Trudny tytuł w wymowie? A i owszem trudny tytuł ale jestem święcie przekonana, że nazwa tego kremu brzmi tak samo pięknie jak wygląda i jak ... działa! Do tej pory markę Galenic znałam tylko z blogów i zdawałam sobie wtedy sprawę z dwóch rzeczy: należy ona do marek luksusowych (a nawet powiedziałabym, że selektywnych) i tego, że do tej pory nie spotkałam żadnej złej opinii o niej. Byłam święcie przekonana, że marka Galenic spełnia wszystkie oczekiwania swoich klientek , zarówno wizualnie jak i w kwestii działania ale nigdy nie sądziłam iż spotka mnie ta odrobina luksusu - a spotkała! Oj, spotkała i będę sypać lukier, posypią się gwiazdki i ochy i achy bo jest nad czym! ;)
Nazwa Galénic pochodzi od sztuki galenicznej – starożytnej nauki zapoczątkowanej przez mistrza Galena. Opiera się na poszukiwaniu najlepszych połączeń składników i komponowaniu ich w sposób zapewniający najwyższą skuteczność substancji aktywnych, nie zapominając, że powinny także nieść przyjemność dla zmysłów.
Bardzo , ale to bardzo rzadko zachwalam na blogu coś tak mocno, jednak jeśli już coś takiego ma miejsce to na bank i z ręką na sercu ten produkt musi być genialny! ;)
Lekka konsystencja żelu-kremu, z pięknymi truskawkowo-różowymi refleksami rubinu, natychmiast odświeża i wygładza skórę. Kompozycja zapachowa to owocowe, dodające energii połączenie bergamotki, mandarynki i cytryny, z dodatkiem kwiatowych nut białego piżma i jaśminu.
• Rubinowe perełki dla natychmiastowego różowego blasku
Natychmiastowy efekt
• Wygładzająca gumka równomienie rozprowadzana dla doskonałego wygładzenia
Długotrwały efekt
• Witamina B3 znana ze swoich właściwości ujednolicających i dodających blasku
• Gliceryna roślinna o silnym działaniu nawilżającym
• Witamina E chroniocy przed dzialanie wolnych rodników
Mówcie co chcecie, że naturalne lepsze i zdrowsze dla skóry ale moja buzia uwielbia takie kremy, zwłaszcza jak działanie jest równie piękne co sama nazwa czy obietnice producenta. Nie chce być gołosłowną ale naprawdę, naprawdę ja nie mam nic złego do powiedzenia na jego temat. Mogłabym całą recenzję zamknąć zdaniem 'pod każdym zdaniem producenta podpisuję się obiema rękoma' ale co to by było za zachwalanie? Bo chwalić będę i mam za co ;)
Krem Galenic już na samym początku mnie oczarował wizualnie ale, ale zaczęłam go stosować ostrożnie, najpierw co drugi dzień (moja buzia nie lubi dużego nawilżenia a bałam się, że ten może mi takowe dostarczyć). Gdy wiedziałam, że spokojnie mogę go stosować to poszło z górki i uwierzcie mi to jest jedyny krem, który stosuję i na dzień i na noc! No dobra, w gorszym czasie cery w ruch poszedł krem LRP ale zaraz szybciutko wracałam do niego bo było mi tęskno! Tęskno za jego działaniem ;)
Najpierw był krem Miya, który na mojej buzi zrobił apokalipsę, potem ratowanie skóry kremem LRP Effaclar Duo (+), który właściwie pozbył się tamtego problemu jednym kosztem ... suchością. Pozbyłam się wszystkich grudek, krostek po kremie Miya ale za to moja buzia była bardzo sucha i wręcz czułam jak woła 'pić' i właśnie wtedy na ratunek przyszedł Booster Blasku, który w ciągu 4 dni ciągłego stosowania doprowadził moją cerę do odpowiedniego nawilżenia ;)
Więc tak krem nawilża i jestem zaskoczona tym jak dobrze, świetnie radzi sobie z suchymi partiami na buzi, poza tym twarz wygląda 'świeżej', na bardziej wypoczętą. Tak jak obiecuje producent - świetnie radzi sobie w roli bazy pod makijaż (nic nie roluje się i nie spływa pod nim), ale solo też sobie radzi. To jeden z tych kremów, który nie potrzebuje wspomagaczy - na początku bałam się różowych drobinek ale niepotrzebnie, wnikają w skórę bardzo szybko i nawet nie zauważycie tego! ;) I nie ma czego się bać - nie robią różowych śladów ;)
Dla kogo? Ja mam cerę mieszanka w kierunku normalnej i powiem Wam, że ten krem poleciłabym sucharkom, cerom mieszanym, normalnym i może wrażliwym? Konkretnej specyfikacji nie widzę na kartoniku ale myślę, że w tych grupach powinien zadziałać równie dobrze jak u mnie ;)
Co mnie w nim tak najbardziej urzekło? To jak po nim wygląda moja buzia! Oczywiście jest promiennie, jest i blask, buzia wygląda na zadbaną i wypoczętą, po prostu wygląda zdrowo, dobrze nawilżona ale wydaje mi się też, że krem lekko napina skórę. Nie jest to złe, wręcz mi się podoba! Jest gładko, delikatnie, zdrowo, nie ma żadnych niespodzianek czy grudek. Radzi sobie z suchością, ze skórą obchodzi się bardzo łagodnie, można stwierdzić, że też ją odżywia - moim zdaniem ten krem ją otula i koi i jestem nim oczarowana!
Formuła kremu - żelu jest przyjemna i pracuję się z nią wspaniale. Z jednej strony lekka, która bardzo szybko 'wsiąka' i bez problemu można od razu nakładać podkład czy inne kosmetyki ale też bogata i odżywcza.
Wizualnie? Jak widać bomba! To jeden z piękniejszych kremów, które mam okazję używać, kocham za działanie, za wygląd i za zapach ! Oj tak, ten zapach jest subtelny i przyjemny, lekko kwiatowy i tak naprawdę nie będzie osoby, która na niego będzie narzekać ;)
Jakby nie patrząc wygląda jak jogurt z truskawkami ;D.
To co musicie wiedzieć na sam koniec to dwie rzeczy: krem jest okropnie wydajny, ja stosuję go od 10.10 i mam połowę opakowania za sobą (zużyć go trzeba w ciągu 6 m) więc jeszcze troszkę ze mną będzie oraz druga rzecz, z biegiem czas krem nabiera jeszcze bardziej różowego koloru (co nie ma wpływu na jego działanie).
Miałam go bardzo ale to bardzo zachwalić ale bardzo Wam go polecam! To zaraz po serum marki Liqpharm moje odkrycie roku! Jestem nim oczarowana i szczerze mówię - warto zainwestować w ten luksus!
No ale luksus kosztuje ...
Krem dostaniecie w wybranych aptekach internetowych, jego cena oscyluje od 150 zł - 240 zł (w zależności od apteki) / 50 ml (a patrząc na jego wydajność wychodzi to malutko).
0 komentarze