White Flowers, błoto z Morza Martwego - maseczka do skóry z problemami
By Rupieciarnia drobiazgów - 19:07
Hej kochane ;)
Rzadko kiedy sięgam po tego typu maseczki ;) Na wielu blogach mówiłam, że nie chcę żadnego błota ale kiedy w paczce od Kasi znalazłam dwie takowe postanowiłam je wypróbować :)
A jak się sprawdziła - poczytajcie ;)
Z początku myślałam, że taka maseczka starczy mi na raz, jednak myliłam się. Mamy tu 20 g produktu, który starczy nam na 2 razy :)
Info od producenta:
+ :
W trakcie i po zabiegu może wystąpić zaczerwienie skóry lub lekkie pieczenie, co jest reakcją naturalną.
Ściągnięcie skóry było i to jakie! Szczypanie też ałć! ;/ w związku z tym, ze to moja pierwsza przygoda z maseczką to nałożyłam jej ciut mniej, ale i tak za dużo ;D hah ;D zaczerwienie skóry pojawiło się po zmyciu, w sumie to dobry znak, skóra została oczyszczona, dobrze ukrwiona - zgodnie z naszym żargonem masażystów - jeśli pojawia się czerwony odczyn to znak, że osiągamy zamierzony skutek ;) Plus dla producenta za uprzedzenie o reakcjach :) Skóra była gładka, sprężysta aż chciało się ją dotykać ;D
Skład:
Maris Limus ( 100% błoto z Morza Martwego), Aqua, Phenoxyenthanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid
Błoto jak błoto ;D od podwórkowego się nie różni - jak to powiedziała moja mama ;D za to śmierdzi okropnie! myślałam, że zwymiotuję jak nałożyłam to na twarz bleeee :-( Jest gładkie, słabo lejące, miałam problem z wydostaniem z paczuszki :P, na twarzy zasycha bardzo szybko ;)
A teraz pokażę wam siebie - wybaczcie to taka moja pierwsza przymiarka do błota ^.^
Zmywa się ją łatwo ... ale tylko ciepłą wodą inaczej to męczarnia ;) Ojciec powiedział, że wyglądam jakbym sadze nałożyła wtf :O nie wnikam :P
Maseczka wywiązała się z zadań ;) Producent obiecał i spełnił wymogi ;P Szkoda, że tak cuchnie ;/
Nie mam pojęcia gdzie można ją kupić :O może w Rossmannie, Hebe, w większych drogeriach.
Koszt nie powinien przekraczać 3 - 4 zł.
Moja ocena: 4,5/5
24 komentarze