalnie miałam ochotę powiedzieć każdej tej osobie 'użyj mózgu!'
Bo wiecie co, owa osoba napisała tak zajebistą reklamą, że kosmetyki są wow, że super, że się sprawdzają po tygodniu testów. Niby nic. Tydzień testów. Linii pielęgnacji. No ja pierdolę!  To ja się dwoję / troję testuję tygodniami/miesiącami by przekazać swoje obserwacje a wystarczy, że masz milion obserwujących to i tydzień testów będzie w sam raz. Spoko, luz - ja się nie znam. I co? I się odezwałam i przeglądając później treści zauważyłam, że tylko kilka osób miało 'odwagę' zwrócić uwagę na termin , a raczej brak jego podczas stosowania kosmetyków.
I ja także doczekałam się odpowiedzi o treści typu 'ja już po pierwszym użyciu wiem co mi pasuje a co nie' wtf? Ja po pierwszym nie mam pojęcia czy ten krem to nie gówno a tu takie kwiatki, jak nic okazuje się, że pielęgnacyjna seria działa cuda! Nóż się w kieszeni otwiera!

Teraz zwyczajnie możesz powiedzieć, że po tygodniu wszystko jest cacy i pięknie - masz tak zajebistą cerę, że można Ci jej zazdrościć i co? Brzydko mówiąc 'głupie' dziewuchy lecą do drogerii bo ta xx zachwalała i biorą w ciemno nie czytając nic poza tym. A potem płacz, że zapchało, że skóra wysuszona i jak to? A czemu to? A może dlatego, że owa panna nie dostała tego by testować tak jak robimy to my tylko by to pokazać - ważne, że jej hajs się zgadza.


Generalnie powinnam powiedzieć 'wklep ten krem a nie wmasuj' ale zwyczajnie mam to gdzieś jak to ktoś robi. Ja swoją metodę dostosowuje do konsystencji i dla mnie liczy się to, że on działa (albo i nie). A jak wiadomo po tygodniu czasu mało co można zauważyć - no chyba, że to kuracja 'celowana' na określoną dawkę / dni (np ampułki) a nie serum, krem czy mazidło pod oczy.
Bo ja ca takiego zauważę po tygodniu czasu zmiany rutyny pielęgnacyjnej? Wielkie gówno - bo może nawilżenie, trochę się coś poprawi a kto wie, czy w drugim tygodniu nie pojawią się wypryski? Czy skóra nie zacznie się łuszczyć? Nikt. Nie miałabym śmiałości rekomendować coś po takim czasie i wciskać, że to świetne! Bo wiecie co? Bałabym się, bałabym się, że sprzedając duszę diabłu i biorąc za to grubą kasę pójdzie stadko do drogerii i zamiast świadomej pielęgnacji (nie musi być eko, niech jest Twoja i na Twoje potrzeby dostosowana) weźmie TO i sobie zaszkodzi. Bo finalnie bym oszukała swoje czytelniczki i dzięki mnie nabiłabym kasę producentowi a przy okazji i profity dla siebie (a kto wie, czy inne marki nie zechcą mojej rekomendacji?).

Czasem się zastanawiam czy te młode osoby potrafią korzystać z mózgu - naprawdę i nie chcę tu nikogo obrazić. Nie trzeba wcale znać się na składach, wystarczy się wsłuchać w potrzeby skóry. Kiedy zaczynałam kilka lat temu pisać tutaj, gówno wiedziałam o tym co mi szkodzi a co nie i Broń Boże abym używała więcej kosmetyków niż żel i krem. Serum? Ampułka? Pianka - to chore! A teraz? Mnóstwo mi się tego nazbierało. Kiedy ja zaczynałam blogowanie wiele postów pojawiało się takich typowo poradniczych o np 'pamiętaj że cera mieszana także potrzebuje nawilżenia i nieprawdą jest to, że nie musisz jej go dostarczać'. Mało było też nacisku na naturalną pielęgnację - owszem, coś się pojawiało w tym temacie ale nie było tego tyle jak teraz. Nie było samozwańczych analityków składu ( wybaczcie, że to powiem ale nie każdy kto zna się na składach to kosmetolog z wykształcenia, ponad połowa tych osób bazuje na informacjach z sieci i trzepie na tym kasę) i z chęcią poczytam u takich osób certyfikaty i dyplomy z tego zakresu ( a najlepsze jest to, że Ci 'eksperci' uważają się za najlepszych i za indywidualne analizy biorą za to kasę). To tak jakbym ja znając się na podstawie składu usiadła przed kompem i Wam doradzała za kasę - bo przecież tyle lat siedzę w tej sferze. No litości. Albo się znasz na składach i jesteś cool i te sprawy i zwyczajnie jako ta  świetna blogerka tworzysz swoje linie kosmetyków (a coraz więcej takich osób widać na Instagramie gdzie co druga 'gwiazda' ma swoją kolekcje '). Poważnie? To ja chyba zrobię jakieś toksyczne marudne lakiery czy cuś ...


Ale to i tak pikuś do środowych moich obserwacji. Od jakiegoś czasu sfera beauty wrze - pewien 'kosmetolog' (samozwańczy) tak miesza, takie anlizy robi że głowa pęka. Dziewczyny się burzą a i tak dopada ich fala hejtu - tylko za to, że proszą aby owa persona zaprzestała rozprzestrzeniać kłamliwe i oszukańcze treści. Nie wnikałam ale w środę YT podrzucił mi film - tak, tego pana. Obejrzałam - straciłam 8 minut z życia na byle gówno, skomentowałam (grzecznie) i .. podobno moje komentarze zginęły (dobrze, że mam zdjęcie uff). Mało tego, mowa była o kremie Kailas (który zwiera olej kokosowy) a owy pan poleca i poleca i poleca. A ja zaczęłam czytać komentarze i mózg mi się zlasował - ja to głupia jestem. Naprawdę. I po uj moja cała wiedza skoro np. na pytanie czy można tym kremem smarować okolice intymne pan powiedział TAK? Taka sama odpowiedź pojawiła się gdy babka pytała czy na ŁZS u niemowlaka także może? No ja pierdolę. Ja pierdolę. Kurwa mać! Serio? Jakim człowiekiem trzeba być aby udawać Boga i mówić 'można'. Pomijając fakt, że ŁZS u niemowlakach w większości przypadków to ciemieniucha i wystarczy zmienić preparaty na łagodniejsze ale nie - pan mądry, 'wykształcony' powiedział ze można. I to mnie zbulwersowało i tu napisałam swoje 'że nie można i że lepiej iść do lekarza a nie słuchać się pseudoreklamy' . Im więcej komentarzy czytałam tym bardziej było mi słabo i rzygać się chciało - miałam wrażenie, że Ci czytelnicy zaraz mu wejdą w tyłek. Tyle słodkości, tyle słów pochwał za dobrą robotę, tyle pozytywów a mi się zwyczajnie treść żołądka podchodziła do gardła! Co to do kurwy ma być? Cyrk? Burdel? Ja wszystko rozumiem, mam ogromną tolerancję ale zwyczajnie nie pojmuje jak w dobie internetu można słuchać kogoś kto zwyczajnie na trądzik poleca olej kokosowy, który go zaostrza? I oczywiście 'tak, tak, panie masz rację'. No jasna cholera!

I nie wiem co jest gorsze: ludzie, którzy naczytają się w sieci i uważają się za ekspertów (bez żadnego dyplomu) i biorą kasę za analizy, mało tego marki im płacą bo wszystko sprzedadzą czy bardziej boli fakt, że ludzie są głupi i wierzą w każde słowo i nawet tego nie sprawdzą.

A więc, wstanę i powiem - mam na imię Justyna. Lat 28 , przez sześć lat blogowania nauczyłam się czytać składy na swój użytek i za cholerę nie zrobię Wam analizy. Nie jestem eko - natura od czasu do czasu mnie krzywdzi więc raz z niej korzystam a raz częstują moją skórę chemią z drogerii (bo na coś trzeba umrzeć). Nie ułożę Wam planu pielęgnacji ale służę radą ZA DARMO. I mam prośbę - nie ufacie wszystkiemu co przeczytacie/ usłyszycie w sieci. Ruszcie głową, idźcie do lekarza / dermatologa/ kosmetologa i nie dajcie sobie wmawiać 'kosmetycznych' cudów bo reklamuje je ktoś znany.

A Ty? Dałaś już się nabrać na takie bzdury? Czy sprawdzasz wiedzę gdzieś jeszcze? I chętnie się dowiem czy masz tu miejsca, którym ufasz bo wiesz, że przekazana wiedza jest poparta czystym doświadczeniem na sobie. Jakiej blogerce / jakiemu blogerowi ufasz w kwestii kosmetyków? 

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze