Jakbym miała powiedzieć jedno słowo określające pustaki z tego miesiąca z pewnością byłoby to 'czystka'. Totalna czystka w kolorówce i próbkach. Powoli zużywam to co mam, robię miejsce na nowe rzeczy i muszę powiedzieć, że o dziwo nie mam żadnych zapasów ( co tam dwa żele czy dwa balsamy) i to mi się podoba ;). Staram się jak mogę w pierwszej kolejności zużyć wszystkie moje mini produkty ale to jak widać w tym miesiącu nie do końca poszło po mojej myśli ;D Cóż liczę na to, że w lipcu pójdzie lepiej, tymczasem jak Was nie nudzi oglądanie śmieci zapraszam na czerwcowe pustaczki ;).
I.TWARZ:
1. Planeta Organica, żel oczyszczający do twarzy - ależ to był mocny zawodnik! Łagodził podrażnienia, mocno oczyszczał i w swojej roli spisywał się znakomicie, jedyne co mi w nim nie pasuje to to opakowanie z twardego plastiku!Poza tym pachniał tak fajnie męsko i miał kosmicznie bogaty naturalny skład! Pełna recenzja ---> klik
2. AA Oil Infusion, krem pod oczy - zwykły zwyklaczek jakich wiele na rynku. Ciężka, tłusta konsystencja nadaje się tylko do stosowania na noc ( bo wolno się wchłania) poza tym w działaniu nie ma nic odkrywczego ot co po prostu taki sobie krem. Pełna recenzja ---> klik
3. Sephora Blemish fighting roll-on gel - żel na niedokonałości skóry to nic innego jak żel punktowy. Pachniał intensywnie kwasem salicylowym i lekko szczypał i to jedyne co zauważyłam w jego działaniu bo na żadne niedoskonałości nie podziałał.
4. Guerlain Abeille Royale night cream - mam bodajże 4 albo 5 opakowań tego cudaka liczącego 3 ml a zużyłam tylko to jedno ( reszta pójdzie w świat) dlaczego? Krem ma śliczny zapach ale na mojej cerze w ogóle się nie wchałnia, wręcz ją oblepia i tak zostaje, po jakiejś godzinie od nałożenia na mojej buzi zaczynają wyskakiwać krostki a blee!
5.Perfecta Beauty Mask - lubię ją, za dobrą dawką nawilżenia i bycie lekką dla skóry. Nie wchłania się całkowicie ale to nie problem bo łatwo się ją zmywa. A za te 2 zł z groszem mam pięknie nawilżoną i lekko rozjaśnioną cerę ;)
6. Próbka kremu M'onduniQ ( w zapasie mam chyba jeszcze jakąś) zaskoczyła mnie szybkim wchłanianiem, zieloną barwą i subtelnym zapachem. Na szczęście rano nie nie wyglądałam jak potwór ;D
7. Sephora Shea Lip Mask - nie i nie i nie! Nie czułam się w tej masce za dobrze ( pominę fakt, że dwa razy większa niż moje usta ;D) i w ogóle nie zauważyłam by coś miała robić, no oprócz tego, że czułam na pół buzi jakąś tłustość, bleeeeeeee ;D
II. CIAŁO:
8. Balea, żel Hibiskus & Nekatarine - żele Balea to nic specjalnego, robią to co muszą czyli myją, jedyne co je różni od naszych to piękniejsze zapachy i ten taki właśnie jest. Pachniał słodko i kwiatowo - bardzo mi się podobało!
9. Ziaja kremowe mydło do rąk Moringa & Kokos- jak ono ślicznie pachniało ♥. Zapach tak subtelny i tak aromatyczny, że jestem zdziwona. W swojej roli spisywał się dobrze, poza tym dawał też radę jako myjadło do pędzli! Polecam!
Zużyłam też górę mydła ( jakiś czyścioszek ze mnie ostatnio :D):
- dwa Vitea: jedwabne i mleczne bo są bardzo delikatne do buźki a nie kosztuja więcej niż 1,50 zł, zresztą dość często widać je w moim denku a to coś znaczy :P
- dwa Linda, skusiłam się na Biedronkowe ze względu na zapachy :D. A pachną całkiem fajnie, działanie tak jak każde inne mydło z tym, że te mogę lekko przesuszać ;(
- Organique mydło glicerynowe - o mamo! Najpiękniejszy i najtrwalszy zapach jaki kiedykolwiek czułam w mydełku, poza tym to serduszko było urocze ♥
III. WŁOSY:
10. Head & Shoulders szampon - tym razem wersja z odżywką ( wiem, że to zło dla włosów) no ale co z tego ? A z tego co mi wiadomo on jest najlepszy na większe problemy ( a takie mi sprawiła poniższa Balea) poza tym przyjemnie chłodzi ♥
11. Balea Locken szampon - gdy z początku nasza znajmość miałą zadatki na miłość wszechczasów ( a uwierzcie piękny skręt z początków tak sugerował) okazało się, że szampon to jeden wielki koszmar: łupież, przetłuszczanie się włosów po więcej zapraszam tu ---> klik
12. Garnier Color Naturals Creme Miedziany Blond - chyba nie muszę mówić więcej?;) Czas był na powrót do ludzkiego wyglądu ;D
IV. KOLORÓWKA
14. Manhattan konturówka - swoje wysłużyła, więc przyszedł czas na rozstanie ;D. Wbrew pozorom ta czerwień była bardzo mocna, ciemna i taka nie moja.
15. Pierre Rene Lip Gloss Party On - o ile ta czerwień taka moja, to ten błyszczyk strasznie kleił usta! Fuj! Gęsta maź, która wręcz oblepia usta, błyszczyk lubił migrować na pół twarzy i miał aplikator, który nijak nie pomagał go aplikować . Pełna recenzja ---> klik
16.Essence Come To Town róż w kremie - czyli świąteczna limitka sprzed kilkunastu miesięcy ;D. Lubiłam tą formę ale raczej do niej nie wróce, sam róż był fajny , dawał naturalny efekt i nie można było sobie nim zrobić krzywdy ;D
17. Kobo mono eyeshadow - nie pamiętam jego nazwy ale to taki fiolet z połyskującymi drobinkami, sliczny ♥ Jednak moje paczadełko w nim wyglądało na podbite i stwierdzam fakt, że fiolety nie dla mnie ;x.
18. The Body Shop - ten brąz z kolei miał ogromna pimentację i wyglądał po prostu obłędnie na paczadełku! Subtelne drobinki dawały niesamowity efekt!.
19. Sephora paletka - no i tu powiem, że moja mała bardzo ją lubiła ;D Ja chętnie korzystałam z dwóch cieni: brązu i beżu oraz różu w odcieniu brzoskwini ;D. A później dorwała ją mała i zrobiła sobie z niej swoje 'maluj' ;D
Wyrzucam też do kosza tyyyyyyyyyyyle lakierów: Joko, Wibo, Barry M, Nails Inc oraz matowy Golden Rose kompletnie zgęstniały, zaś te z Kobo były rozwarstwione blee (gdzieś na blogu są iche recenzje ale nie chce mi się szukać, zresztą to mało ważne :P).
V. INNE:
20. Płatki, które były okropne i z jednego szło zrobić dwaa nawet trzy ;D
21. Indigo Richness Hand Cream - brawo za zapach, za konsystentcję, za szybkie wchłanianie - dla mnie to odkrycie i sam krem ma potencjał!
22. Mexx Ice Touch - bardzo taki rześki zapach ale na mnie nie trwały ;x
I na tym kończę czystkę idę pisać o nowościach ( a to jest dużo przyjemniejsze i znacznie mniej tego mam ;D).
0 komentarze