Nadeszła ta chwila! Wiele z Was czekało na ten wpis, często sama mówiłam 'będzie, będzie w tygodniu' i prawdę mówiąc na moim gadaniu tylko się kończyło. O ile łatwiej poszło mi w tym przypadku zrobienie zdjęć (tylko trzy sesje były!) to przelanie moich myśli na temat tej palety jest trudne. Trudne tym bardziej, że w dobie tego jak się ją zachwala, a ja widzę jej wady. Tym bardziej, że ja swoją paletę mam od początku grudnia nim jeszcze weszła do oferty naszej Sephory - za mną pół roku użytkowania w różnych warunkach. Pół roku mi pokazało jak początkowy zachwyt z kosmicznej pigmentacji zmienił się w małe rozczarowanie. Myślę, że po pół roku mogę powiedzieć o niej wszystko co trzeba wiedzieć (nie żeby recenzje po miesiącu stosowania palety były złe - w jej przypadku musiałam mieć całkowitą pewność). Teraz tą pewność mam ;)
Stwórz niezliczone wersje makijaży dzięki 12 matowym odcieniom ciepłej brzoskwini, kremowego masła i głębokich brązów, które pachną i dają wrażenie... och jak rozkoszne!
Tak jak w przypadku jej starszej siostry Choclate Bar urzekło mnie słodkie opakowanie w złoto różowym kompaktowym pudełku. Jako iż to moja trzecia paleta TF (druga z serii brzoskwiniowej) to zdziwiłam się, że ma w sobie magnez (?) - wiecie, w sensie, że ładnie się klei do pozostałych metalowych palet :D. Dbałość o detale jak zwykle jest porażająca czy to w kwestii zamykania / otwierania w postaci złotych małych brzoskwinek czy zwykłego różowego kartonika. Jak to bywa w paletach TF mamy tu ogromne lusterko - dla mnie to wielki plus bo właśnie tą paletę zazwyczaj biorę jak jadę do Karola na weekend a nie chce mi się lecieć pod lustro do łazienki ;).
Zapach - tutaj wiem, że jest tyle samo jego zwolenniczek co jego przeciwniczek - mi się podoba bo na mój nos pachnie brzoskwiniowym, musującym Piccolo! Jest bąbelkowo i naprawdę słodko ale wiem, że są osoby dla których ten zapach jest męczący.
Cienie - 12 różnych odcieni, 1.25 g małej uroczej 'kratki' (cała paleta 15 g), dla porównania cienie z Chocolate Bar to tylko 0.95 g więc jakby nie było Just Peachy ma 'więcej' do zużycia.
Pigmentacja - z początku byłam z niej mega zadowolona - powiedziałam nawet 'to kosmos' ale dopiero z biegiem czasu zauważyłam w niej wady. Nie jest to kosmos: jest i źle i dobrze, z czego to dobrze dla mnie ma znacznik średniej pigmentacji. Z całej palety tylko 4 odcieni mają kosmiczne nasycenie i właśnie ta czwórka ratuje wszystko! A jak to wygląda pojedynczo napiszę przy swatchach ;)
Są tutaj cienie z których strasznie się sypie i tego ukrywać nie będę, są też takie, które dają piękny efekt za pierwszym pociągnięciem pędzla ale również mamy jeden odcień - kameleon bo on tak nie do końca jest czystym matem! A skoro o matach mowa - wiele osób narzeka, że nie ma tutaj jednego błyszczącego cienia i tu się zastanawiam czy do naszej sprzedaży weszła paleta z inną formułą (moja paleta była sprowadzona ze Stanów)? Właśnie przez ten jeden cień zastanawiam się czy formuły tych palet są nadal takie same ;).
- Peach Meringue - pierwszy cień i jeden z dwóch najjaśniejszych odcieni. To właśnie jeden z tych, które mocno się sypią :/. Kolor prawie cielisty (choć bardziej przypomina puder), używam go jako 'bazę' i prawdę mówiąc używanie solo nie wchodzi w rachubę bo znika po jakiś 2 godzinach (nawet po podbiciu bazą),
- Peach Tea - mogłabym go nazwać 'nude idealny'. Kolor, który nie do końca jest brązem - bardziej to taki lekko morelowy odcień. Praktycznie się nie osypuje ale minus ma taki, że jak kolega wyżej bardzo szybko znika z powieki,
- Peach Cobbler - to jeden z moich ulubionych odcieni z całej palety. Miedziany/ ceglasty odcień, który pięknie podbija tęczówkę oka i idealnie współgra z moimi rudymi włosami. Zaskakująco dobrze trzyma się na powiecie, no dobra wytrzymuje jakieś 3 - 4 godziny bez podbicia bazą,
- Peach Tart - to jeden z tych odcień, których pigmentacja to kosmos! Brąz, czysty brąz bez żadnych podtonów o mega trwałości, bez podbicia bazą trzyma się jakieś 6 godzin w pięknym stanie.
- Peach Butter - niestety, to drugi dzień, który pyli się jak diabli, jest o ton ciemniejszy niż Peach Meringue ale używanie solo? Niemożliwe bo zaraz go nie ma ;/,
- Just Peachy - to naprawdę śliczny kolor brzoskwini! Bardzo często go noszę, na powiece wygląda ładnie ale najlepszą pigmentację otrzymacie gdy nałożycie go palcem! Nie wiem czemu ale po nałożeniu pędzlem ledwo go widać, choć straty nie ma bo trzyma się jakieś 3 godziny ,
- Peach Punchy - cudny kolor, który się sypie! Ładny ale ma trochę kiepskawą pigmentację bo on jak koleżanka wyżej nie chce pracować z pędzlem, u mnie na powiece nałożony pędzlem zostawia czerwoną krechę - tylko tyle. Dopiero wklepany opuszkami palców mogę cieszyć się ładnym kolorem ale co z tego skoro trzyma się góra 3 godziny?
- Just Ripe - bardzo ciężko dostrzec różnicę między nim a Peach Tart, prawda? Różnica jest mała bo owy gagatek może lekko wpadać w fioletowy ton. I tak, kolejny z mocną pigmentacją i dobrą trwałością.
- Peaches and Cream - to bardziej rozbielona siostra Just Peach, delikatna i ze słabą trwałością,
- Fresh Picked - to brąz wpadający w brzoskwinkę, miły przyjemniaczek, z zadowalającą trwałością,
- Peach Sangria - kameleon! Jedyny odcień w palecie, który połyskuje na fioletowo! Daję słowo wygląda jakby miał drobinki! Piękne bordo złamane fioletem, kosmiczna pigmentacja i trwałość, cudnie wygląda na oku (powiedzcie, że widzicie tą delikatną, fioletową poświatę?). No ale się sypie ociupinę ... (i tak mu to wybaczam!),
- Chocolate Dipped - najlepsza pigmentacja i trwałość. Chłodny brąz, bardzo odznaczający się.
0 komentarze