Skin79 Jeju Aloe: Foam Cleanser, Aqua Toner & Aqua Emulsion

By Rupieciarnia drobiazgów - 22:58

Spytałam Was dziś rano o jakiej serii chcecie poczytać: czy o nowej serii kokosowej od Avon czy (bohatera dzisiejszego postu) serii z aloesem od Skin79. Wynik był jednoznaczny i częściowo się tego spodziewałam. Od momentu pokazania Wam tej serii cieszyła się ona ogromnym zainteresowaniem i wprost 'męczyłyście'  mnie o moją opinię i oto kiedy o niej napiszę ;) Także teraz po kilku tygodniach intensywnego stosowania całej gamy produktów przychodzę do Was z pełną recenzją :)


Jeju Aloe to uniwersalna seria dla każdego typu cery oparta na aloesie i wyciągach roślinnych,o właściwościach nawilżających i wygładzających. Kosmetyki doskonale koją i odżywiają skórę,
przy czym są niezwykle lekkie, łatwo wnikają w głąb skóry i nie zapychają porów. Liczne składniki aktywne pobudzają skórę do regeneracji, przyspieszają gojenie się drobnych ranek. 
Wyciąg z rdzenia opuncji figowej, skoncentrowane źródło witamin i minerałów, działa silnie przeciwstarzeniowo, zwiększa gęstość skóry, wzmaga nawilżenie i elastyczność.

Seria Jeju Aloe składa się trzech produktów: 'foam cleanser' czyli po naszemu pianki oczyszczającej, która ma za zadanie odświeżyć i oczyszczać, 'aqua toner' to nic innego jak tonik, który ma nawilżać i koić skórę, trzeci produkt to 'aqua emulsion' - zwyczajna emulsja do twarzy, który ma identyczne zadanie jak toner. 

Jak to wypadało jako całość? Muszę przyznać, że z całej trójki tylko jeden produkt mnie rozczarował, choć może to wina zbyt dużej ilości aloesu? Pora na konkretny czyli jak to się ma w praktyce i oczywiście zaczniemy według kolejności używania. Cała seria na stronie sklepu Skin79 .

Foam Cleanser



Jeju Aloe Foam Cleanser to łagodnie myjąca emulsja, która w kontakcie z wodą zamienia się w piankę, która skutecznie oczyszcza pory z makijażu i nagromadzonego sebum. Nie pozostawia uczucia ściągnięcia. 
Lubię pianki, zwłaszcza te azjatyckie bo w moim odczuciu 'robią więcej' i efekt jest piorunujący. W przypadku tego produktu jest tak samo -zaskoczył mnie opakowaniem, wyglądem jak i samym działaniem. 
Muszę się przyznać - było 'wow' zaraz po pierwszym użyciu, była / jest nadal miłość i z ręką na serduchu będę wracać do do tej pianki! Zacznijmy od tego, że genialnie oczyszcza i sprawia, że skóra jest rozjaśniona i tak wręcz 'skrzypiąca'. Choć moim skromny zdaniem to nie jest seria dla wrażliwych cer (konkretnie ta pianka) ... patrząc na tą piankę jest ona dość 'agresywna' (mam tu na myśli moc oczyszczania) - dla cer mieszanych & tłustych będzie to petarda w oczyszczaniu!. Uwielbiam widok skóry po jej użyciu: jasna, miękka, delikatnie nawilżona i odświeżona. 
Minus przy niej jest taki, że może szczypać w drobnych rankach na buzi ( w kontakcie z oczyma też ) no i to opakowanie! Gdyby była to butelka z pompką to ok, ale mam miękką tubkę i na samym końcu naszej pianki już mi się ciężko ją dozuje i naprawdę jest to strasznie uciążliwe ;/

Patrzę na skład: nasz aloes, który ma grać pierwsze skrzypce w tym przypadku jest umieszczony nie na pierwszym miejscu (na opakowaniu nie ma wzmianki ile go jest) jednak na stronie Skin79 widniej informacja:  Aloe Barbadensis Lea Water (140 mg) - oprócz tego mamy jeszcze kilka innych rzeczy np. wyciąg z chińskiej magnolii, wyciąg z kwiatów róży francuskiej czy też wyciąg z koniczyny (pełen skład na stronie).


Finalnie pianka ma bardzo dobry wypływ na stan mojej cery: brak suchych skórek (to też zasługa tonera), odpowiedni poziom nawilżenia, dokładne oczyszczenie, w efekcie długofalowym widać zmniejszenie porów, cera jest rozświetlona i dogłębnie 'wyczyszczona' (palcem przejdź a będzie skrzypieć ;D). To co może przeszkadzać, że zaraz po jej użyciu czuć lepki film na skórze, nie jest on uciążliwy bo po chwili i tak nakładasz toner na skórę ;).
Zaskoczy Was też jej konsystencja, mi przypomina takie męskie żele do golenia, które można dostać w tubce - bardzo gęste i mega pachnące! Na mój nos pianka ma najbardziej wyczuwalny aromat z całej serii: pachnie świeżo i 'zielono'. Wracając do konsystencji: faktycznie pod wpływem wody zmienia się w piankę , oj nie mi to bardziej przypomina jakieś mleczko, bo to taka 'biała powłoczka', nie tak sobie człowiek piankę wyobraża. Finalnie pinka (nie pianka) pod wpływem wody zachowuje się świetnie a jej działanie wynagradza wszystko.  Ponad to jest ogromnie wydajna - nie musicie brać jej dużo, ja swoją stosuję jakoś od 20 grudnia i zostało mi jej jeszcze na jakiś tydzień z hakiem na użytek (stosuję dwa razy dziennie). 

150 ml/ 24.90 zł (cena regularna 40 zł)

Aqua Toner



Jeju Aloe Aqua Toner to kojący tonik o śliskiej, żelowej formule, który najlepiej nakładać palcami, delikatnie wmasowując w skórę aż do całkowitego wchłonięcia.
Nie pozostawia tłustej, lepkiej warstwy. Przynosi natychmiastowe uczucie nawilżenia. Posiada przyjemny, świeży, "zielony" zapach.
Toner w takiej postaci mam pierwszy raz - nigdy nie miałam styczności z taką formułą! I tu mam pewien zgryz - bo nie bardzo wiem jak mam ująć działanie tego produktu. Zdarzyło mi się stosować toner solo i sprawdzał się tak samo jak w komplecie z innymi produktami jako ich dopełnienie. 
Razem z pianką toner dla mnie to duet idealny ♥ I na tym skończyłabym tą serię ;D! Toner mimo swojej formuły bardzo szybko sprawia, że ten lepki film po piance znika i wcale nie czuć żadnej 'ciężkości' na buzi. Bardzo dobrze wpływa na cerę i doskonale ją nawilża/ nawadnia (tutaj mamy już 81 % aloesu). Nie jest prawdą (tak do końca z tą lepką warstwą) bo czuć go po nałożeniu i ja mam wrażenie, że nałożyłam 'wodne serum' , nie jest to ciężkie jak wspominałam, aczkolwiek musicie o tym wiedzieć - mi to nie przeszkadza bo wiem, że produkt działa i koi moja skórę. Z kwestii działania przez cały okres stosowania serii (z wyjątkiem emulsji) moja cera nie zbuntowała się ani razu (nawet w okresie 'babskich spraw') co dla mnie było niespodzianką (ten jeden pryszcz no musi być!). 
Zdarzyło się, że stosowałam toner jako produkt do demakijażu oczu (sprawdzał się doskonale i nie szczypał!) ale uprzedzam, ze względu na swoją gęstość bardzo szybko wnika w wacik ;D.

Co na pewno daje toner? Dobrze nawilża i jest to naprawdę odczuwalne na skórze, łagodzi podrażnienia i koi,łagodzi stany zapalane a także dla tych bardziej odważnych (ja!ja!ja!) może służyć jak pomoc w demakijażu (ale proszę, nie próbujcie tego sami ;D!). Nigdy o nim nie zapomniałam (poprawka, celowo odpuściłam sobie raz ), prawdę mówiąc nie pójdę spać dopóki go nie użyję. Aaa przed makijażem radzę chwilę poczekać - tak dla pewności, mimo, że ja rano jeszcze daję krem to nic złego się z buzią nie dzieje (pokuszę się o stwierdzenie, że toner w dziwny sposób podbija działanie kremu i w żaden sposób nie 'hamuje' działań innych kosmetyków pielęgnacyjnych). Tutaj powinny być zadowolone cery suche bo dostanę to co dobre (wiem to po sobie, bo po czarnej oczyszczającej maseczce czasem moja buzia woła 'pić!).

I tu jestem rozczarowana opakowaniem - twardy plastik, z którego jest problem z wydobyciem 'żelu' bo to właściwie taki żel: mega gęsty ale nie klejący (trochę mi w formule przypomina ich kultowy żel aloesowy ). Nie będę pomijać, że wszystkie opakowania są dobrze zabezpieczone ;).
Oczywiście też pachnie, świeżo i zielono ale to mój nos, ledwo, ledwo wyczuwa ;). I jak w przypadku pianki jest mega wydajna (wszystkie produkty mają PAO 12 m-cy), otworzyłam go w tym samym czasie co piankę i zużyłam dopiero niewielką ilość (dokładnie do napisu Jeju Aloe).
Aaa moja rada: dawać mniej, w większej ilości toner ślizga się po skórze i ma problem z wchłonięciem!

150 ml/ 39 zł

Aqua Emulsion

Jeju Aloe Aqua Emulsion to lekka emulsja, którą nakładamy po toniku, w celu wzmocnienia ukojenia i nawilżenia. Polecana szczególnie cerom suchym i problematycznym
(łagodzi stany zapalne). Doskonale się wchłania i po chwili można nakładać makijaż.


Skoro były już produkty, które mnie zachwyciły czas na coś najbardziej rozczarowującego. Kompletnie nie rozumiem w jaki sposób ta emulsja ma działać na skórę i nie widzę sensu jej stosowania. Wystarczy mi pianka i toner ale skoro producent mówi 'w celu pogłębienia działania' to człowiek oczekuje naprawdę hiper, wow i cudów na kiju! I jakie to rozczarowujące kiedy tego nie dostaje. Używałam emulsję solo, w odstępach kilku dniowych, w kompletnej pielęgnacji i 'nie czuję bluesa'. Za każdym razem stosowanie tego 'czegoś' u mnie kończy się tak samo - moja skóra zamienia się z białej w krwistoczerwoną, czuć pieczenie i mam wrażenie, że się 'palę'. W momencie kiedy ta emulsja ląduje na mojej buzi moja twarz reaguje bardzo dziwnie (ilość aloesu 76 %) i dosłownie mam ochotę ją zerwać z siebie! Ale to nic, bo ta reakcja , szkarłatna czerwień utrzymuje się kilka dni i jedyną rzeczą, która łagodzi te objawy (w czasie gdy ta emulsja dała mi tak popalić przez 4 - 5 dni odpuściłam sobie piankę i toner) był produkt Avene Cicalfate emulsja regenerująca po zabiegach i uwierzcie tej czerwoności żaden żaden podkład nie był w stanie zakryć! Także nie czarujmy się prawie cała emulsja stoi.
Cała? A no tak, piekielnie wydajna , z okropnym opakowaniem (znowu ten sam twardy plastik!).
Także ten, tyle w temacie bo dla mnie ta emulsja to jedno wielkie gówno, no chyba że lubicie być buraczkami, raczkami czy innymi rzodkiewkami ;). Aaaa i nie polecam żadnej z cer!
150 ml/ 39 zł (cena regularna 50 zł)
Uff napisałam, wypisałam wszystko to co chciałam i tak to wygląda z tą serią . Pianka miazga, toner jest produktem prawie idealnym ale po jaki czort ta emulsja?! No ja nie wiem, ze swojej strony polecam pierwszą dwójką, ale emulsję omijajcie ;)


  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze