Avon Power Stay

By Rupieciarnia drobiazgów - 11:09

To jest jeden z tych wpisów, który chcę i nie chcę zrobić. Sporo się napracowałam podczas robienia zdjęć do niego ale przeraża mnie ogrom pracy jaki włożę w ten wpis. Bo tego trochę jest a nie chcę zrobić długiej opowieści bo nikt nie będzie tego czytał. W końcu przetestowałam pięć pomadek z nowej linii Power Stay ( a drugie tyle poszło w świat), do tego wybrałam dla siebie dwa odcienie podkładu (z 15 - tu, które miałam) i naprawdę poświęciłam zarówno tej linii jaki i kosmetykom mnóstwo czasu i dni na dokładne ich przetestowanie. Wiem, że ta seria wzbudza niemałe zainteresowanie więc śpieszę z paroma słowami wyjaśnienia czy warto zwrócić na nią uwagę mając ich katalog w ręku.


Miałam spory dylemat, który podkład jako drugi sobie zostawić bo jeszcze trzy inne wydawały mi się jaśniutkie ale ostatecznie zostały ze mną odcienie Porcelain (oczywista rzecz) oraz Light Ivory. Z pomadkami miałam łatwiejszy wybór bo ciemnych kolorów nie lubię a te które zostawiłam idealnie do mnie pasują: Resilient red, Fail-proof fuchsia, Relentless rose, Run on rouge oraz Persistent pink. Mimo, że kolory piękne to i swoje wady mają. A  żeby nie przedłużać najpierw słów kilka o nowym podkładzie marki.

Podkład gotowy na wszystko? Ten kosmetyk przetrwa od świtu do świtu! Starannie dobrane składniki jego formuły z powodzeniem zniosą upał, wilgoć i każdą aktywność, niezmiennie matując cerę i zachowując świeży wygląd przez całą dobę. Jest przy tym lekki i pozwala skórze oddychać, możesz też być spokojna o swoje ubranie – podkład nie ściera się i nie zostawia śladów. 



Niby mam podkłady z tej samej serii ale minimalna różnica w użytkowaniu jest - nie mają natomiast dużej różnicy w ich kolorach - zarówno Porcelain jak i Light Ivory są bardzo jasne i ładnie dopasowują się do cery.
Porcelain - bo właśnie ten odcień stosuję najczęściej coś mi się zdaje, że będzie moim odkryciem roku! Boże jak on wygląda na skórze - a wygląda bardzo naturalnie, aż tak, że można uznać buzię za nie maźniętą nim. Krycie - oczywiście może je stopniować w kierunku średnim jednak u siebie nie widzę takiej potrzeby więc na moje jest lekkie - delikatnie przykrywa moje piegi ale jeśli ma przykryć jakiegos mega pryszcza z czerwoną obwódką to już nie daje rady. Dodanie go w większej ilości czy to punktowo czy danie kolejnej warstwy jest bezproblemowe i wcale tego nie widać na skórze.
Po jakiś 5 godzinach można zauważyć, że podkład wyciera się na czubku nosa i na brodzie więc raczej tych 24 - godzin nie wytrzyma. No chyba, że go dołożycie bo w innych miejscach wygląda perfekcyjnie :) (śladów nie zostawia). Ma fajną konsystencję, która nie spływa i rozprowadza się dobrze. Wykończenie tak na mojej cerze (bazowo mieszana, teraz normalna) nie do końca jest matowe - raczej takie pół matowe i nie jest to żaden typowy, płaski mat. Skóra  z nim wygląda zdrowo i dobrze, bez podkreślenia suchych miejsc, czy wchodzenia w załamania. Także nie zbiera się w jednym miejscu na buzi. I oczywiście, żaden z nich nie podkreśla porów czy nie sprawia, że są widoczne z daleka.
Light Ivory to niby ta sama seria ale zachowuje się ciut inaczej, o ile krycie, wygląd naturalny na buzi i dobre rozprowadzanie się mają identyczne to ta wersja jak na złość ma tendencje do podkreślania jakiś skórek (które nie wiem skąd się wtedy biorą) - mało tego, gdy już to robi to wygląda to komicznie. Bo o ile cała reszta buzi wygląda naturalnie to w miejscu podkreślenia skórki pojawia się beżowa kropka (u mnie to nos) którą dość widać - tak jakbym nałożyła w tym miejscu podkład ale go nie rozprowadziła. I to jest jedyna różnica między tymi dwoma odcieniami.

 Porcelain na buzi: z lewej tylko pielęgnacja / z prawej podkład


Oba podkłady nie zastygają szybko więc można je rozprowadzić w wolniejszym czasie bez obaw o smugi. Dobrze pracuje mi się z nimi przy użyciu gąbek (i ta Biedronkowa i ta z Aliexpress nadają się do tego doskonale) czy to w wersji na mokro czy na sucho ale ciut gorzej za pomocą pędzla bo mam wrażenie, że wtedy ta konsystencja staję się toporna. Zamiast 24 godzinnej trwałości,  po wytarciu (i powiedzmy dołożeniu w te miejsca podkładu) spokojnie wytrzymują 12 godzin, Dobrze także współgrają z każdym (jak do tej pory) kosmetykiem pielęgnacyjnym czy też kolorowym . I tak, tego podkładu nie czuć na buzi za co ogromny plus ;)

Wypróbuj szminkę, która zapewni Twoim ustom intensywny, matowy kolor i wygląda jak świeżo nałożona nawet przez 16 godzin*! Jej leciutka, przyjemna w noszeniu formuła nie spływa, nie rozmazuje się i nie pozostawia śladów, co potwierdza aż 8 na 10 badanych kobiet*! Gotowa na swoje czarodziejskie usta?

Z pomadkami z tej linii jest podobnie - praktycznie każda (z wyjątkiem nudziaka) zachowuje tą samą trwałość i tak samo funkcjonują. Różni je natomiast efekt podczas schodzenia czy sam efekt wizulany.
Generalnie to są pomadki,które po pomalowaniu warg czuć na ustach, czuć taką tępość / ciężkość która znika po chwili - uprzedzam, bo chwilę może to powodować dyskomfort. Jedna z Was napisała mi patent na te pomadki (bo taki krąży na jakiejś grupie Avon) - dziewczyny radzą aby po pomalowaniu ust lekko je przypudrować i oblizać, sprawdziłam i to działa! :D


Resilient red/ Run on rouge/ Relentless rose/ Fail - proof fuschia/ Persistent pink

Ale co ja będę gadać dam Wam zwyczajnie znać jak spisuje się poszczególny kolor:
- Resilient red - to niczym nie zmącona, klasyczna, matowa czerwień, wręcz pomidorowa czerwień. Nie w niej żadnego innego tonu - po prostu 'klasyka gatunku'. Mimo, że kolor jest wyrazisty ona sama schodzi bardzo subtelnie a po zastosowaniu patentu możecie jeść/ pić/ całować się czy co tam przychodzi Wam do głowy przez jakieś 6 czy 7 godzin (bez uszczerbku). Dopiero po tym czasie można zauważyć, ze zaczyna się powolutku zjadać od środka - ale i tak robi to subtelnie, że wytrzymuje kolejne godziny tylko nie ma już tej ekstra czerwoności. Schodząc nie tworzy grudek, zostawia delikatną obwódkę koloru na konturach warg i powiem Wam, że z jedzeniem / piciem i innymi rzeczami, z tym zjadaniem się czerwień wytrzymuje do jakiś 10 może nawet 11 godzin (i tu już liczę ten czas jej schodzenia),
- Run on rouge - szczerze powiedziawszy mam z nią lekki problem bo patent z pudrem z nią nie działa. Ona tak jakby ma metaliczną poświatę i lekko błyszczy co skutkuje tym, że przy przypudrowaniu ten efekt się zmienia. Bardziej mi przypomina błyszczyk no ale ... Trwałością nie odbiega od czerwieni ale do końca nie powiedziałabym, że jest ona matowa (no ma ten połysk, no ma!), i dość lekko się ją nosi. Schodząc najpierw gubi ten połysk po czym ukazuje się nam bardzo deliaktny kolor przybliżony do odcienia warg .
- Relentless rose - jeśli myślicie, że najczęściej wybieram czerwień to jesteście w błędzie. Najczęściej wybieram ten róż, bo kolorystycznie jest mój i tak samo się dobrze trzyma jak dwie poprzednie z tym, że przy niej nie czuję ciężkości na ustach po pomalowaniu albo ja się już do niej tak przyzwyczaiłam. I ten róż jest bardzo subtelny (bo na stronie Avon wpada mocno w fiolet)  :)


- Fail-proof fuchsia to piękny mocny różowy kolor, który schodzi bez problemu jak pozostałe i ma tak samą genialną trwałość. Lubie siebie w nim bo od razu go widać, jest taki 'wyrazisty' :D
- Persistent pink - i nudziak, z którym mam problem bo z jednej strony cechuje go bardzo dobra trwałość z drugiej on jako jedyny pod wpływem płynów po upływie jakiś 3 godzin zaczyna się kruszyć i wyglądać nieestetycznie i niestety ale mam wrażenie, że jako jedyny zostawia usta bardzo suche :( i niestety ale z całej piątki nim trzeba malować wargi dwa może nawet trzy razy bo zostawia prześwity (gdzie pozostałe kolory kryją już przy pierwszym pociągnięciu pędzelka).

Powiem Wam, że wszystkie moją cudowne wyprofilowane aplikatory, którymi maluje się bez zarzutu i ładnie idzie wyrysować kontur ust, nabierają odpowiednią ilość produktu i pachną jak typowe matowe pomadki. I tak, to prawda - żadna nie zostawia śladu na naczyniach :D

Resilient red/ Fail - proof fuschia/ Run on rouge 
Relentless rose / Persisetent pink
I chyba tyle - oprócz tego nudziaka, żadna nie przesusza ust, żadna nie migruje poza ich konturu wyglądają dość ładnie na buzi :) I wiecie co? One naprawdę mają moc bo są nie do ruszenia płynem Garniera (tym różowym, totalna porażka w tym przypadku) i żeby je zmyć u mnie najlepiej spisuje się dwufaza z Avon. A podkład? Lubię i to bardzo!

Cena regularna: podkład (15 odcieni) - 55 zł , pomadka (10 odcieni) 35 zł / w promocji podkład 39.99 zł, pomadka 25.99 zł 

Uff kto testował tą serie? Kto ma ochotę? :) 

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze