Ulubione w czerwcu | Skin79, Organique, Avon, The Body Shop
Bloga prowadzę sześć lat i dopiero teraz pierwszy raz publikuję wpis z ulubieńcami - wow, brawo ja. Jestem z siebie dumna za taką pomysłowość - powtórzę, wow ;D!. Lubię podglądać ulubieńców u swoich koleżanek, zawsze człowiek czegoś nowego się dowie (wiadomka, nie wszystko pokazuje się na blogu) a ta seria będzie doskonała okazją by pokazać Wam co jeszcze stosuję i co cholernie umilało mi ubiegłe tygodnie a nie doczekało się wpisu na blogu. Trzymajcie kciuki bym akurat tu była w miarę regularna (i miała tych ulubieńców do pokazania :D).
Jeśli chodzi o sam czerwiec i to co było naj, naj, naj to nie ma tego dużo. Wbrew pozorem nie używam multum kosmetyków ale dzisiejsi bohaterowie kapitalnie mi umilali (lub nadal to robią) czerwcowe dni / noce
Totalnym hitem dla mnie okazał się żel z The Body Shop a konkretnie w wersji Satsuma! Chryste Panie! O losie! Jak to pachnie! Myję nim nawet ręce bo zapach jest tak soczysty, tak pomarańczowy, że dosłownie mogłabym w nim się kąpać, spryskiwać co minutę i się nigdy mi nie znudzi! To boski aromat idealny na takie upały. Sam żel genialnie się pieni, jest mega gęsty i wydajny ale ten aromat jest nieziemski. Zwala z nóg! I gdybym miała wybrać jeden żel do końca świata to zdecydowanie byłby to ten (no może tylko zapach maliny & liczi z Balea byłby temu bliski). I chociaż kocham wszystko co mam mango, a zwłaszcza myjadła o zapachu mango to Satsuma wiedzie prym! Ja tylko czekam na ten moment aż wyleję go na siebie! Czuję się jak małe dziecko - a muszę dodać, że sam zapach bardzo długo wyczuwalny jest w pomieszczeniu (miałam kilka żeli z TBS ale ten jako pierwszy zostawia po sobie taki wszechobecny aromat).
Encanto a raczej balsam z linii Fascinating to nie jest jakiś hiper, wow kosmetyk ale lubię go. Naprawdę nie ma w nic szczególnego w działaniu (nawilża ok, szybko się wchłania i nawet delikatnie łagodzi podrażnienia, ma fajne opakowanie i także jest wydajny) ale ma przepiękny zapach, który zwyczajnie mnie relaksuje. Nie używam zbyt często perfum z tej linii, stoją sobie na półce i przyznam szczerze, że zapach we flakonie nie jest czymś co wybieram na jakieś wyjścia (szybko się ulatnia) ale bez nałożenie tego balsamu na skórę nie zasnę. Taki zwyczaj. Muszę się nim posmarować, powąchać. Odnoszę wrażenie, że w samym balsamie zapach jest bardziej delikatny i bardziej elegancki. No i bardziej mi podchodzi!
W kwestii ulubieńców włosowych prym nadal wiedzie żel aloesowy od Skin79 ♥ Kolejna tubka prawie na boku a to oznacza, że u mnie ma on spory kredyt zaufania! Chociaż nie lubię się z nim w pielęgnacji ciała to z włosami mamy już inną bajkę a raczej moje rude loczki mają! Uwielbiam tą miękkość, skręt po nich - coś fantastycznego! Jak najbardziej polecam żel aloesowy do włosów bo to co z nim wyczynia to cuda - i tak wpis o nim od dawna wisi na blogu (o tu ---> klik) :)
Perfumeryjnie? Nie było szału, upały zrobiły swoje a ja zwyczajnie nie chciałam sięgać po jakiekolwiek perfumy by ludzi nie potruć zapachem (co się nie tyczy mojej siostry, która na raz chyba pół flakonu wylewa na siebie -,-)/ Tak czy siak na pierwszą połowę miesiąca najczęściej wybierałam mgiełkę o zapachu mango od Organique. Z jednej strony zapach owocowy, słodki i dający orzeźwienie , z drugiej, nie trzyma się długo, nie pachnie zbyt intensywnie czyli doskonały na temperaturę za oknem. Druga połowa czerwca upłynęła mi pod kątem testowania nowego zapachu Avon Attraction Sensation i naprawdę wow - pachnie ślicznie! Takiego zapachu jeszcze w Avon nie było i nie ma w nim ani jednej nuty po której można powiedzieć skąd on pochodzi (wiecie, np perfumy Avon dla większość pachną jednakowo).
W sumie napisałam też cały akapit o peelingu Garnier (tym nowym) ale zapomniałam zrobić mu zdjęcie :D
A co tam u Was ulubionego? ;)
0 komentarze