Co mnie denerwuje w moim blogowaniu? #teksty

By Rupieciarnia drobiazgów - 22:47

Post o grupie SOS wzbudził Wasze ogromne zainteresowanie co i mnie samą zaskoczyło. Nie miałam pojęcia, że przyniesie to takie efekty/ skutki więc żeby nie być tą okropnie wiecznie oceniającą i marudną rudą zołzą postanowiłam napisać Wam co mnie osobiście denerwuje w moim blogowaniu. Dosłownie. Co mi sprawia trudność, co lubię a czego nie, z czego jestem zawsze zadowolona a co tak naprawdę irytuje mnie do potęgi - ponarzekam sama na siebie , a co :D


Nie lubię pisać wstępów. To jest coś co mnie wykańcza i zawsze rujnuje. Przeważnie wpisuję w nim głupoty - wiecie takie byle co aby jakoś zacząć. Nigdy nie wiem czy mam odnieść się do produktu / wydarzenia / czy jeszcze może przytoczyć jakieś cudne zjawisko no ale cóż... jest to co jest ;). Naprawdę staram się pisać coś ' z sensem' ale nie za każdym razem mi się to udaje. Czasami mam wrażenie, że moje wstępy są tak samo sztywne jak kij w miotle ;D. Póki co nikt na to nie zwrócił uwagi więc chyba jeszcze nie zrobiłam z siebie totalnej kretynki w tym aspekcie. Jednak tak to chyba jest, zawsze jest mi ciężko zacząć ale później idzie już z górki.

Tak samo jak nie lubię pisać wstępów nie lubię zagłębiać się w składy kosmetyków. Owszem czasem coś wyjaśnię ale nie lubię się bawić w tłumaczenie 'co po co na co komu' i takie tam. Jest wiele mądrych i ambitnych blogów, które potrafią pięknie wytłumaczyć do czego dany składnik jest potrzebny i czy nam służy - ale tą osobą nie jestem ja. Bo ja staram się orientować w tej podstawie aby idealnie dobrać sobie pielęgnację. Składy wrzucam tylko dla Waszej wiedzy, czasami któraś z Was się pyta co 'on tam ma' więc z przyzwyczajenia już podaję . Zdarza się tak, że ja widząc u kogoś skład opisywanego produktu wiem, ze on nie będzie dla mnie tylko dlatego, że moja podstawowa wiedza na ten temat potrafi mi powiedzieć, że ma tam ten cholerny argan, śluz ślimaka czy co tam jeszcze co tak naprawdę szkodzi mojej cerze. Kompletną ignorantką w tej dziedzinie nie jestem, staram się chociaż nauczyć nazw tego co zawiera  kosmetyk jednak nie jest to dla mnie aż tak ważne (no prawie zawsze).


Wiecie co mnie denerwuje w moich tekstach? Przekleństwa, które rzucam. Robię to sporadycznie i tylko w tekstach lifestylowych bo jakoś dziwnie by to brzmiało ' ta szminka jest kurwa piękna', prawda? Czasem w moich luźnych postach zostawiam przekleństwa bo one nadają charakter wypowiedzi i brzmi to dosadniej / lepiej. Nie powiem, że w życiu codziennym nie przeklinam i Broń Boże jestem święta jednak staram się zachować umiar. Bo co to za tekst gdzie co drugie słowo to przekleństwo? Równie dobrze mogę iść na podwórko i posłuchać pijanego sąsiada - efekt taki sam ;D

Skoro już na lifestylu jestem: czasem mam wrażenie, że te posty są za długie no bo po jakie licho ktoś ma czytać tu takiego tasiemca? Staram się jak mogę żeby było jak najkrócej ale czasami inaczej się nie da ... ;) A skoro o tym mowa wiecie czego nie lubię? Tak jak piszę o blogosferze i 'wyciągam brudy' i ktoś podłapuje mój temat i powiela go u siebie - rozumiem ubiera to w inne słowa, inną gadkę ale sorry dla mnie to jest dziwne aby wybijać się na czyimś poście . Przynajmniej ja nie wyobrażam sobie pisać posta o jakiejś tematyce bo blogerka x napisała o tym, że Marynie dupę urwało i byłoby miło gdyby mój post miał takie wzięcie , chyba bym musiała na głowę upaść aby przerobić to na swoją modłę :D

Wbrew pozorom nie lubię pisać o kolorówce - a to chyba widać :). Coraz więcej postów możecie u mnie zobaczyć na temat pielęgnacji niż coś związanego ze szminką ;). Czasem mi się wydaje, że źle oceniam kolorówkę i tylko pisze jakieś byle co aby zamydlić Wam paczadełka. No cóż, posty lakierowe to teraz u mnie rzadkość (a nadal jestem wierna klasycznym lakierom niż hybrydom) więc jest dobrze gdy raz na 3 miesiące wrzucę posta z jakimś kosmetykiem kolorowym. I tu się przyznaję, że jak mam usiąść i napisać jak mi się nosi szminka to mnie szlag trafi (pewnie dlatego, że noszę ją dzień w dzień a i tak nie wiem co o niej myśleć).


I przyjemnością i koszmarną katuszą są dla mnie .. moje perfumeryjne historie i nie raz mówiłam, że to one są największym pochłaniaczem czasu. Żeby stworzyć otoczkę do zapachu potrzebuję : weny, spokoju, czasu. Dosłownie. Nie napiszę Wam od ręki żadnej opowiastki - czasem taki post tworzy się tygodniami a i tak  piszę go partiami. Jednak gdy mam wenę po jakiś 4 godzinach (zanim się rozmyślę) wrzucam posta w eter. Wasze komentarze i słowa zachwytu są dla mnie najlepszą nagrodą i radują moje serducho! Także ten, kocham wymyślać historię, kocham wprawiać Was w osłupienie kiedy mówię, że wszystko wymyśliłam i to wcale nie jest o mnie ale za tym tak naprawdę stoją godziny wymyślania, improwizacji, talentu, wąchania i co tam jeszcze mi jest potrzebne.

Lifestyle pisze mi się o wiele łatwiej bo tu słowa po prostu płyną - tak jak z tym tematem ;) Nie wiem czy o czymś nie zapomniałam ale to nic - kiedyś dopiszę ;D.
A następnym razem ponarzekam na swoje zdjęcia a co! :)

A co Was denerwuje w własnych / cudzych tekstach?;)

P/s zmieniłam dziś szablon, ale że jestem kompletną nogą w tej kwestii to w razie problemów z komentowaniem proszę nie bić ;D

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze