Pierwsze spotkanie z tą marką miałam jakieś dwa może trzy lata temu kiedy to przychodząc na zabieg rehabilitacji rodzina starszej pani poprosiła bym dziś wykorzystała olejek / oliwkę (już teraz nie pamiętam co to było) do zabiegu. Po przestudiowaniu ulotki i zobaczeniu z czym mam do czynienia postanowiłam to wykorzystać i tak od tamtego momentu podczas każdego zabiegu stosowałam tylko ten produkt. Okazał się on dość dobry z bardzo mocnym, ziołowo - cytrusowym aromatem i już wtedy obiecałam sobie 'sięgnę kiedyś po to znowu'. Nijak się to miało do rzeczywistości bo owe cudo można było dostać w Niemczech (stąd zawsze miałam go na rehabilitacji) i w ogóle nie pomyślałam by szukać go w necie. Jak widać długo czekałam na ponowne spotkanie z marką - mam nadzieję, że będzie pozytywne jak spotkanie z tamtym olejkiem!
Skin Food to seria, która powiększyła się o kolejne produkty: masło do ciała oraz maleńkie masełko do ust. Oba produkty mają odżywić nasza skórę i sprawić, że będziemy czuć się w niej komfortowo, jak wyszło?
Lip Butter
Skin Food masło do ust zawiera naturalne olejki i wyciągi roślinne. Intensywnie odżywia usta w codziennej pielęgnacji ich suchej i spierzchniętej skóry.
Przyznam szczerze, że to właśnie po to maleństwo sięgnęłam jako pierwsze. Nasza relacja jest dość specyficzne: raz go chwalę i czuję, że naprawdę możemy się dogadać a czasem po prostu nie mam ochoty po niego sięgać. Zapachowo za pierwszym razem mnie odrzucił, im dalej tym było z tym lepiej i powoli trochę się to jakoś unormowało jednak najważniejsze jest działanie, prawda?
Z pozoru nasz balsam niczym się nie różni od tego typu produktów. Ot co mała, poręczna, miękka tubka z gęstą mazią w środku. W działaniu także niczym się nie różni: nawilża i odżywia usta, sprawia, że wargi stają się miękkie i dobrze wypielęgnowane. Jeśli macie problem ze skórkami na ustach to poradzi sobie i z tym: może nie od razu (najpierw je ładnie 'zmiękczy') ale za drugim czy trzecim razem problem macie z głowy.
Lip Butter ze swojego zadania wywiązuje się dobrze. Więcej się w nim nie doszukuję, zapewnia ustom dbałość o wygodę i ich 'komfort'. Nie odmówię mu tego, że nawilża wargi i dba o ich regenerację, podoba mi się w nim to, że dając go wieczorem w większej ilości rano budzę się z idealnie wypielęgnowanymi ustami (chyba każdy zna ten stan gdy budzi się rano ze sklejonymi wargami?). Tak czy siak melduję, że przeznaczone zadania są wykonane i nic więcej ;)
Obawy może wzbudzać konsystencja: gęsta maź, która na ustach jest bezbarwna ale bardzo widoczna i odnoszę czasem wrażenie, że to nie pielęgnacyjne masełko do ust tylko zwyczajny błyszczyk. Tak! Aż tak jest widoczny - z jednej strony fajnie bo łączy walory pielęgnacyjne z wizualnymi ;) I nie, nie należy do tych klejących, o nie! Może ucieszy Was wiadomość, że taki błyszczykowy blask, który daje to masełko nie trwa dłużej niż 40 minut (może pół godziny), schodzi równomiernie i zostawia tylko wypielęgnowane usta (i tak, ten efekt niedługotrwały, ja zazwyczaj godzinę później znowu je nakładam)
Ale co z tym zapachem? Na samym początku tak jak mówiłam - mnie odrzucił. Mocno ziołowy, bardzo wyczuwalny i mój nos sfiksował. Momentalnie zmyłam to z ust. Przy drugim podejściu było już lepiej: ziołowy armat jakoś się ulotnił i pachniało mi to jakąś cytryną. Generalnie teraz pachnie mi tak pół na pół: i cytrus i zioła, da się przeżyć, chociaż im więcej używam tym bardziej ten aromat staje się ulotny.
I właśnie ten zapach to kwestia sporna, która powoduje, że czasem nie mam na niego ochoty -.-
Body Butter
Intensywnie odżywia i nawilża, doskonale się wchłania.
Wykorzystaj niesamowite właściwości formuły Skin Food. Łagodzące wyciągi roślinne z fiołka, nagietka lekarskiego i rumianku harmonizują skórę. Organiczne masło shea i olej kokosowy intensywnie ją odżywiają. Produkt długotrwale nawilża, nie pozstawia tłustej warstwy, a aromatyczna lawenda i pomarańcza nadają mu subtelne nuty zapachowe.
Lubię masła, naprawdę lubię, zwłaszcza jak są gęste i treściwe a za oknem pogoda taka, że nic tylko leżeć pod kocem. Weleda właśnie do swojej oferty wprowadziła takie masło: gęste i treściwe idealne na tą zimę (jesień) :D za oknem!
Jakie jest? Gęste! Z początku trochę mnie przeraziła jego konsystencja, wydawała się dość zbita i toporna. Wrażenie to znika zaraz po zanurzeniu w nim paluchów - wszystko staje się takie 'puszte', gładkie i bardzo plastyczne. Tak jakby się lekko 'topiło' przy dotyku co w zupełności jest pomocne przy jego wcieraniu / wklepywaniu w skórę. Bardzo szybko się wchłania, nie zostawia żadnego tłustego filmu, ale biorąc większą ilość w łapki musicie się liczyć, że może bielić i chwilę trzeba się nim bawić by całkowicie znikło.
A co z działaniem? Nawilża i to dość dobrze, dobrze radzi sobie z szorstkimi partiami ciała ( u mnie pięty) i już po pierwszym użyciu czuć tu wyraźną różnicę. Dosłownie po dwóch / trzech dnia regularnego stosowania w tych szorstkim miejscu problem znika. Idąc dalej - fajnie też odżywia i regeneruje skórę , podoba mi się w nim to, że teraz na ten chłód jest miłym 'otulaczem' na ciele. Jeśli o samo nawilżenie chodzi to jest wyczuwalne na ciele przez kilkanaście długich godzin :) Na plus tez zapach , chociaż z początku wydawał mi się ziołowy to teraz pachnie jak babka cytrynowa: lekko słodko, trochę kwaśno, na skórze jest wyczuwalne przez moment (to nie jest typ zapachowego killera mocno unoszącego się w powietrzu i na ubraniach / pościeli)
I chyba to by było na tyle - zdecydowanie spełnia swoją funkcję ;) jest przyjemne w użytkowaniu, momentalnie się wchłania (można zaraz się ubierać), dobrze nawilża i radzi sobie z suchymi partiami, ładnie pachnie no i oczywiście jest wydajne! Na ten czas - jest dobrą opcją ;). Po prostu dobre masło i tyle (bez cudów)
Muszę przyznać, że bardziej mi się podoba masło, zarówno z tą puszystą, ubitą konsystencją i tym jak rodzi sobie z szorstkością, natomiast masełko do ust - gdyby nie rewelacje z zapachem to byłaby love a tak, na razie mamy przyjaźń ;)
0 komentarze