Schauma Nature Moments, soczysta malina & olej słonecznikowy
Pamiętam ten moment kiedy ta nowość marki pojawiła się na rynku, pamiętam jak zazdrościłam dziewczynom przesyłek PRowskich z zawartością czterech nowych serii do włosów. Może to wygląd i kwestia podania tych przesyłek sprawiała, że miałam ogromną ochotę poznać wszystkie rodzaje! Dosłownie poznanie Nature Moments było moim pierwszym piorytetem do zapoznania się w kwestii włosowej pielęgnacji i w tym momencie cieszę się, że na tej mojej wsi otworzono Biedronkę i to własnie dzięki 'stonce' ten punkt uznaję, za zaliczony :D. No bo przecież na tej wsi tej serii jak nie było tak nie ma ... A ja korzystając z okazji, że serię dorwałam, włosy świeżo ufarbowałam ostro zabrałam się do testów i z całą pewnością mogę powiedzieć, że były one 'owocne' a przynajmniej tragedii nie ma ;)
Od razu zaznaczam, że nie mam z marką po drodze z jednego prostego względu: ich produkty do włosów powodują u mnie oklap, łupież i czysty, świecący smalec także ma się rozumieć z pełną rezerwą podeszłam do tych nowych wynalazków choć wizualnie najbardziej cieszą moje paczadełko!
Serii mamy cztery (a wydawało mi się, że są tylko trzy :O):
- soczysta malina & olej słonecznikowy do włosów farbowanych,
- ekstrakt z miodu & olej z opuncji figowej, do włosów delikatnych i słabych,
- śródziemnomorska oliwa z oliwek & aloes, do włosów zniszczonych,
- zioła prowansalskie & lawenda, do włosów cienkich i pozbawionych objętości
Pielęgnująca formuła została stworzona dla włosów rozjaśnionych i farbowanych: chroni kolor, pielęgnuje włosy i przywraca im olśniewający blask. Bez silikonów. Bez sztucznych barwników. Dobrze tolerowany przez skórę głowy.
Każda seria liczy dwa produkty: szampon i odżywkę, nic znowu tam odkrywczego.
Używanie serii ku mojej uciesze nie spowodowało u mnie żadnego swędzenia skóry głowy, żadnego łupieżu czy oklapu czym całkowicie wkupiła się w moje łaski. Nie będę oceniać produktów osobno, to nie ma sensu bo żadnego spektakularnego działania (solo) nie zauważyłam. W duecie całkiem, całkiem podobają mi się efekty: oczywiście nie ma żadnego olśniewającego blasku, jest dobrze ale nie na tyle by powiedzieć 'wow'. Moje loczki bardzo polubiły tą serią przez co są miękkie, lepiej się układają a ich skręt jest pięknie widoczny. Niewątpliwą zaletę duetu jest fakt, że nie obciąża włosa, dobrze oczyszcza (nie za mocno ale w sam raz), nie plącze i nadaje taką 'wyjątkową miękkość'. Dobrych kilka godzin po umyciu jak i na drugi dzień ciągle siedzę i dotykam włosów bo są tak cudownie miękkie. Nie widzę i nie odnotowuję faktu by duet wpływał jakoś na mój rudy kolor - więc w kwestię chronienia koloru też nie bardzo wierzę.
Przyznacie same, że te opakowania są ładne? Znudziła mi się ta ich sztampowa mordka z bujną fryzurą na opakowaniach i taka szata szalenie mi się podoba. Ale, ale jak to Schauma ma otwory dozujące są duże i część produktu mi po prostu się marnuje (jakby po tylu latach nie mogli zmienić tych dozowników).
To co wyróżnia serię to piękny malinowy, słodki zapach, który jest wyczuwalny na włosach - szampon pachnie mega intensywnie, zaś odżywka ma lekką namiastkę tego aromatu.
Odżywka, jak odżywka biaława, dość lejąca, dobrze trzyma się włosa i z niego 'nie ścieka' i nie ma żadnego problemu z jej wypłukaniem, ale za to myjadło do włosów ma dość ciekawą żelową konsystencję, która jest cholernie niewydajna! W ogóle seria starczyła mi jakieś 8 - 9 użyć i pyk, nie ma :D.
Nie jest wybitnie, nie jest wow ale jest dobrze, no gdyby tylko oba produkty miały lepsza wydajność to już w ogóle byłabym zachwycona! Moje loczki ją lubią i mi się odwdzięczają pięknym wyglądem więc nie wykluczam, że jeszcze seria u mnie zagości.
Ale jeśli są tu osoby, które oczekują czegoś 'więcej' od takich produktów niż oczyszczenia, nie podrażnienia i ładnego zapachu to mogą być lekko zawiedzone.
Serię dostaniecie np. w Rossmannie: szampon 250 ml/ 10.99 zł; odżywka 200 ml/ 7.99 zł (polecam polować w Biedronce bo ja za serię dałam około 10 zł).
O tych seriach poczytacie także u:
♥ Kaprysek ---> klik
♥ Milena ---> klik
0 komentarze