4 maski: Bielenda Blueberry C-TOX & Botanical Clays wegańska maseczka z glinką zieloną & Eveline Galaxity Cosmic Dust & Magic Cristal

By Rupieciarnia drobiazgów - 10:16

Ta cała 'kwarantanna' czy 'izolacja' społeczna (jak zwał tak zwał) spowodowała u mnie, to że wyczyściłam się ze wszystkich masek, które miałam w domu. Dosłownie! Będąc w ubiegłym tygodniu na zakupach weszłam do drogerii po jakąś maskę bo swoje WSZYSTKIE już zużyłam i tylko czekałam na moment aby usiąść i zacząć o nich pisać. Potem odkryłam gdzieś w swojej łazience saszetkę z połową maski, która miała być na dwa użycia i znowu w czasie odłożyłam pisanie o dzisiejszej czwórce. No ale nie mogę odkładać tego w nieskończoność. Saszetki puste, wrażenia spisane więc pora na krótkie ich wspomnienie.


Tym razem do testów wybrałam tylko dwie marki - Bielenda i Eveline. Z tej pierwszej kupiłam maski, które dopiero co pojawiły się na sklepowych półkach a z tej drugiej maski z brokatem czyli jak ja to mówię GlamGlow dla ubogich :D I znowu nie wydałam na nie więcej niż 11 zł (tak myślę) więc zrobiłam ponownie dobry interes (akurat jak kupowałam to na Eveline była promocja - 30% :D). 

Blueberry C-Tox

Z całego grona ta poszła na pierwszy ogień. Dlaczego? Z powodu komplementów na temat serii , zwłaszcza pochwał na temat zapachu i działania. I jak to zwykle u mnie było - wypadło średnio ;D

Oto wegańska maseczka smoothie o apetycznej konsystencji w stylu  #foodie z prawdziwymi pestkami borówek amerykańskich, przeznaczona do codziennej pielęgnacji cery odwodnionej, pozbawionej blasku. Nasza maseczka to prawdziwy koktajl drogocennych składników aktywnych. Zmiksowaliśmy w niej:
  • Olej z nasion borówki amerykańskiej
  • Witaminę C
  • Ekstrakt z yuzu

Efekt? Lekka, przypominająca smoothie formuła nie obciąża skóry, idealnie się rozprowadza, nawilża i wygładza naskórek skłonny do przesuszania. Nadaje skórze promienny wygląd i przywraca blask, daje efekt satynowej miękkości naskórka.



C-Tox zaskoczyła mnie wszystkim? Takiego zapachu ani działania się nie spodziewałam i nie wiem czy mam to odebrać za dobry omen. Po pierwsze ta maska pachnie ładnie - pachnie jak jakieś jagodowe ciasteczka, bardzo słodko, bardzo realnie i podejrzewam, że przy dłuższym stosowaniu miałabym zapachu dość. Tu na szczęście zapach nie utrzymuje się długo na buzi i zaraz po jej nałożeniu się gdzieś ulatnia. W konsystencji przypomina lekki krem z mnóstwem brązowych kropek (czytaj drobinek). Po 15-20 minutach częściowo się wchłania przy czym na buzi zostają same drobinki, które podczas jej zmywania służą jako (przynajmniej dla mnie) delikatny element peelingujący (i tak też to wykorzystałam). Punkt za to, że drobinki nigdzie nie migrują (nie ma ich we włosach) i trzymają się danego miejsca - nie rozpuszczają się także więc ten delikatny masażyk może trwać i trwać i trwać... Generalnie po jej użyciu na moment na buzi pojawił się lepki film, który znikł po kilku minutach. Jedyne czego nie zauważyłam na swojej buzi to efektu rozświetlającego - myślę, że taka jedna saszetka to za mało by taki efekt był. Mimo tego buzia była fajnie 'miękka' i dobrze nawilżona i tu mnie zdziwiło bo efekt nawilżenia utrzymywał się kilkanaście godzin (wystarczający tyle abym mogła odpuścić sobie krem wieczorem).
Jej plusy? Myślę, że sam zapach jagodowych ciasteczek bo takie nie spotkałam no i to, że dobrze nawilża jak za maskę za 3 zł. Pod tym kątem sprawdza się ok, nie podrażnia, nie powoduje uczucia ściągnięcia - tak zwyczajnie jest przyjemna w użyciu.
Dla kogo? Powiedziałabym, że dla każdego maseczkowego świra ale nawilża ok więc nie powinien (nikt) mieć z nią problemu (zwłaszcza cery suche czy odwodnione) no chyba, że macie jakieś uczulenie na składnik :) 

Botanical Clays wegańska maseczka z zieloną glinką

Jeśli dobrze pamiętam to jest jeszcze wersja różowa - ja wzięłam zieloną bo bardziej pasuje do mojej cery. I tu się nie zawiodłam. 


Wegańska maseczka w szybki i wygodny sposób poprawia wygląd trudnej i wymagającej cery mieszanej i tłustej, skłonnej do powstawania niedoskonałości i do błyszczenia, z widocznymi rozszerzonymi porami. Roślinna formuła łączy znaną i cenioną od lat glinkę zieloną oraz czysty sok z aloesu, co zapewnia skórze głębokie oczyszczenie, detoks i optymalne nawilżenie.

Maseczka błyskawicznie oczyszcza skórę z toksyn, odświeża, odblokowuje pory, wyrównuje koloryt, ładnie wygładza, zapobiega nadmiernemu błyszczeniu cery. Skutecznie poprawia kondycję skóry, zmniejsza widoczność porów i innych niedoskonałości, pochłania nadmiar sebum, dodaje cerze promiennego blasku, czyni ją miękką i gładką.

Co mnie kupiło to zapach - trochę świeży ale czuć w nim tą typową nutę glinki i przez jakiś czas na buzi jeszcze go czuć. Zmywa się ją także dobrze i nawet jak ciut podeschnie nie robi tego tak na tzw 'skorupę' i nie ma tu żadnego efektu ściągnięcia skóry. Zasycha dość powoli ale trzyma się tych ram czasowych podanych przez producenta (10 minut). Powiem Wam, że byłam lekko zdziwiona faktem, że skoro to maseczka z glinką to moja twarz nie jest sucha jak wiór ani nie mam tej skorupy na buzi. Tak zwyczajnie tutaj byłam mile zaskoczona bo w użytkowaniu ta maseczka zdecydowanie różni się od wszystkich tych, które wcześniej miałam z jakąkolwiek glinką. 
Buzia po niej jest przyjemniej miękka, lekko nawilżona (tu już musi być krem) i po części zmatowiona. Z początku tego nie widziałam, ale im dłużej moja buzia była po jej zmyciu tym bardziej ten efekt był widoczny i utrzymał się kilka godzin. Mogłam także zauważyć, że buzia była ładnie oczyszczona, bardziej gładka a wszelkie niedoskonałości były delikatnie zminimalizowane (widać to było np czerwonych krostek, które już tak nie świeciły jak jakieś diody) :) 
Jej plus? Jednak tu zaznaczę, że to jest taka maska 'bankietowa' o - dobre określenie - do użycia przed większym wyjściem w celu zapewnienia sobie dobrego wyglądu czy zminimalizowania istniejących problemów skórnych. Przyjemna w użyciu i naprawdę łagodna dla skóry. To chyba dla mnie pierwsza maska z glinką przy której moja cera była bardziej ukojona niż sucha i m matowa. Bo mat także tu jest ale on jest bardziej subtelny.
Dla kogo?  Zdecydowanie to maska dla wszystkich cer mieszanych czy tłustych bo zrobi 'porządek' czy do cer z niedoskonałościami.



Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że kupiłam je ...bo fajnie wyglądają no i przypominają mi kultowe GlamGlow - tu w wersji uroczo mówiąc 'dla ubogich' :D I generalnie ja myślałam, że te maksi zastygają na amen i ja będę musiała płat zerwać a tu nie, nic z tych rzeczy, one są zmywalne ;D

Cosmic Dust

Pierwszą rzeczą, którą po jej nałożeniu powiedziałam było to: 'ten kto wymyślił by wsadzić tu gwiazdki powinien spalić się w piekle' :D

Cosmic dust Aktywnie oczyszczająca maseczka do twarzy z połyskującymi drobinkami Jak działa? Maseczka natychmiast przywraca równowagę cerze, skutecznie wygładza, odblokowuje pory i zmniejsza ich widoczność. Zapewnia uczucie świeżości, oczyszcza i zapobiega nieestetycznemu błyszczeniu. Holograficzna formuła z opalizującymi drobinkami sprawi, że aplikacja maseczki zamieni się w świetną zabawę, przy jedonczesnej kompleksowej pielęgnacji cery. Skuteczne składniki: Matcha Tea działa odświeżająco i detoksykująco. Matuje, wygładza i pomaga neutralizować negatywny wpływ wolnych rodników. Aktywny węgiel głęboko oczyszcza, przyciągając zanieczyszczenia jak magnes. Redukuje niedoskonałości i skutecznie poprawia kondycję skóry. Kompleks Evermat™ zapobiega nieestetycznemu błyszczeniu. Efekt: Cera jest doskonale oczyszczona, gładka, długotrwale matowa i odświeżona. Przesuszenia i niedoskonałości są zredukowane, a skóra pozostaje miękka i elastyczna.

To boli. Jej nakładanie boli jak cholera bo te gwiazdki są ciut większe niż może się wydawać i są bardzo ostre! Na tyle, że można pokaleczyć palce i swoją buzię. Normalnie płakać mi się chciało! Do tego mnóstwo brokatu, dosłownie mnóstwo! Po zmyciu jest on wszędzie: na włosach, cyckach, twarzy czy podłodze, niby tyle tego nie było w saszetce a potem wyszło szydło z worka. A to oznacza, że jej zmywanie jest koszmarne.
Poza tym: jak ona wysusza! Masakrycznie - twarz miałam suchą jak wióra, mocno ściągniętą i tu nawet krem mało co pomógł ;/ Normalnie myślałam, że moja buzia zmieniła się w jeden wielki papier ścierny - każda zmiana była odczuwalna, normalnie mogłam wszystko policzyć! Do tego buzia była strasznie czerwona :( . Jednak podczas jej trzymania nie ma żadnego pieczenia czy mrowienia.
Czarna gęsta maź jest dość kapryśna w nakładaniu, wydawało mi się, że ledwo starczy na pokrycie buzi i tak też było.
Jej plusy? Tylko gwiazdki w opakowaniu i niech tam zostaną bo wyglądają w nim fajnie, pózniej już fajne nie są. Innych nie ma - mocno przesusza, mocno ściąga skórę a brokat znajdziecie wszędzie przez kilka dni mimo kąpieli!I dziwnie pachnie. 
Dla kogo? Darujta, za darmo także :D

Magic Cristal

No tak, bo aj kupiłam dwie i ze strachem podeszłam do tej drugiej.. Ale pani, toż to czyste złoto!

 Maseczka natychmiast po aplikacji poprawia poziom nawilżenia cery, przywraca jej naturalny blask oraz aksamitną miękkość. Wspomaga regenerację naskórka i doskonale go odżywia, jednocześnie sprawiając, że skóra staje się niezwykle gładka i elastyczna. Holograficzna formuła z opalizującymi drobinkami sprawi, że aplikacja maseczki zamieni się w świetną zabawę, przy jednoczesnej kompleksowej pielęgnacji cery.


W porównaniu do czarnej wersji ta to istne czyste złoto! Zupełnie inna konsystencja - lepiej się ją nakłada, nie jest aż taka gęsta i przyjemnie pachnie. Bałam się tych serduszek ale one nie są ostre i ich wcale nie czuć na twarzy ani podczas nakładania czy zmywania maski. Tak jak czarna częściowo zastyga co daje taki złudny efekt 'sztywnej galaretki' :D. Generalnie ona ma znacznie mniej tego brokatu bo tu tylko odnotowałam go lekko na ciele ale tez może po przeżyciach z wersją czarną byłam bardziej ostrożna w jej nakładaniu (?).  I ta także nie szczypie / mrowi podczas noszenia.
Wizualnie bomba, odbyło się bez płaczu i nerwów na serduszka. Maska dała miłe ukojenie dla skóry i o dziwo dobrze ją nawilżyła a to już było odczuwalne przez kilka godzin. Cera także została dobrze oczyszczona i delikatnie rozjaśniona a buzia była lekko wygładzona. Działanie było fajne!
Jej plusy? Nie kaleczy, nie ma tyle brokatu  i działanie ma znacznie odczuwalne (nawilżenie, wygładzenie i delikatne rozjaśnienie)
Dla kogo? Dla tych co nie stać na maski GG ;D A tak na serio, dla tych co lubią  brokat i doraźne działanie :)

Ufff to wszystkie cztery - uwierzycie jak powiem, że ten wpis w bólach pisałam trzy dni?
Nijak nie umiałam się za niego zabrać - znacie którąś maskę? Jak wrażenia? 

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze