Mieszane uczucia czyli... #3: Lactacyd, Wellness & Beauty, Cien, Venus Nature

By Rupieciarnia drobiazgów - 21:04

Ci wnikliwsi z Was, którzy w tym momencie w blogową wyszukiwarkę wpiszą 'mieszane uczucia' odkryją, że seria którą bardzo (podkreślę Wam to dla znaczenia tych słów) bardzo miałam zamiar kontynuować skończyła się na dwóch postach - z czego ten drugi post ukazał się 2 lata temu! Brawo ja, brawo moje zamiary i brawo jakże moje fantastyczne pomysły! Hip hip hurrraaa! A tak całkiem już serio mam masę produktów, które ani nie są bublami, ani nie są ekstra hiper wow - takie tam średniaki, przeciętniaki, zwyklaki jak worek ziemniaków z Lidla, są to są to se bierę! Jednak pomyślałam że warto reaktywować tą serię, tchnąć w nią życie (czytaj postaram się jej szybko nie zabić!) i zacząć robić znowu takie krótkie podsumowania produktów 'nie nazwę was bublami ale chwały wam nie dam'. A trochę się tego nazbierało ...



Na pierwszy ogień idzie pielęgnacja - a raczej produkty, które mam kilka miesięcy / tygodni a nadal używa mi się je tak ciężko, że naprawdę czasem wolałabym zapomnieć o ich istnieniu i iść po coś nowego ze swoich zapasów, ale nie, mam swoją (głupią) zasadę: skończ używać jedno potem otwórz następne! Tylko, z czym ja się tak męczę?

1. Lactacyd Precious Oil

Lactacyd Precious OIL to wyjątkowo delikatny olejek do higieny intymnej. Formuła wzbogacona o drogocenne olejki została stworzona by delikatnie oczyszczać i nawilżać okolice intymne. Twoja skóra będzie miękka, gładka i nawilżona. Uczucie satynowej 
miękkości do 8 godzin!

Lactacyd trafił do mnie krótko przed premierą na rynku. Ucieszyłam się bo akurat tej marki wcześniej nie używałam (jestem wierna emulsji Intimea lub płynowi Vitea), tym bardziej, że mogłam w końcu przekonać się do olejków. No mogłam i na tym się skończyło. Tak się składa, że ten olejek był dla mnie debiutem marki w mojej codziennej higienie i okazuje się, że to też pierwszy produkt do higieny intymnej o którym wspomnę więcej na blogu.



I przyznaję, na samym początku - tak przez 3 - 4 dni byłam nim oczarowana! A może jeszcze byłam pod wrażeniem oprawy w jakiej go dostałam? (wiecie, wianek z kwiatków i te sprawy)

Przyznaję, że największym atutem tego olejku jest jego śliczny zapach - kwiatowy, taki ultra kobiecy ... ale dla mnie zbyt mocny, owszem nie odmówię mu jego uroku ale jestem za tym aby płyny do higieny intymnej jak dla mnie powinny być subtelne zapachowo a nie tak mocne jak w jego przypadku.

W ciągu tych 3 - 4 dni było ok, nie zauważyłam by olejek mi robił krzywdę ... no aż do kolejnego dnia kiedy lekko mówiąc zaczęło mnie zwyczajnie parzyć! Pierwsze co zrobiłam - odstawiłam go. Kiedy wszystko się unormowało wróciłam do olejku i teraz nie musiałam czekać kilka dni, zaraz po umyciu okolicy intymnej zaczęło piec/ parzyć/ szczypać i już wtedy wiedziałam, że żadne olejki , za żadne skarby nie są mi pisane.  Jedna wielka masakra! Zdecydowanie płyn z Biedry za marne 5 zł działa delikatniej i lepiej!
Ważną kwestią jest to, że olejek jest bardzo lejący, ma dozownik przez który wypływa go mnóstwo więc wiele produktu się marnuje (akurat w jego przypadku nie jest mi go szkoda). Plastik opakowania nie należy też do tych 'miększych' tzn, jest dość twardy. Można powiedzieć także o nim, że pieni się dość dobrze (co mi akurat w jego przypadku przeszkadza).

Skoro nie nadaje się do higieny intymnej w moim przypadku to co z nim zrobić? Okazuje się, że olejek ten bardzo dobrze spisuje się w czyszczeniu pędzli! Dzięki jego formule, fakcie że się pieni w dość szybki sposób zmywam brud z moich makijażowych pomocników! I tu przyznaję z pełną mocą - w myciu pędzli jest niezastąpiony! I tyko takie zastosowanie dla niego widzę bo do okolicy intymnej daje mu stanowcze czerwone światło.

Rossmann, 200 ml/ 19.99 zł

2. Wellness & Beauty olejek do ciała z pielęgnującym olejkiem z ziaren mango oraz ekstraktem z papai

Starannie dobrane oleje naturalne, takie jak olej z pestek mango, olej z pestek moreli i olej migdałowy w połączeniu z witaminą E wspomagają gospodarkę wodną skóry i pielęgnują skórę tak, aby była cudownie delikatna. Skóra staje się wyczuwalnie miękka i gładka. Olejek szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy.
 
Pokazywałam Wam kiedyś paczkę od Justyny - same cuda w klimacie mango! Jak wiecie mango kocham i dla mnie to była czysta radość sprawdzanie jak owe cuda od niej się sprawdzają! Niestety albo stety dwa z nich znajdują się w dzisiejszej notce... No tak i mamy znowu olejek!



Nie ma chyba takiej siły, która zmusi mnie do pokochania olejków, nie ma i zwyczajnie ani do pielęgnacji ciała ani do twarzy nie jestem w stanie ich użyć, jedynie do pielęgnacji włosów olejki mają u mnie zastosowanie. 

Daję szansę, zawsze daję szansę bo jednak może coś zaiskrzy i jakiś olejek okaże się dla mnie hitem? Kto to wie? Więc i temu dałam kilka razy szansę na sprawdzenie się w roli w walce o piękne ciało... Dosłownie użyłam go kilka razy i przestałam. Nie lubię tego tłustego / lepkiego efektu jaki zostawia ten olejek na skórze, no po prostu nie cierpię tego bo mam wrażenie, że jestem brudna! Nie lubię tej powłoczki, która się tak klei feeeeeee! Przyznam mu, że mimo mojej niechęci olejek fajnie nawilża, nie jest to hiper wow jednak jest to takie nawilżenie na pograniczu 'nie za dużo / nie za mało'. I to mi się w nim podoba! Stosowany systematycznie wygładza i niweluje wszelkie szorstkość  (sprawdziłam na piętach). Generalnie w działaniu jest ok, ale ja tak bardzo jestem anty - olejkowa że nic mnie nie kupi pod tym względem!

Nie mam się praktycznie do czego przyczepić bo działanie ma dobre, dozownik z pompką, który ma blokadę, lekko tłusto - wodnista konsystencja, która wchłania się dość szybko zostawiając (dla mnie) ten okropny tłusty film... No i zapach! Może nie do końca to jest mango o jakim marzyłam ale jest słodko i owocowo - na ciele  bardzo szybko się ulatnia!

Jednak skoro miałam olejek to wylądował na włosach i mówię Wam cudo! Pięknie podkreśla skręt włosów, nabłyszcza je i widzę poprawę w ich kondycji. Bardzo ale to bardzo podoba mi się efekt jaki jest po tym olejku na włosach: jest odżywienie, jest zdrowy blask , jest i regeneracja!

Do ciała nie dla mnie ale na włosy? Ideał!

Rossmann, 11.99 zł / 150 ml

3. Venus Nature BodyCare balsam do ciała mago + mięta + olej lniany

Pozwól sobie na chwilę relaksu w zgodzie z naturą.
Regenerujący balsam Venus Nature dostarczy Twojej skórze intensywnego odżywienia każdego dnia. Receptura została stworzona w oparciu o naturalne i bezpieczne składniki, które nawilżają, chronią i odbudowują przesuszony naskórek, przywracając mu elastyczność.

Festiwal mango trwa w najlepsze! To już drugi produkt, który dostałam od Justyny - drugi wobec którego mam mieszane odczucia po jego stosowaniu... Zresztą jak tylko nadarzyła się okazja by wypróbować coś innego w swojej pielęgnacji to się nie wahałam - odstawiłam ten balsam w kąt/ w ciemną półkę ...



Któraś z dziewczyn analizowała jego prawie 'idealny / naturalny' skład ... Tu Wam powiem - nie musicie tego robić! Balsam kosztuje coś około 8 - 10 zł więc nie spodziewajcie się ekstra natury w nim za taką cenę.

Dzięki Justynie miałam okazję poznać zarówno żel i balsam  tej serii i wiecie co? Nie wiem co to ma mieć wspólnego z jakąkolwiek naturą bo dla mnie to trochę za mało by głośne pisać 'w zgodzie z naturą'. O żelu powiem Wam tyle - nie wydajny, gęsty, mocno pieniący się, zapach świeży i gówniane opakowanie a jak jest w przypadku balsamu? 
Opakowanie ok, niech jest, zapach? Nie jest to mango - to coś owocowego i tyle w temacie o ile w żelu było czuć miętę to w tym przypadku nie ma po niej ani śladu. Podoba mi się w nim konsystencja: lekko gęsta, bardzo wydajna ale reszta ...
Działanie - po zużyciu pół tubki miałam już dość. Nie zauważyłam nic co by mnie pozytywnie do niego nastawiło, czegoś co sprawi że będę mile zaskoczona - nie ma nic! Jedynie co dostałam to - bielenie się na skórze bez względu ile balsamu będziesz nakładać, powolne wchłanianie się (w moim przypadku bynajmniej) a w związku z tym mamy też lepki film. Nie odnotowałam jakieś działania, wait źle, działanie on ma - dla mnie identyczne działanie (a nawet lepsze!) ma krem Nivea, po prostu. Balsam nie zachwyca, nie powala na kolana i praktycznie nie ma nic godnego uwagi do zaoferowania. Jest bo jest nic poza tym.

Rossmann, 250 ml/ 7.59 zł

4. Cien pianka do mycia rąk Soczyste Mango

Niepowtarzalnie lekka i puszysta pianka do mycia rąk idealna do codziennej pielęgnacji rozpieszcza zmysły zapachem,pozostawiając skórę świeżą i wygładzoną.Puszysta pianka do mycia rąk wzbogacona została doskonałym połączeniem naturalnych ekstraktów oraz składnika nadającego skórze miękkość i elastyczność.Zapewnij swojej skórze odpowiednią higienę z niezapomnianym aromatem.

I tu się przyznam - kupiłam ją pod wpływem Instagrama! Tak wiele osób ją polecało, pokazywało iż ja też chciałam mieć zwłaszcza jak zobaczycie niżej była wersja mango!


 (zdjęcie wyżej: lewa strona pianka / prawa strona balsam).

Z trzech wersji wybrałam tylko tę i jestem rozczarowana. Gdzie jest to mango????! Trzeci produkt z moim ulubionym owocem i znowu zapach tylko owocowy i daleko, ale daleko mu do mango! (taki prawdziwy zapach mango ma tylko Organique).
Pianka jak pianka, owocowy zapach, fajnie, że jest pompka, wydajna i tania - czego chcieć więcej? Nie widzę w tej piance nic niezwykłego. Ot co, taki produkt który za te parę groszy można wypróbować. Nie wysusza rąk, w jakimś małym stopniu je nawilża, wbrew temu, że zapach mnie rozczarował to na dłoniach utrzymuje się dość długo.

Jedyne co mnie w niej irytuje to jedna rzecz: od połowy butelki wylatuje mi na pół pianka na pół woda. Mimo mocnego wstrząśnięcia butelką, machaniem rękami na każdą stronę butelką jest tak samo. 

W sumie nie mam nic więcej do powiedzenia na jej temat: miły przerywnik od tradycyjnych myjadeł, zapach ładny choć z mango ma mało wspólnego, pompka działa sprawnie, nie podrażnia ani nie wysusza jak na tak tani produkt, no jednym słowem może być. 

Lidl, 300 ml / 3.99 zł

(dozownik olejku / dozownik Lactacyd)

Kocham mango ale żaden z powyższych produktów zapachowo mnie nie porwał. Nie są to złe produkty, nie są też wybitnie dobre - może ja zbytnio marudzę bo nijak mi się sprawdziły. Są to są, jakbym ich nie miała to szczególnie jakoś wielkiej rozpaczy z tego powodu by nie było ;)

Znacie coś z tego grona?
 A Wy trafiłyście na coś takiego co wywołało u Was mieszane uczucia? ;)

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze