Ale ten czas leci, przed nami szósta odsłona Waszej ostatnio ulubionej serii, która ku mojemu zdziwieniu jest najbardziej poczytna na blogu (zaraz po tym jak 'wypiorę brudy blogosfery' :D). Dziś jednak mam problem, bo zupełnie nie wiem co Wam tu wrzucić - ot tak, żaden produkt mi nie przychodzi do głowy ale może podczas pisania to się zmieni?;)
W skrócie: w tej serii pokazuję produkty, które mnie nie kupują, części nie miałam, część tak - ogólnie mówię Wam dlaczego tego jeszcze u siebie nie mam (choć nie wykluczam, że kiedyś zawitają w moje skromne progi).
1. Makeup Revolution Rozświetlacz do twarzy Unicorns Heart
O całej marce było ostatnio - dziś się skupię tylko na tym jednym produkcie. Czyż nie wygląda uroczo? Owszem i tak powinno zostać , sfera kolorowych pasiastych rozświetlaczy rodem wyjętych z krainy tęczy i krasnoludków powinny być zamknięte w bańce mydlanej a nie puszczone na rynek do regularnej sprzedaży! Uff, kolory? Bomba! A czy ja do cholery jasnej jestem jakiś elf żeby sobie trzasnąć niebieskie rozświetlenie? Nie. A może jestem smerfem co chce mieć żółty pasek na policzku? Też nie, ciekawe bo w takim razie na co / komu / po co / i co z tym zrobić skoro kolorystycznie nie dla mnie? :> Wiem, na pewno moje dziecię by się ucieszyło z takiego fajnego gadżetu bo ja nie widzę siebie nakładającej go na buzię - ba! obawiałabym się niebiesko - fioletowo -zielonej poświaty na buzi co bądź nie wyglądałoby zbyt ładnie. Rozumiem TAKA MODA, ale wskażcie mi palcem jedną osobą, która kupiła te jednorożce i śmiało może polecić taką kolorystyką bo pięknie się stapia czy daje naturalny efekt ---> znacie? No właśnie, ja też nie i chyba na tym poprzestanę ;D
Cocolita, 24.90 zł
2. Lovely Dark Chocolate bronzer do twarzy
Skoro dostało się rozświetlaczowi to czas i na bronzer. Nie mam bronzera , tak dobrze czytacie , nie mam i szybko mieć nie będę (znaczy się czekam na moją paletkę z pierwszym takowym produktem w przepiękny trio *.*) ale ja ... No ja nie czuję bluesa z tą czekoladką... bo wiecie co ja widzę? Jak tak patrzę na to opakowanie to widzę ciemną plamę, zdeptaną kostkę wepchniętą w ciasny karton - nic więcej. Nie wyobrażam sobie by aplikować coś takiego na twarz a co dopiero zachwycać się nią. 'Dopasowuje się do większości karnacji' i ja jestem pewna, że na mojej bladej cerze wyglądałby jakby ktoś mnie gówn... znaczy brudem wysmarował! Ja nie lubię 'opalonego blasku', nie lubię tak ciemnych produktów, ba ja nawet nie lubię kartonowych opakowań bo mi to kiczem zalatuje, no litości! :). Mam mówić dalej? W ogóle żadne czekoladki, które Lovely wypuściło nie przekonują mnie do siebie - coś chyba ze mną nie tak ;D
Mintishop, 24.90 zł
3. Golden Rose Diamonds Powder Body & Face
Czyli nic innego jak diamentowy puder w kamieniu i nie byłoby w tym nic dziwnego dopóki go nie zobaczyłam i stwierdziłam 'jakie to musi być niepraktyczne'!. No bo ja lubię sama nabierać pędzlem, otrzepać nadmiar i działać a z tym 'cackiem' nie wiem jakby musiała funkcjonować ...A co jak on dozuje za mało/ za dużo? Będziesz albo marnować produkt - bo nie wepchniesz go do środka albo męczyć się bo na pędzlu jest go za mało... Ja w ogóle nie rozumiem czemu ma on służyć - jasne, nie zajmuje mało miejsca, ma drobiny w sobie. Aaaa drobiny - uwielbiam rozświetlenie ale obawiam się, ze w tym wydaniu świeciłabym się jak bombka na choince w świetle led. Zresztą czy tylko ja się dopiero dowiedziałam, że GR m taki produkt? Bo tak przeglądam ich IG i nie widzę żadnej wzmianki o nim - może nie jest on powodem do dumy? Już sam pędzel wydaje mi się lipny ..
Mintishop, 34.90 zł
4. Sztuczne rzęsy
Na zdjęciu macie pierwsze lepsze jakie mi wpadły w paczadełko .... ale nie ukrywałam nigdy, że ten dodatek mnie nie kupuje. Po pierwsze z moimi zdolnościami pewnie bym swoje naturalne pozbawiła żywotności, po drugie znając siebie po ich założeniu tarłabym tak długo oko aż same odpadną, po trzecie wyglądałabym w nich jak dziwak i uwierzcie widziałam dziewczyny, które tak wyglądają i jak ktoś myśli, że nie widać napisu 'sztuczne' to nikt tego nie skojarzy? No way! Dla mnie takie rzęsy są fajne do zdjęć/ sesji/ karnawał ale nie do użytku codziennego! Wiem, wiem można przebierać w modelach, pięknie wyglądają ale po co mi skoro boję się, że razem z klejem zostanę 'ogołocona'? I choćby mieli mi płacić za ich noszenie, dostałabym ich tonę na prezent, nie ubiorę , nie ma takiej opcji! Mój strach przed nimi jest irracjonalny ale potężny a z tym walczyć nie będę :D. Zresztą po co mi sztuczne rzęsy skoro moje mi wystarczają a aż tak nie chce uwagi zwracać? Zresztą jestem okularnicą więc to mówi samo za siebie :D. A że są one popularne to nie mówią gdzie i za ile :D
Co znacie/ co odradzacie?
0 komentarze