Ulubione w sierpniu| Avon, Annabelle Minerals i koreański ślimak bez nazwy

By Rupieciarnia drobiazgów - 11:21

Uff, sierpień za nami, wrzesień rozkręca się na dobre więc spokojnie mogę zacząć pisać o ulubieńcach ubiegłego miesiąca. Dosłownie garstka produktów, które w tym gorącym miesiącu towarzyszyły mi na każdym kroku jest warta większej uwagi. Jak się okazuje, mimo że z nieba lał się skwar to u mnie prym wiodła kolorówka w postaci różu (co spokojnie może służyć jako bronzer), płynnego rozświetlacza i tuszu, nazwanego 'genialnym'. Ale co to za ulubieńcy bez pielęgnacji - jest i mazidło do rąk, z którego nic nie rozumiem ale spisuje się  dobrze więc warto i o nim wspomnieć. Więc co, gotowe na poświecenie chwili uwagi tej pięknej czwórce? :)


Na dobry początek: kolorówka Avon czyli coś nowego co dopiero od sierpnia jest w sprzedaży i coś co dostałam w paczce PR z myślą o czasie letnich imprez a to okazało się strzałem w dziesiątkę! :)
Chociaż nie będę ukrywać i tak pewnie wiecie, tusz także dostałam w takiej przesyłce (razem z zajebistą lampką, która potłukłam po dwóch dniach ale spoko, wystarczyło zmienić żarówkę :D).

I zacznę od niego - producent mówi nam, że tusz ma: wydłużać, pogrubiać, rozdzielać, unosić rzęsy i nadać im głęboki kolor. Ile z tego mamy? A no to jest jeden z tych tuszy genialnych w swojej prostocie: począwszy od prostej szczoteczki, która dociera w każde miejsce a skończywszy na obiecanym działaniu. Nie skleja, nie kruszy się, ładnie rozdziela, wydłuża i unosi rzęsy, nie widzę u siebie tylko efektu pogrubienia ale to nic, pozostałe cztery aspekty mi zapewnił na ten jeden machnę ręką. To taki tusz, którym nawet niewprawna ręka wyczaruje piękne rzęski, które będą wyglądać naturalnie i ładnie, bez karykaturalnego efektu a dodawanie kolejnej warstwy wcale nie kończy się klapą czy sklejeniem i stworzeniem jednej, wielkiej pajęczej nogi. O nie! Uważam, ze tu wystarczy jedna warstwa (i właśnie jedną zobaczycie na zdjęciach) i wyznaję zasadę 'jak się sprawdza przy tej jednej to po jaki ciul mam dawać sobie jej więcej?'. Jak dla mnie kolejny plus to konsystencja, nie za mokra, dostatecznie 'sucha', która jeszcze mi się ani razu (odpukam, bo znając życie następnym razie mnie to czeka ;D) nie odbiła mi się na powiece. Jedyny mały minus to jej zmycie - płyn Garnier potrzebuje trochę czasu na nią, ale spoko jakoś przeżyję, aaa i ten efekt utrzymuje się calutki dzień więc wygląda się ładnie i można robić te swoje zalotne spojrzenia :) No i spójrzcie na tą szczotkę, gdzie spotkasz teraz taką prostą, nie wygiętą w żadną stronę? Ja dawno nie spotkałam <mysli>
Zdecydowanie ten fajny tusz, który w promocji kosztuje jakieś 22 zł może stać się moim ulubieńcem i wieść prym w tej dziedzinie na koniec roku. Chylę czoła, dobra robota, u mnie spisuje się na medal! A raczej na piątkę z plusem :)

Drugi produkt to rozświetlacz w płynie, z którym mam czasami małe problemy - wiecie raz go kocham, raz mam ochotę rzucić nim o ścianę ale zawsze wracam bo daje taki blask, że nawet (brzydko mówiąc) psu jajka tak się nie świecą!



Rozświetlacz w płynie (jak to się ładnie nazywa!) w promocji kosztuje 32.99 zł i występuje w trzech odcieniach: Flickering Light (to mój), Stage Glow oraz Get Lit. Oczywiście, ja otrzymałam wszystkie trzy wersje i tylko ten jeden sobie zostawiłam :). Flickering Light wydaje się rozświetlaczem o 'białawej' barwie ale to bardzo mylne spostrzeżenie,  Stage Glow z tego co pamiętam był dość różowy a Get Lit z powodzeniem mógł zastąpić iskrzący bronzer.
Kiedy pierwszy raz go nałożyłam byłam przerażona - jaki błysk! Prawie jak kula dyskotekowa bo ... on w zależności od światła mieni się delikatnym fioletem! O tak! I chociaż przez to matowe, szklane opakowanie z pipetą tego nie widać zawiera w sobie mnóstwo drobinek, które po jego zejściu a raczej po godzinach gdzie stracił na intensywności można policzyć na policzku. Minus dla mnie to ta cała pipeta, nie umiem w to się bawić. I chociaż on daje taką piękną poświatę to trzeba pracować z nim szybko - bo tak samo szybko zastyga i potem nic nie zrobicie. Wystarczy już go niewielka ilość by uzyskać ładny blask, ale wiecie tego to ja sobie nie odmawiam mimo, że malować się nie umiem :D. Ale nie lubię, nie lubię gdy na policzku zastygnie tak, że nic nie zrobię przez co tworzy się skorupa o.O a idź mi z tym! Zdarzyło mi się to może 2 / 3 razy i stanowczo mówię temu nie! I zawsze mam problem jakim pędzlem go nałożyć bo zazwyczaj krople z pipety leję na łapkę i wtedy biorę pędzel ale to się nie sprawdzało i najlepiej pędzelek 'moczyć' na trzonie pipety (nie wylewać na niego kropelek bo wtedy ciężko go rozetrzeć).
Oprócz fioletowych drobinek i fioletowego blasku ma nadzwyczajnie dobrą trwałość - nałożony od godziny 10 w stanie dobrym (oczywiście juz tak poświata nie biła po oczach) wytrzymał do godziny 22 ale wtedy już można zauważyć drobinki ;) Jest fajny ale nie lubię tu pipety i mam kłopot jakim pędzlem najlepiej go nałożyć ;) Aaa na stronie Avon mówią by wklepywać go opuszkami palców: próbowałam ale ze względu na szybkość zastygania wychodzi mi to nierówno dlatego wolę brać pędzel :) I zdecydowanie ten odcień Flickering Light polecam bladziochom, bo przy opalonej cerze może być dziwnym dodatkiem (w sumie u mnie także jest ale co mi tam :D!)



Róż który może być bronzerem? A owszem, widzicie tą smugę powyżej? Tą poniżej rozświetlacza - o właśnie będzie mowa o Annabelle Minerals i różu  Sunrise, który nie podbił mojego serca z miejsca. Na stronie producenta wyczytała, że to róż w odcieniu brzoskwiniowym a perłowe drobinki nadają skórze promiennego blasku. Podkreśli urodę osób posiadających ciepłą, oliwkową karnację.  Przez chwilę myślałam, że mam inny produkt :D To jak się zachowuje na mojej cerze i jak wygląda idealnie współgra z moimi rudymi włosami, bladością i masa piegów i wcale nie wpisuje się w słowa producenta. Po pierwsze na mojej skórze bardziej wygląda to 'ceglaście' i chociaż uwielbiam brzoskwiniowe tonacje to tutaj wygląda to dobrze, poza tym nie widzę w nim perłowych drobinek, by nadawać ten promienny blask - zwyczajnie widać mat ;) No i ta 'dedykowana' cera - aż taką pięknością nie jestem :D. Wiecie kiedy go polubiłam? Nie wtedy kiedy zobaczyłam, że idealnie pasuje do rudzielców, nie wtedy kiedy poczułam się w nim dobrze ale wtedy kiedy jego trwałość przekroczyła 12 godzin w stanie idealnym bez najmniejszego 'wyparowania'. Dziękuję. Tyle wystarczyło by mnie kupić.
A jak wiecie - minerały są dobre dla cery, cholernie wydajne i pięknie wyglądają i nawet upał nie był mu straszny :D . Dlatego, że jego odcień jest ceglasty na mojej buzi to z powodzeniem mogę go używać jako bronzera - większej różnicy nie ma :D Choć osobiście byłoby mi szkoda wydać 44.90 zł na minerały to dziękuję, że dostałam go w prezencie - naprawdę robi wrażenie :D Nie mam też żadnego problemu z jego roztarciem i nie udało mi się go dać za dużo :D



Przyszła pora na ... mazidło do rąk bo tylko tyle powiedziała mi Ewelina na początku gdy spytałam co to i do czego to ma mi służyć ;D
Na samym końcu ...koreański ślimak / miód bez nazwy, taki wiecie typowy no name gdyż iż ja tych hieroglifów to ja nie umiem czytać ;D Przed Wami mój ulubiony krem do rąk , który w ostatnim czasie ratował moją skórę! Błyskawicznie się wchłania, ma leciutką , lekko lejąca się konsystencje i łagodnie pachnie. Zapach trochę świeży - mi się podoba! Jego ewidentne plusy to fakt, że można od razu wrócić do pracy, zostawia dłonie bardzo przyjemne w dotyku i działa, dobrze łagodzi podrażnienia i niweluje wszelkie suchości. Dla mnie ideał i używam z przyjemnością :) Jednak jeśli dacie go znacznie więcej to może być kłopot z jego rozprowadzaniem bo zwyczajnie będzie się 'mazać' na skórze - ale tak, cudo :D!



I to co tygryski lubią (albo i nie :D) jest ryjjjjjek w dwóch różnych światłach i standardowo na buzi króluje róż Sunrise od AM w najmniejszej ilości jaką udało mi się tu nałożyć :D, tusz Avon (tylko jedna warstwa) oraz rozświetlacz w płynie od Avon :)
To by było na tyle, więcej ulubieńców nie mam :D i wcale Was nie przepraszam, że musicie tyle czytać - pora przedstawiać konkrety a nie jak ostatnio w tych wpisach 'było po łebkach' ;D
A tak na serio - co znacie?:) 

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze