Miniatury godne polecenia: Lancome La Vie Est Belle & L'Absolue Rouge 368 Rose Lancome

By Rupieciarnia drobiazgów - 10:32

Kiedyś czyli kilkanaście miesięcy temu (sprawdziłam, to było równo rok temu!)  w jednym z wpisów powiedziałam Wam dlaczego nie kręci mnie fenomen kultowego już zapachu Lancome. Miesiące mijały, ja zapach poznawałam, używałam i praktycznie teraz mogę powiedzieć tak konkretnie, po kilkunastu tygodniach razem czy zasłużenie można nazwać go bestsellerem! Poza tym do zapachu dziś dołożę akcent na usta bo wygląd także jest fajny i spróbuję tu dać znać czy tak cudowny róż, który zobaczycie jest wart milion monet. A skoro mam malutki uroczy flakonik (rozczulający!) i do tego uroczą małą pomadkę to po dłuższym czasie (ostatni wpis z tej serii - 22.11)  wniosek nasunął się sam - pora na kolejne minisy! :D


Po roku czasu mozna zmienić zdanie kilka razy i właśnie tak jest ze mną, a raczej z tym zapachem. Nijak nie umiemy się ze sobą zgrać ale zanim powiem albo inaczej albo zanim opowiem historię na jego temat przedstawię różową piękność...z pewną wadą!

L'Absolue Rouge 368 Rose Lancome (cream)

Trzy efekty wykonczenia

Kliknij na różę, aby otworzyć opakowanie i uwolnić kolory. 
Po raz pierwszy nasza paleta barw ma trzy różne efekty wykończenia:
- Rozświetlający: stopniowalna intensywność koloru z subtelnym błyszczącym wykończeniem
- Kremowy: kremowy satynowy finisz
- Matowy: komfortowe kremowe matowe wykończenie
L'Absolu Rouge to pomadka, które zawsze pasuje do Twojego nastroju. 
A ponieważ kolor jest piękny tylko na zdrowo wyglądających ustach, wszystkie pomadki zostały wzbogacone o Pro-Xylane, który nawilża i nadaje miękkość warg. 


Ten sam kolor (tak mi się wydaje) dostaniecie także w macie - tak tylko mówię .... :)



Po pierwsze przepiękny kolor różu. Wygląda jak takie maliny prosto z krzaczka ♥ Mega intensywny i mega głęboki. Dobrze napigmentowany, już jedno przejechanie sztyftem po wargach zapewnia głębię koloru. Nie robi żadnych prześwitów choć jedyny minus przy tej miniaturze to wielkość sztyftu a to wiąże się z tym, że często maluje usta pędzelkiem. I tu ogromna wada bo w taki sposób kolor traci sporo na intensywności i dość długo trwa nim moje wargi nabiorą tego pięknego, soczystego malinowego odcienia (a podczas malowania ust samym sztyftem tego problemu nie ma).

Po drugie ciężko mi się tu ustosunkować czy to wada czy to zaleta - a chodzi o konsystencję pomadki. Kremowa, wręcz rozpływająca się gładko sunie po ustach zostawiając po sobie idealny kolor... No ale, ta formuła, mimo dobrego krycia i świetnego rozprowadzania się ma tendencję do lekkiej migracji poza kontur (robi to dość neutralnie i łatwo można skorygować) ale, no jest morka. A nawet za bardzo 'mokra' co sprawia, że pomadka zostawia ślady na naczyniach ...I tak jak można się domyślać, nie należy ona także do tych najtrwalszych.

W gruncie rzeczy bez jedzenia czy picia, pomadka na ustach wytrzymuje jakąś godzinę z hakiem, po czym na ustach zostawia lekkie różowawe zabarwienie (coś na kształt tintu). Nie wspomnę o tym, że podczas jedzenia / picia ta trwałość skróca się o połowę i dla fanek tego koloru czy sympatyków samej marki Lancome może być lekko rozczarowujące. Mimo, że kolor jest widoczny z daleka i aż krzyczy na buzi to jego trwałość raczej przypomina tanią pomadkę za 5 zł.



Z drugiej strony ta formuła świetnie się sprawdza bo ona ani nie podkreśla żadnych skórek, nie wchodzi w zagłębienia wręcz przeciwnie - działa nawilżająco i posiada walory pielęgnacyjne. To także taka pomadka przy której nie da się stopniować intensywności koloru - on sam już w sobie jest mega kosmiczny i 'różowy' więc wszelkie dokładnie go jest bezsensu (to bardziej sprawia, że pomadka zaczyna się mazać). Nie pachnie, nie ma też tego typowego zapachu pomadki. Ogólnie rzecz ujmując - to cholernie piękny kolor, z konsytencją, która mnie irytuje ale za to z piękną pigmentacją i marną trwałością.

Douglas , 3.4 g / 149 zł

La vie est belle

To teraz pora na moją interpretację tego zapachu ;)

Nuty głowy: gruszka, jeżyna
Nuty serca: konkret irysa bladego, absolut kwiatu pomarańczy i jaśminu
Nuty bazy: olejek paczuli




Jakby Wam tu powiedzieć jakie jest La vie est belle? Może inaczej: jak ja je widzę?
LVEB jest jak kobieta otulona w sukienką z woalem, która stara się uśmiechać i mimo swojego wieku nadal biega boso w deszczu, skacze po kałużach a ogólnie uważa się ją za romantyczną duszę, która skrywa w sobie małą dziewczynkę o wielkim, dobrym sercu. Przez życie idzie śmiało a wiele rzeczy zbywa machnięciem ręki. Uwielbia romanse, przegryza czekoladę i zawsze marzy, że tam gdzieś jest jakiś facet który patrzy w niebo i czeka na nią jak na spadającą gwiazdę.
Czasem jest skryta, a czasem można czytać w niej jak w księdze, nie umie udawać i dobrze czuje się w swojej skórze. Czasem odgrywa rolę dominatorki a czasem pozwala na to by jej czar Cię obezwładnił. Lubi zaskakiwać i intrygować, robić złe pierwsze wrażenie by potem pokazać ile naprawdę jest warta.
 A La vie est belle właśnie to pokazuje: otwiera się dziwnie, lekko sztucznie i plastikowo i nie przypomina ani gruszki ani jeżyny. Nie jest też czymś 'pomiędzy' - mi bardziej przypomina jakieś stary bukiet utkany z białych lekko powiędłych kwiatów. Spoko - sam początek to istny koszmarek a co dalej? Intryguje i dominuje? Puder! Dosłownie na mojej skórze LVEB jest pudrowy, mocny i duszący. Jaśmin wybija się bardzo mocno i on wręcz sprawia, że w większych ilościach nie toleruję go. I praktycznie tak do końca towarzyszy mi pudrowy aromat.
Silny, intensywny, mocno wyczuwalny - dominujący i z dużą domieszką słodyczy. Mimo tej całej ciężkości zapach jest słodki jak cukierki, niczym małe obłoczki.
Ta słodycz jest taka jedzeniowa i przypomina mi słodki popcorn jaki można dostać na wszelkich festiwalach wiejskich.
Generalnie rzecz ujmując kiepski, sztuczny początek, potem zaś dominujący jaśmin, silny pudrowy akord i obłoczkowa słodycz. 
Szczerze powiedziawszy, nie umiem go nosić. Poprawka nie lubię go nosić. U mnie wystarczy jeden psik a ta pudrowa nuta jest wyczuwalna, że ho ho i potężnie drażni mi to nos (na tyle, że mogę non stop kichać).


La vie est belle nie stało się moim ulubieńcem. Nie tylko ze względu na ten puder, który do mnie nie pasuje (raczej kojarzy się z dziewczyną słodką i romantyczną niż z rudą zołzą), nie tylko dlatego, że ma przeciętną trwałość - bo u mnie to jakieś 4 godziny (z pudrem i tylko nim!) ale głównie dlatego, że ten zapach był z góry przegrany. Bo jak już pisałam - jest go za dużo i jego fenomen nie mówi nic do mnie. Tyle.
Ale jeśli lubicie słodkie, trochę duszące aromaty w których można poczuć pudrowe akordy to będzie coś dla Was :)

Douglas , 30 ml/ 295 zł; 50 ml/415 zł; 75 ml/515 zł.

Aaa a na zdjęciu oczywiście Rose Lancome ;)

To co? Co fajnego z marki Lancome znacie?:)

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze