Mincer Pharma N˚ 604 Rozświetlający krem pod oczy / VitaC Infusion
Mincer Pharma to marka, o której zaczyna robić się coraz głośniej i to nie tylko z powodu ich produktów. Większość z Was może ją kojarzyć z pudełek kosmetycznych, inni z gazet a ja po raz pierwszy markę poznałam dzięki Instagramowi, a raczej dziwnym praktykom 'follow - unfollow' mojego konta. Może to robot, może nie, może komuś chciało się w takie rzeczy bawić ale w jakimś stopniu to ostudziło mój zapał do testów i momentalnie poprzeczka produktu została podniesiona.
Nie mam pięciu lat na odpowiadanie takim zagrywkom więc jako dorosła i rozsądna kobieta jeszcze bardziej skupiłam się na ocenieniu ich wytworu - bo w moim mniemaniu miałam nadzieję, że chociaż produkt jest na tyle dobry by zatrzeć złe wrażenie pr'u...
Skoro aktualnie krem pod paczadełko mi się skończył to postanowiłam w pierwszym rzucie wybrać go, a że bardzo polubiłam się z wit. C to dało mi wybór oczywisty tylko czy ten krem jest lepszy niż ich 'marketingowe' zagrywki i zatarł to 'pierwsze złe wrażenie'?;)
Muszę powiedzieć, że zatarł! Dzięki temu kremikowi mogę przymknąć paczadełko na te dziwne praktyki bo to co najważniejsze to fakt, iż produkt spełnił pokładane w nim nadzieje ale ale ...
Wróćcie do tego posta ---> Clinique Pep Start , przeczytajcie jego recenzję bo to ważne, naprawdę! Dlaczego?
Bo VitaC Infusion zdecydowanie jest jego tańszym zamiennikiem czym całkowicie mnie mnie na samym początku zaskoczył ;). A teraz po prawie dwóch miesiącach użytkowania z czystym sumieniem mogę to potwierdzić i go 'troszkę' wychwalić za to ;)
- produkt zawiera ekstrakt camu-camu, olej z rokitnika, kompleks rozświetlający
- krem przeznaczony do pielęgnacji skóry wokół oczu
- produkt rozświetla skórę, dodaje jej blasku i witalności
- krem koryguje cienie pod oczami, pozostawia skórę gładką
- produkt intensywnie nawilża i rozświetla skórę
Praktycznie między oczywistej różnicy między nim a cudem z Clinique (mam na myśli ceny) nie znajdziemy nic innego. Mazidło od Mincer Pharma oferuje nam jednakowe działanie co bohater z wspomnianego postu.
Nadal nie mam problemu z paczadełkiem, nie mam opuchlizny czy 'worków' więc tej kwestii nie poruszę bo zwyczajnie nie mam pojęcia jakby działał w tym przypadku.
Używałam go w dzień, pod makijaż, na noc i ani razu mnie nie zawiódł!
Kremik bardzo dobrze sobie radzi z błyskawicznym nawilżeniem - nie jest ono jakieś spektakularne ani też nie jest go jakoś mało. Ma tendencję do szybkiego wnikania w skórę, co powoduje, że bez problemu można nałożyć kolejne kosmetyki. Nie roluje się, nie waży i może służyć jako dobra baza pod cienie - idealnie z nimi współgra i nie sprawia, że wszystko co nałożysz zaczyna Ci spływać. To co mi się w nim podoba to efekt jaki daje: oprócz nawilżenia daje piękne spłycenie drobnych linii i delikatne glow ♥. Co prawda wiadomo, że to spłycenie moich linii nie jest wieczne ale ujmuje mnie fakt, że skutecznie mam to zamaskowane. Co do ujędrnienia, nadawaniu witalności pokażcie mi krem , który tego nie robi bo w tym przypadku nie różni się niczym od innych tego typu mazideł.
Tak jak mówiłam na noc może być za lekki i nie wystarczający: nie jest na tyle bogaty by dogłębnie odżywić i zregenerować naszą skórę ale włożony do lodówki skutecznie przyniesie ukojenie i da tą wyczekaną 'ulgę' tej okolicy.
Typowa tubka, z typowym aplikatorem - nic odkrywczego. Jednak nie to tu jest najważniejsze ;). Uwielbiam kosmetyki rozświetlające a ten na pewno zalicza się do tej kategorii. Z początku tego nie zauważyłam, kładłam kremik i tyle i dopiero kiedy w pewnym momencie rano na moją skórę padł promyk słońca zauważyła, że on ... BŁYSZCZY! Dosłownie był błysk, glow i wszystko w jednym!
Więc co zrobiłam? Wzięłam go w łapy, wydusiłam odrobinkę na dłoń patrze, patrzę i patrzę i nie ma ale to nie dostrzegam żadnych drobinek - momentalnie mi się mózg lasował :D
Patrzę w lusterko i widzę, że tam gdzie nałożyłam kremik jak byk są lekko migoczące drobinki, które pięknie odbijają światło! I wiecie co jest dziwne? One są widoczne tylko pod / nad powieką nigdzie indziej i wcale ale to wcale nie są upierdliwie. Myślałam, że będzie je widać pod makijażem - nie, nie widać, jest rozświetlenie tej okolicy ale drobinki tak jakby były 'rozproszone' i znikły. Taka magia i całe szczęście bo drobinek nie toleruję ale te tu pięknie rozświetlając i tak na moje myślenie muszą wnikać w skórę (ale co ja tam się przecież znam ... :D). Rano pod makijaż ten efekt jest jak znalazł bo w pewnym stopniu takie rozświetlone spojrzenie jest świeże i sprawie wrażenie 'o ktoś się w końcu wyspał'.
Nie pachnie co absolutnie jest jego plusem (czy tylko ja nie lubię jak krem pod paczadłko ma jakiś zapach??:O), ma lekko żółtawą barwę i konsystencję ( oczywiście nie udało mi się uchwycić barwy ) i jest średnio gęsty co najbardziej jest dla mnie trudnym do określenia tematem: nie jest gęsty i treściwy ale też nie jest lekki i lejący - to coś tak pomiędzy tymi dwoma formami.
Po dwóch miesiącach zbliżam się do końca tubki: stosuje go w dzień i na noc, nie żałuję go sobie więc myślę, że de dwa miesiące użytkowania to taka norma.
Nie pachnie, ma dość fajną konsystencję i daje świetny efekt glow ! Komu bym poleciła? Wszystkim, którzy na dzień szukają czegoś takiego: rozświetli, nawilży i coś Ci tam spłyci ale na noc nadal może to być za mało. A poza tym robi to samo co krem z Clinique więc czemu nie skorzystać i kupić go bo naprawdę godny jego zamiennik?;)
Ja swój okaz mam z cocolita.pl ---> klik, 24.90 zł / 15 ml
0 komentarze