Dziś bedą fenomeny, które zwyczajnie do mnie znowu nie mówią. Zebrała się ponownie taka mała garstka prdouktów, które jakoś niespecjalnie trafia w mój gust, albo wizualnie albo nie kusi mnie działaniem lub zwyczajnie tak się o tym naczytałam, że ochotę na eksperymenty na własnej skórze sobie daruję. Mam przesyt tego. Coraz częściej zaczyna mnie 'odtrącać' od kolorówki - umiem przejść obojętnie obok niej, nie zerknąć i nie wpisac nic na swoją listę 'to musze kupić'. Co tym razem wpadło na ta listę 'nie kupować wcale'? A no, parę takich ładnych produktów...
1. Nabla Cutie Palette Denude
Nie porywają mnie ich palety. Żadna z ich nowości mnie nie kupowała, żadna paleta nie sprawiała, że moje serce mocniej zabiło i tak też jest w tym przypadku. Owszem, nie powiem bo wizualnie ta kolekcja prezentuje się ładnie ale zwyczajnie mnie nie ciągnie do tej marki. Nie mam żadnego urazu do niej, żadnej styczności z nią nie miałam ale moje drugie 'ja' to odpowiedzialne za kosmetyczny szał mówi stanowcze - NIE. Już nie chodzi o działanie, wygląd ale ja po prostu nie czuję całej tej magii. Chociaż nie, zraziło mnie ostatnio do nich te kilka 'szybkich' zdjęć po otrzymaniu paczek z tą nowa kolekcją - wiecie, przychodzi paczka z kolekcją, bach foty, bach zaraz wpis na blogu tego samego dnia z prezentacją nowości. Jasne, że to kawał pracy i to dobrej pracy ale ja zwyczajnie tego nie pojmuję (chyba, że współpraca z tą marka polega właśnie na takiej prezentacji i nie zwróciłabym na to uwagi gdyby to było u jednej osoby, ale u 5 już było podejrzane). I wiem, że przeciez jakos trzeba pokazać tą nadchodzącą premierę ale wiecie, co za dużo to niezdrowo ;) Ewidentnie nam nie po drodze - w żadnym aspekcie (a już paletki kompletnie nie są w moim guście i nie uważam ich za jakiś wielki hit kolorystyczny).
2. Hourglass Ambient Lighting Blush
Kiedy stałam przed półką z tym cudakiem byłam w szoku! Wiecie, w perfumerii tak genialnie pada światło na to, że każda drobinka czy jakis inny blask jest wyrazisty, podkręcony. Ja naprawdę patrząc na to 'cudo' miałam ochotę wyciągnąć gotówkę i kupić każdy ale, ale...Potem przypomniałam sobie o tych kilkunastu osobach, które mówiły 'piękny ale efekt niewidoczny'. No i masz babo placek! Bo kosztuje te miliony moment, wywołuje wow i srocze zachcianki a tu taki zakalec! Co prawda to się widzi gdy robisz sobie 'swatch' na ręku w perfumerii (bo jednak trzeba dać go ciut więcej) albo to ja miałam taki ferelny okaz... Nie wiem, chociaż przygotowując się do tego wpisu już się naczytałam, że ten róż ma dawać naturalny efekt, bez przerysowania, bez krzyku i taki właśnie daje. Już sama nie wiem - chyba się ponownie przejdę i jeszcze raz sprawdzę czy wart jest tych milionów ;D
3. Anastasia Beverly Hills Alyssa Edwards Palette
Ciężko ABH ma ze mną, oj ciężko. Oprócz Sultry i Soft Glam (która ciągle mi się marzy) żadna inna paleta z oferty mnie nie skusiła. Żadna. A ta najnowsza, w różowym pudełku kompletnie do mnie nie przemawia. No może poza dwoma kolorami: Inspire oraz Beyond, które chętnie bym widziała osobno bo cała paletka razem z kolorami wcale mnie nie kusi i nie zaspokaja mojego kosmetycznego 'gustu' (jeśli jakikolwiek posiadam). Jest dla mnie zbyt pstrokata, może ciut za odważna i nie w moich kolorach - bo sama siebie nie widzę w tych połączeniach (tak, nadal kocham brązy, złoto i inne takie bezpieczne odcienie). Może gdybym bawiła się makijażem, lubiła takie kolory na swoich oczach to bardziej by mi się ta nowość podobała a tak, obeszłam się bez zbyt długiego patrzenia na nią (w pewnym momencie widząc ją raz za razem na Instagramie miałam jej po dziurki w nosie). Niestety taka wsiowa panna jak ja (:D) nie gustuje w takich ekscentrycznych paletach :D
4. Resibo maska błyskawicznie upiększająca
Z Resibo kompletnie mi nie po drodze. Miałam kilkanaście próbek i zawsze w której coś mi nie pasowało, a to krem był za ciężki,a to zapach nie taki, a to za dużo roboty z nim bo się jakiś maże... No i tak w kółko, aż do znudzenia. Swego czasu chciałam ich tak zachwalane serum ale jak doczytałam czym pachnie to już mi chęci przeszły...znacie to? Na pewno jest jakaś marka, którą wszyscy chwalą a Wy zwyczajnie przechodzicie obok niej obojętnie? Ja tak mam z Resibo. Nie kusi i nie kusiło tak mocno by samo wpadło do koszyka (mam na uwadze, że połowę zachwytów jak nie lepiej 80 % pochodzi od dziewczyn, które dostają paczki PR ich produktów, a z tego grona to ja tylko kilku osobom ufam). Tak czy siak jak dla mnie ta maska nie dla mnie, w składzie np olej z rokitnika a z tym tak moja cera nie bardzo się lubi (znaczy użyję tragedii nie ma choć czasami to powoduje u mnie wysyp). I do tego ta cena! Ja rozumiem, że natura kosztuje, wszystko kosztuje i bez problemu taką kasę (ok 120 zł) dałabym na pomadkę czy dobre serum do twarzy ale na maseczkę już nie. Wiem , chciwa jestem :D
A z racji takiej, że nie chce mi się dziś myśleć to z ledwością napisałam o tych czterech 'cudach' :).
A co tam Was nie kupuje ostatnio?
0 komentarze