Ulubione w marcu: Frudia, Only Bio, Bath & Body Works, Elfa Pharm & Soraya

By Rupieciarnia drobiazgów - 09:23

 Czy Wam także marzec zleciał tak szybko? Odnoszę wrażenie, że dni w nim po prostu przeleciały mi przez palce a ja zwyczajnie nie wiem co zrobiłam z tym czasem! Końcówka marca - znacznie cieplejsza niż się na to zapowiadało sprawiła, że chwilowo nabrałam chęci na robienie zdjęć (dużo, dużo zdjęć!), na chwilowy oddech i zaplanowanie wpisów na kwiecień a przede wszystkim, zaraz święta, kwiecień zleci, potem majówka aż w końcu urlop w sierpniu, potem we wrześniu :D Tak, z taką myślą żyje mi się lepiej ale zanim to nastąpi to pokażę Wam garstkę moich ulubieńców z ubiegłego miesiąca ;)


Filtry wjechały u mnie na całego (dopóki jakiś mam w zapasie :P). Nie zdarzyło mi się trafić na jakiś kapryśny ale na takie, takie które bardzo (ale to bardzo) lubię. Nie inaczej jest z filtrem Frudia, chociaż mówiono mi, że jest dziwny i zapycha (aż miło!). Dziwny jest, ma dość gęstą konsystencję, która momentalnie się wchłania (czasem mam wrażenie, że nie da się na niej dłużej popracować) i daje na buzi na moment wrażenie matowej skóry. Po chwili znika to uczucie a buzia wydaje się jakby była potraktowana jakąś bazą pod makijaż. Ma delikatny, dla mnie nienachalny zapach, który dość szybko się ulatnia. Nie bieli, nie powoduje, że kosmetyki na nim się rolują czy podkład źle wygląda. Mam nawet wrażenie, że kosmetyki lepiej się na nim trzymają - lubię go i tyle. Dla mnie jest wystarczający :D No i o dziwo, jest dość wydajny :)

Kultowe mydełka z Bath & Body Works znane są (chyba) każdemu. Przyszła i pora abym ja wypróbowała swoje pierwsze. Pięknie pachnie! Czuć zapach po myciu i to mocno (zaraz wiem, kto mi je użytkował!) daje aksamitną pianę (taką do miziania, jak ubite białka :D) i przyjemnie się je użytkuje. Pompka się nie zacina i zazwyczaj naciskam ją dwa razy (dla frajdy i zabawy :P). Bałam się tylko, że przy takiej wodnistej konsystencji  mydełko będzie słabo wydajne - tu się trochę pomyliłam. Jest ok :D. BBW robi naprawdę fajne mydełka, o obłędnych, soczystych zapachach (to pachnie taką świeżą brzoskwinią :D) ale bardziej dla mnie to taki umilacz i gadżet i za standardową kwotę w życiu bym nie kupiła :D


A skoro o pięknych zapachach mowa to Elfa Pharm ma cudne mazidło do ciała! Bardzo lekkie, nie zostawiające lepkiej warstwy i szybko wchłaniające się. Nie bieli, nie zostawia tłustych plam i pachnie soczystym mango! Zapach nie jest obezwładniający ale jest świeży i koi zmysły. Stosowanie go wieczorem to dla mnie czysta przyjemność. Zdarza mi się używać go zamiast kremu do rąk bo bez problemu mogę wrócić do pracy a działa niemal tak samo: nawilża, sprawia, że skóra jest miękka a przyjemny aromat dobrze wprawia w nastrój :D. Jeśli dobrze się orientuje to w Rossmannie to mazidło jest jeszcze w wersji z arbuzem i kosztuje niewiele bo coś oko9ło 10 zł i naprawdę - cena niewielka jak na takiego przyjemniaczka. Zwłaszcza, że idzie ciepełko a coś takiego lekkiego będzie idealnym rozwiązaniem. 

od góry: Frudia/ Only Bio/ Elfa Pharm

Bardzo ciężko było mi przejść do codziennego używania mgiełki - kilka lat temu miałam mgiełkę z Ziai i była ok i od tego czasu praktycznie nie sięgałam po takie specyfiki (wyjątkiem była marka Sampar :D). Mgiełka Soraya to dość nowe dziecko na rynku i na samym początku używałam 'od czasu do czasu'. Teraz staram się regularnie i nie żałuję jej sobie! Pachnie delikatnie (choć mam wrażenie, że czasami tego zapachu tam nie ma), dozownik daje dość 'obfity' strumień wody więc to nie jest taki słaby 'psik'. Lubię ją za to, że łagodzi wszelkie podrażnienia i suchości na buzi. Lubię za szybki 'strzał' nawilżenia i takie swojskie uczucie 'ale to jest dobre'. Generalnie nie widzę (jeszcze) jej zbawiennego wpływu na cerę czy jakiś spektakularnych efektów ale sprawdza się. Jak kompres na podrażnienia, jako chwilowy nawilżacz do czegoś mocniejszego ... Bardzo fajne rozwiązanie, zwłaszcza teraz, że nie zawsze mam siły na porządną pielęgnację :D


I ostatni, ale nie wcale najgorszy kosmetyk to peeling do twarzy od Only Bio, który czasami kocham, czasami nie, ale daje fajny efekt. Maziowa, tfu kremowa konsystencja z pierdyliardem drobinek, które są dość słabo wyczuwalne na buzi, wygładza delikatnie, sprawia, że skóra staje się miękka i bardziej aksamitna. Wkurzają mnie te drobinki bo czasami musze je z okolic oka wydrapywać :D to nie jest też peeling, który można zostawić na buzi bo momentalnie się wchłania zostawiając na niej tylko drobinki :D. Niestety ale używam go średnio raz na tydzień bo ma (u mnie) to do siebie, że sprawia iż moje jakieś niewielkie zmiany wyłażą na wierzch w pełnej okazałości (znikają jakoś po dwóch dniach :P). Specyficzny jest także jego zapach - nie każdy go polubi :)

I tak wygląda moja piątka wspaniałych, a raczej kosmetyków, które używałam najczęściej/ najbardziej lubiłam w marcu :)

A co u Was zdobyło Waszą sympatię? :)

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze