Wycofałam się. Dosłownie stanęłam z boku i jak jakiś perwersyjny zbok przyglądam się wszystkim zjawiskom w internecie. Jest mnie minimum. Zarówno tu - bo jak można inaczej mówić skoro wrzuca się jeden wpis w tygodniu (?), czy też na social mediach - gdzie kiedyś na Instagramie potrafiłam siedzieć i tylko wrzucać zdjęcia, komentować i lajkować. I chociaż do tego wpisu także musiałam dojrzeć - bo sam pomysł wykiełkował już kilkanaście tygodni temu to naprawdę, teraz siedząc i go pisząc mam dwie rozterki: czy chcę o tym pisać i czy jednak przyszedł czas ogromnego kryzysu twórczego i czas na dłuższe oderwanie się od tego?
Wiecie o co chodzi w tych całych rozterkach? O te momenty gdzie nie wiesz czy internet oszalał i czy Ty nadal jesteś właściwą osobą a raczej wartościową osobą. Za którymś razem czytając jakieś dyrdymały na IG miałam chęć i strzelić sobie w łeb. Z każdym kolejny zdjęciem kawy (INKA!), bogatego śniadania (ach ta RAMA) czy innego żarcia / picia odwracałam wzrok i się wylogowywałam. Dużo, o wiele za dużo i o ile rozumiem, że za to ktoś dostał fajną kasę to tak pozorowane rzeczy mnie drażnią. Ba, żeby to jeszcze jakoś inaczej było pokazane a ten produkt wpleciony tak, że wygląda naturalnie ale nie, nagle okazuje się, że wszyscy jedzą to samo na śniadanie, piją to samo a ja zwyczajnie jak ta głupia pinda marudzę i omijam taką 'wymuskaną rzeczywitość'. Bo nikt mi nie powie, że jedząc śniadanie nie upadanie Wam okruszek, i nikt mi nie powie że każdy z rana stoi i stroi talerz wędlin rzodkiewką i pietruszką.
I chociaż to są małe niuanse które pokazują się raz na jakiś czas i potem spokojnie mogę oddychać to zawsze później znajdę coś innego, co jest tak głupie / przerażające że żal patrzeć. Nagle wszystkie babki, które urodziły dziecko (zwłaszcza jedno) stają się ekspertami do spraw pieluch / karmienia/ zabawek. Przeraża mnie to, zwłaszcza, że każda mama jest inna i kiedy rozumiem, że można coś doradzić innej kobiecie to uporczywe wmawianie innym, że jak u siebie rzecz A się nie sprawdziła to i u Ciebie nie zda egzamin i nie bierz bo tym zaszkodzisz dziecku. Chociaż tak jest w prawie każdej dziedzinie - jak słucham niektórych 'ekspertów' to można rwać włosy z głowy (bo to że ja np idę na hybrydę to nie znaczy, że jestem 'majstrem' od tego -.-). Ale chyba nie tędy droga (albo naprawdę ja jestem jakaś głupia i zacofana).
Ostatnio Instagram miał ogromną awarię, jasne byłam ciut zła, że pół dnia zalogować się nie mogłam jednak na tym świat się nie kończy (chyba że dla kogoś te social media to praca 24/ h). No ale przerażenie ogarnęło mnie dzień później jak przeglądałam stories i wszędzie (no prawie) pierdolamneto, że przez to zdjęć nie szło dodać, że trzeba jeszcze raz czy że wolno to szło etc etc...No jasny gwint! Problem pierwszego świata jak nic! Żeby tak być przywiązanym do konta w mediach? Fajnie, że sprzyja to rozwojowi czy kontakcie z czytelnikami ale to tylko konto i jeden dzień bez niego nie zrobi tragedii, choć dla jednych to było nie do przejścia.
Przez strasznie długi czas nie dawałam zdjęć na IG bo jak myślałam, nie miałam nic mądrego do powiedzenia. Nie jestem osobą, która będąc w może nie najlepszym humorze wrzuci zdjęcie i da jakiś podpis 'życie jest piękne, ble ble ble, celebruj chwilę' gdzie w tym momencie mogłabym przybić piątkę ... krzesłem pierwszej napotkanej osobie. Czasami chciałabym poczytać coś innego niż puste słowa, jakieś motywacje ... Jak dzień w dzień widzisz słowa 'płyń pod prąd, życie od Ciebie zależy' to za 10 razem wypierdolisz kompa z domu. Sorry, bądźmy ludźmi, nie wciskajmy kitów. Masz zły dzień - jasne, nie musisz nic pisać, nie musisz pisać poemów na cześć celebracji życia byleby by były. Czy naprawdę ciężko czasem napisać coś innego niż cytować innych ludzi? (no dobra, powoli ogarniam to i przestaje obserwować takie osoby).
Chociaż nie!Zaraz, moment jeszcze dwie rzeczy! Po części z wrzucania zdjęć zrezygnowałam po którymś pytaniu 'jak dostać taką paczkę?' Srak! Zwyczajnie. Jak jeszcze dostanę takie pytanie to powystrzelam ludzi w kosmos.
Z pozytywnych rzeczy to powiem, że lubię blogerskie akcje. Fajnie jak dziewczyny łączą siły i robią wspólnie jakiś temat i można poczytać różne punkty widzenia ale irytuje mnie to, że większość to te same osoby i może jedna / dwie blogerki są inne. Trochę mnie to smuci bo chciałabym jakiś powiew świeżości, aby te większe, bardziej znane moje koleżanki wyciągały rękę i zaprosiły do takiej akcji kogoś kto może nie zaczyna, ale jest dobry a taka motywacja byłaby jeszcze lepsza. Choć same akcje fajne tylko kurczę.. serio, wspierajmy innych choć w takich rzeczach :)
A skoro popsioczyłam, pogderałam to spokojnie mogę iść rozmyślać plan zdewastowania świata! Ciao bąble - Wasza marudząca R :)
0 komentarze