5 moich nawyków, które mówią o tym, że dziwny ze mnie człowiek #codzienność

By Rupieciarnia drobiazgów - 10:19

Kiedy napisałam o swoich pięciu makijażowych nawykach, które nie czynią ze mnie blogerki bjuti zdziwiło mnie ... że część z Was ma tak samo :D. Kiedy ja myślę, że jestem w tym odosobniona, wyjątkowa na swój dziwaczny sposób okazuję się, że gdzieś tam w świecie znajdują się osoby, które mają tak samo! No piąteczka ziomeczki ;D. A tak całkiem serio to może wcale nie jestem skończonym dziwadłem i nie jestem aż tak wyjątkowa? To się okaże bo dziś mam dla Was inne nawyki - z mojego życia codziennego, które cholernie mi uprzykrzają życie ale nie umiem się ich zwyczajnie pozbyć - bo wiecie, bo dzięki nim jestem dziwna no a przede wszystkim każdy z nas ma jakieś odchyły od normy :D


Kiedy piszę i zrobię błąd...zamiast usunąć jedną literę usuwam cały ich szereg!

Kto tak ma? Ręka w górę jeśli i Wy gdy piszecie tekst na klawiaturze i robiąc jedną głupią literówkę zamiast jak normalny człowiek to poprawić to usuwacie wszystko :D. Ja tak mam i zwyczajnie to już mi weszło w krew - zamiast zrobić to tak jak powinno być, zmienić litery to ja wolę bawić się od nowa w pisanie i zaczynam to od początku. I tak, ja należę do tego gatunku co jak zrobi błąd na samym początku tekstu potrafi go całego skasować... i tak i wtedy żałuję, bo uznaję że to co pierwsze jest zawsze najlepsze. Gdyby ktoś mi podliczył ile czasu marnuje przy tym głupim nawyku to pewnie i ja bym się zdziwiła a ta osoba pokazała mi jak wielkie mam kuku na muniu <sorry not sorry>. Ruda bądź normalnym człowiekiem a nie zawsze robisz sobie pod górę!

 Nie pójdę spać dopóki ... nie sprawdzę czy ktoś nie przekręcił pokręteł od piernika 

Dziwne, co nie? Za każdym razem, w każdy wieczór idąc spać stoję w kuchni i sprawdzam czy wszystkie pokrętła w domowym piekarniku są ustawione na to magiczne '0'. I choć wiem, że nic i tak by się nie stało bo sprzęt jest nowy i ma zabezpieczenia to nie umiem się od tego powstrzymać. Nie mam na to żadnego logicznego tłumaczenia - po prostu tak mam i co dziwnego robię to tylko w moim domu. Gdy spędzam noce np u Karola czy jestem u siostry/ dalszej rodziny to gówno obchodzi mnie ich piekarnik i zasypiam jak dziecko :D. I nie mam żadnej myśli, żeby to sprawić.

 Śmieję się w nieodpowiednich momentach i bawi mnie czarny humor!

Mam dość specyficzne poczucie humoru (prawdopodobnie moja Julia by powiedziała, że spaczone ale my akurat mamy to samo :D) i śmieję się z rzeczy z których nie wypada. Nie z wszystkiego oczywiście, podchodzę do tego z umiarem ale z pewną ostrożnością bo nie każdy to zrozumie i wiem np. że moja siostra wcale nie kuma moich głupich myśli, zaś Julia rozumie mnie bez słów. Mało tego nawet Karol ma tak dziwne poczucie humoru chociaż w tym przypadku ja zazwyczaj mu mówię, ze to co on mi pokazuj to już odbija się o dno i tonę mułu. Np. znalazłam obrazek z tekstem który mnie bawi (i to niemiłosiernie) a tam 'mam ochotę to zrobić. Kiedy zobaczę chłopaka, który wręcza dziewczynie kwiaty podejść do niego i powiedzieć, że na aborcję to nie ma pieniędzy a na kwiaty do jakiejś lafiryndy to i owszem. Po czym wybiec z płaczem' - i ja bym to wypróbowała w realu aczkolwiek wiem, że to jest bardzo drażliwy temat i moje poczucie humoru w ty momencie zostaje mocno schowane pod kloszem (wybaczcie, jestem za aborcją gdy jest ona uzasadniona przy gwałcie, dziecko jest poważnie chore czy ciąża zagraża życiu / potępiam działania z cyklu 'bo go nie chcę) ale rozumiem wybory innych i staram się w to nie wnikać. Jednak wiem, że z takim 'dennym' poczuciem humoru od razu ląduje na liście 'dziwadła do kwadratu bez serca'


 Najpierw czytam ostatnie dwie strony książki ...

Ok wiem, ze to złe bo psuję sobie całą zabawę ale zawsze dochodzę do momentu takiego, że dana lektura zaczyna mnie irytować/ przytłaczać. Nie ważne czy mam za sobą 17 stron czy 100 wtedy zerkam na to co na końcu. To jest silniejsze ode mnie. Zdarza się tak, że jak czytam jakieś serie książkowe i kończę jeden tom to sięgając po kolejny sprawdzam co na końcu się wydarzy. Są książki  które po przeczytaniu końca spowodowały, że nie przeczytałam ich wcale .. bo nie tak ja to sobie wyobrażałam. Takie moje widzimisię. Bo w końcu mogę ...aaa i tak zaginam rogi w książkach jak czytam :D

Mam 28 lat i śpię z pluszowymi misiami!

Nawet jak mój narzeczony spędza czas u mnie to musi liczyć się z tym, że w łóżku oprócz nas jest jeszcze pluszak, ba a nawet czasami kot! Przecież kota nie wygonię (a on już tak) a pluszak? Cóż, jak to wytłumaczyć? Nie powiem, że to lubię ale (nie śmiejcie się !) czuję się z nim  pewniej i nawet gdy zdarza mi się jakiś koszmar to mając pluszaka pod ręką moje serce się uspokaja. Powiedziałabym, że maskotka to taka bezpieczna przystań. Co dziwnego - gdy jestem u Karola śpię bez nich, zasypiam od razu i bez snów czy koszmarów (ja nie wiem jak on to robi ale przy nim moja głowa jest 'czysta'). Tak czy siak wątpię bym z tego zrezygnowała - no chyba że pluszaki znikną mi z oczu :D. Ale ja kocham pluszowe misie i mam ich mnóstwo ♥

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, jestem dziwna i tyle.
 I mi z tym dobrze - mój ojciec ma np ulubioną łyżkę i nóż do jedzenia i tylko to używa a ja potrafię drzeć się na kogoś kto tyka mój ulubiony kubek itp, itd.
Każdy ma swoje odchyły, zdradź mi i swoje :D

A tak serio - jest ich znacznie więcej więc może jeszcze o nich powiem :D

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze