Ulubione w styczniu | YOPE, Avon, Sephora & Mixa

By Rupieciarnia drobiazgów - 10:24

W styczniu odpuściłam sobie pisanie o ulubieńcach miesiącach - w końcu nie tak dawno wrzuciłam post na temat ulubieńców roku więc to musiało póki co wystarczyć :D. Także w styczniu dzięki ulubieńcom mogłam jeszcze przez chwilę poczuć klimat świąt i czuć się lekko i kobieco. Do tego wszystkie kosmetyki (no prawie) pachną tak, że od razu mam na buzi uśmiech więc .. jak tu ich nie kochać? Jest coś dla ciała, coś dla twarzy i powiedzmy, że dla duszy bo inaczej tego nazwać nie mogę :-)


I tylko jeden z tych produktów - a mianowicie maseczka bananowa od Sephora pojawiła się na blogu ( dwa lub trzy posty wstecz). Ale teraz? Teraz w końcu przyszedł czas na pokazanie wszystkich czterech cudów, które umilały mi tygodnie w styczniu, a mówię Wam - zrobiły to dobrze :)

Rudy lisek od YOPE to najcudowniejszy zapach kojarzący się ze świętami z jakim się spotkałam - pachnie pięknie! Mocno wyczuwalny zapach pomarańczy dominuje w tym duecie na tyle, że skojarzenie jest tu tylko jedno - Boże Narodzenie. Zarówno ja jak i mała lubimy tą wersję żelu - nie tylko za aromat ale także za działanie, które z jednej strony jest delikatne dla skóry a przy tym skuteczne. Nie podrażnia, myje dobrze, dziecko zadowolone, ja zadowolona czego chcieć więcej? Typowa konsystencja, pieni się także dobrze - nie mam żadnych zastrzeżeń! No i jest przy tym mega wydajny ;)

Avon Today Tomorrow Always to chyba najbardziej kultowa linia zapachów marki. W ubiegłym roku seria została wzbogacona o nowych zapach - Celebrate. Dostałam go w paczce PR więc jest już u mnie kilkanaście miesięcy i dopiero teraz gdzie jest zimno doceniłam jego urok. To typowo lekki, świeży z białymi 'nutami' zapach na wiosnę, do noszenia w dzień. Niby nic odkrywczego, nic specjalnego i nie jest to zapach dla romantyczki, przynajmniej nie dla mnie bo jest bardziej świeży/ rześki. Lubię go i tyle, czuć go przez jakieś 4 godziny, nie powoduje bólu głowy, nie jest jakimś killerem - ot co łagodny przyjemniaczek bez szału który okazuje się bezpieczny. Mam chęć go oddać siostrze ale z tym się wstrzymam bo póki co lubię go używać :-D 



O bananowej maseczce już mówiłam - kapitalny zapach bananów dobrze odzwierciedlony, świetna konsystencja jak i dobre odżywcze działanie. I to spowodowało, że używanie jej to dla mnie przyjemność, której nie umiem sobie odmówić - choć jak już wcześniej wspominałam, ma tak smakowity zapach, że trzeba się powstrzymywać od zjedzenia jej! Lubię ją -  działa? A działa a, że kocham zapach więc naturalnie, że tu się znalazła ;D

Krem Mixa kupiłam bo miał fajną cenę (około 15 zł) i nie spodziewałam się po nim cudów ale o dziwo miło mnie zaskoczył! Z jednej strony lekka konsystencja ale na tyle bogata by skóra dostała odpowiednią dawkę nawilżenia. Szybko się wchłaniał, całkowicie nie czułam zapachu, dobrze współgrał z innymi produktami pielęgnacyjnymi czy kosmetykami kolorowymi. Nie zapychał ani nie podrażniał. Moja cera bardzo lubiła  go - za kilkugodzinną dawkę nawilżenia (a stosowałam go i rano i wieczorem), za to, że skóra po nim była mięciutka i dobrze 'odżywiona'. Krem mimo swojej małej tubki (choć to pojemność 50 ml) okazał się bardzo wydajny!



Jakby nie patrzeć to w styczniu ulubieńcami zostały produkty codziennego (no prawie) użytku, które stosowałam z przyjemnością. Maska musiała być, krem był codziennie, żel był frajdą w kąpieli a zapach poprawiał nastrój w chłodne dni :).
Ot co, taka zwyczajna czwórka - bez szaleństw :-)

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze