Nadeszła ta chwila gdzie w końcu na mój szlif idą zapachy spod szyldu Avon. Nie było łatwo - nie mówię tu w kwestii odbioru zapachów czy stworzenia do nich otoczki historii, która zobrazuje Wam co ja czuję w ich przypadku. Było ciężko bo jak już zasiadłam do posta, byłam gotowa 'ubrać' swoje myśli w słowach to laptop zrobił strajk i po latch odmówił posłuszeństwa - na całe szczęście wszystko wróciło do normy i mam nadzieję, że tak już zostanie . Korzystając z tego wrzucam notkę, która miała być już w piątek na blogu. A wiem, że jest tutaj grono osób, które na recenzję tych zapachów czeka - enjoy! I wybaczcie bo nie łatwo stworzyć dwie historie na raz :D
Musicie także wiedzieć, że kiedy ja piszę to pościcho to na mojej półce stoi już trzeci flakon z rodziny zapachów Eve Elegance! Niestety on się nie załapał na zdjęcia i za wcześnie jest na stworzenie hitorii do niego ;).
Eve Alluring
Alluring to zapach po który sięgam najczęściej w ostatnim czasie i prawdę mówiąc nie żałuję sobie ani jednej kropli. Lubię go za słodycz i prostotę, lubię w nim to, że jest bardzo dziewczęcy i taki 'odpowiedni' na sezon.
Eve Alluring otwiera się delikatnymi, kwiatowymi nutami, które szybko ustępują kuszącemu aromatowi płatków Neroli i soczystemu eliksirowi z czerwonych owoców. Pulsujące serce zapachu otula kusząca woń drzewa sandałowego i ciepłe piżmo.
Nuty głowy: różowa śliwka, frezja, konwalia
Nuty serca: kwiat Neroli, eliksir z czerwonych owoców, irys
Nuty bazy: bursztynowa esencja, drzewo sandałowe, piżmo
Wyobrażcie sobie zapach pasujący do letniej sukienki na ramiączkach, delikatnego białego kapelusza i do bosych stóp, które właśnie przechadzają się po plaży. Wyobrażcie sobie, że to późny wieczór i czekasz na ukochanego, albo na tą drugą stronę która dobrze Cię zna. Czujesz się swobodnie i naturalnie - nie ma presji czy otoczki 'musisz, bo musisz'. Idziesz powoli i delektujesz się dotykiem piasku czy powiewem wiatru. To ta chwila Cię czaruje, ujmuje Cię w niej jej prostota i ckliwość. W jednym momencie możesz się rozkleić - a to tylko świadczy o tym jak bardzo doceniasz proste piękno płynące z natury i poddane Twoim zmysłom. Czekanie staje się przyjmne, pragniesz by ta chwila się nie skończyła. Nieśmiało czujesz swoiste ciepełko, śmiało patrzysz w górę i wiesz jedno 'jesteś szczęściarą'.
Tak w sumie mogłabym opisać Alluring jak zapach prostej, słodkiej przyjemności na którą czekacie z błogim wyrazem twarzy. Właśnie ta wersja kupiła mnie najbardziej. Piękny 'łezkowy' flakon skrywa w sobie mnóstwo swoistego uroku i słodyczy. Perfekcyjnie skomponowany do letniej sukienki i na sezon wiosona / lato.
Otwiera się słodkim kwiatowym akcentem frezji - jest lekko i spokojnie, nie ma żadnej nachalności. Gdzieś w tle czuć śliwkę - słodką, taką pierwszą zerwaną prosto z drzewa, która smakuje najlepiej. Muszę Wam powiedzieć, że przez pierwsze minuty akcent kwiatowy jest mocno wyczuwalny, bo nie tylko frezja i śliwka ma głos ale czuć też irysa! Delikatnie ale jest !
I chciałaby się powiedzieć, że to napradę słodka tortura - oczekiwanie na drugą połówkę, ale nie zawsze tak jest. Są nerwy czy aby na pewno dobrze wyglądasz i czy wiatr za bardzo nie potargał włosów. Lekki rumieniec zawstydzenia, delikatne drżenie rąk i setki motyli świadczą o tym jak bardzo Ci zależy i jak bardzo się nie możesz doczekać.
Tak właśnie jest tu z Neroli, lubię je w zapachach ale tu się pcha przed szereg! Czasem mnie irytuje, czasem po prostu jest dla mnie zbędny i mimo, że daje tej pierwszej słodyczy, która dominuje w zapachu odrobinę kwasowości to delikatnie mąci mi odbiór tych czerwonych owoców! A tych jest mnóstwo i co kto sobie wymarzy - dałabym sobie rękę uciąć, że z tych czerwonych moja skóra najmocniej wybija porzeczkę (choć nie wiem czy tam jest). Taką słodką, miąsistą, gdzie wiadomo na jednej się nie kończy! Właśnie te czerwone owoce mnie totalnie rozczulają swoją prostą słodkością a nie żadną chemią. Zapach nabiera głębi: z prostej / pozornej słodczy zmienia się w słodycz pełną miąższu przełamaną kwaskową nutą. I jest ładnie, jak na randkę / spotkanie / wypad na plażę. Jest uroczo i bardzo dziewczęco, tak perfekcyjnie, że pozostaje ubrać tylko sukienkę. A wszystko to ładnie się układa na bardzo takim krystaliczym 'spodzie' esencji bursztynowej: ciepło, słodko - czego chcieć więcej?
No może lepszej trwałości bo u mnie to tylko 3 godziny .
Dla kogo? Dla tych co lubią słodycz prostą a nie chemiczą i dla tych, które po prostu lubią czuć się dziewczęco.
Eve Confidence
Z Confidence mam relację love/hate, choć od razu wiedziałam co o nim napisa. To nie jest zły zapach - on najbardziej podoba się mojej siostrze i mamie i naprawdę lubią w nim wszystko. No cóż na mnie pachnie fajnie ale to nie jest to co ja lubię na ten moment.
Eve Confidence harmonizuje z pewnością siebie i zdecydowaniem, uwydatniając swoimi nutami te cenne zalety. Sprawdzi się każdego dnia, będąc doskonałym kompanem w pracy i podczas ważnych spotkań.
Kompozycja otwiera się optymistycznym akcentem kwiatu Frangipani, który poprowadzi Cię wprost do soczystego serca zapachu, pulsującego energią czerwonych owoców. Głębię zapachu stanowią zdecydowane, słodkie nuty waniliowo-drzewne.
Nuty głowy: kwiat Frangipani, gruszka, krem Chantilly
Nuty serca: eliksir z czerwonych owoców, czarna porzeczka, jaśmin indyjski
Nuty bazy: wanilia, drewno dębu, piżmo
Wiecie jak wygląda wiejski festyn? Budka z popocornem, budka z watą cukrową, gdzieś w tle można kupić maskotki za miliony moment. Pełno ludzi, gwarno, dużo śmiechu, biegające dzieci, rodzice wcinający hot dogi popijają to piwem z sokiem. To miejsce rządzi się swoimi prawami - tutaj rządzi dobra zabawa i śmiech, na nic marudzenie i skwaszona mina. A wszędzie ten jeden specyficzny zapach ...
I tak pachnie Confidence - nie, nie nie pachnie tłumem ludzi, pachnie watą cukrową żywcem wyjętą z maszyny i podaną do ręki! Jest słodko, naprawdę, bardziej niż w Alluring i ja naprawdę czuję się nascyona tą watą! Mimo starań i rozkładania zapachu na czynniki pierwsze, mimo intensywnego testowania to na mojej skórze czuć jedno - watę cukrową! Taką pradziwą i realną, którą pamętam za dzieciaka! Nie czuję owców, nie czuję kwiatów, czuję watę i wanilię. Dużo wanili, dużo więcej/ jedzeniowej słodkości. Dla mnie za dużo, za dużo na lato choć jestem pewna, że jak tylko zrobi się zmino to ta wanilia będzie piękną otulinką. I nie wiedząc czemu w tym przypadku nie lubię czuć się jak jedzenie wyjętem żywce z festynu.
Z całym szacunkiem - kocham watę cukrową od dziecka, lubię wiejskie festyny bo wtedy życie toczy się w wersji 'slow' ale to musi tam zostać. Tam, w miejskim parku, wśróg ludzi gdzie wata smakuje najlepiej, gdzie możesz wybrać sobie jej smak i kolor. Tam gdzie ponownie odkryjesz w sobie dziecko. Nie w tym flakonie, który cóż nie podoba mi się (yyy a to już dziwne :D).
Trwałość podobnie jak u poprzednika - 3 godziny .
Dla kogo? Dla miłośników jedzeniowych słodkich i lepijących się aromatów! ;)
Jeden słodki i uroczy, drugi słodki i jedzeniowy - tak w skrócie mogę powiedzieć o obu. Alluring to mój faworyt i naprwdę mogę go polecić co do Confidence - myślę, że musimy popracować jeszcze ze sobą ;D
Znacie któryś? ;)
Avon, 76 zł (cena regularna) / 50 ml (w promocji 49.99 zł)
0 komentarze