Perfumy katalgowe - zło (nie)konieczne , kicz czy po prostu (tańsza) lepsza opcja?

By Rupieciarnia drobiazgów - 22:41

Moje gimnazjum czy też czasy licealne kojarzą mi się właśnie ze szczytem kupowania perfum tzw. 'katalogowych'. Wtedy bowiem praktycznie królował katalog Avon czy też szukało się konsultantki Oriflame bądź kogoś z FM. Nie było żadnej presji, ciśnienia, że trzeba mieć na półce Diory'czy Chanel bądź jeszcze jakieś inne pierdoły znaczy się coś markowego, drogiego i wzbudzającego zazdrość wśród koleżanek. A teraz? Jest zupełnie inaczej - zapachy katalogowe idą do 'lamusa', czasem słyszę, że ich używanie to szczyt kiczu 'i lepiej byś odłożyła na coś lepszego niż kupowała to gówno' jednak czy tak naprawdę zapachy z Avon czy Oriflame są złe?



Przez ostatnie kilkanaście miesięcy w moje łapki wpadały (głównie) perfumy z Avon - i to nie tylko takie, które dostałam w ramach paczki PR, ale takie które sama kupiłam/ kupiła moja siostra czy też widziałam u rodziny. Wbrew powszechnemu mówieniu 'to samo zło!' sama często się łapię na tym, że nie jeden z tych zapachów okazuje się znacznie lepszy niż taka pospolita Gabrysia Szanelowa. I skromnie mówiąc moim zdaniem nie ma w tym nic złego jak ktoś kupuje tylko (i wyłączenie ) tam zapachy - jedni lubię kilery w stylu Muglera inni zaś lubią 'czystość' pokazany w Pur Blanca (i to jest piękne w kwestii zapachowej).

Podstawowe pytania: kupować czy nie? Podróbka czy inspiracja? Czy zapach za 30 zł będzie trwały i ładny?

Wiecie co mnie tutaj najbardziej wnerwia? To, że są osoby, które śmiało zachwalają perfumetki firmy x, które są czystą kopią markowego perfumu i uporczywie wmawiają, że to jest świetne i pachnie niemal jak oryginał więc warto wydać na to te 22 zł! A potem gdy widzą ten cały kram Avon czy Oriflame pierdzielą coś w stylu 'jakie to koszmarne, skopiowane ...'. Więc tak: gdybym miała wybór: zapach katalogowy lub perfumetka - biorę katalogowy bo mam większą pewność gdzie to jest zrobione i mniej więcej znam osoby, które też tam kupują a nie perfumetka, którą dostanie się z neta za parę groszy (tak jak nie kupicie Chanel za 50 zł!).
Po drugie wiele z Was mówi, że np nie lubi markowych zapachów i rozumiem to, część z Was też mówi, że te 'lepsze' powodują migrenę a takie są dla Was po prostu bezpieczniejsze - i to też rozumiem. Więc skąd ten cały hejt? W dobie 'trzeba mieć' , 'być na pokaz' kupienie zapachów z tej półki cenowej zwyczajnie nie wypada. A jak już ktoś kupi to najlepiej by nie mówił o tym głośno? Czy to źle? Moim zdaniem nie - gusta są  różne, zapachowe preferencje tym bardziej.



Co przemawiania za zapachami katalogowymi? Dostępność a raczej fakt, że zawsze można przejrzeć katalog (papierowy), pójść do koleżanki i się dowiedzieć czy takowy zapach ma i czy jest godny uwagi (uwierzycie jak powiem, że tu wśród moich bliskich znajomych nie ma chyba osoby, która na półce gości Dior'a). Cena nie jest zbyt wygórowana (tak, można odłożyć na coś lepszego i kupić - jak kto woli), i nie oczekujmy, że taki zapach będzie trzymał się calutki dzień! Choć i w tym aspekcie zdarzają się wyjątki - możecie kupić zapach za 25 zł a na Waszej skórze być tytanem trwałości ale to też dla jednych może być wadą; brak trwałości może prowadzić  do frustracji i złości (zwłaszcza na to, że szkoda było tych 3 dyszek na ten zapach). Niekoniecznie niska cena w tym przypadku może oznaczać zapach jakby o kant dupy obić - zwyczajnie może okazać się dość dobry. Zwykle te katalogowe (na mój nos) nie są jakoś zbyt mocno 'rozbudowane' - jasne, mają fajne nuty, fajne opisy i mogą być uważane za coś odkrywczego ale dla mnie większość z nich pachnie podobnie (nie powiem, że identycznie bo i tak się zdarzają) i są bezpieczne (mało, który przyprawia o ból głowy)
Mówi się, że nie zmienia się wygranej drużyny i to naprawdę obecnie pasuje do katalogów - weźmy taką Pur Blance czy Percive, jasne , ze jest ich więcej, są inne wersje (skoro mają branie to czemu nie?) ale styl nadal jest ten sam a zwłaszcza cena nadal jest zachowana. Podoba mi się tu to, że nie wprowadza się na siłę zapachów w wersji Edt, Edp byleby sprzedać.

Obecnie na mojej półce znajduje się 5 zapachów marki Avon - używam, wącham. daje im szansę i nie mówię, że to szmira. Dla mnie zapach to zapach, a nie tylko ładne opakowanie i marka. Kiedy tylko nauczyłam się dostrzegać potencjał w zapachach zrozumiałam, że nie ważene czy kupię go w sieciówce czy od nich , ważne jakie wzbudzi we mnie emocje. Taki przykład: Dior Joy - nowy zapach, Lawrence twarzą a mi się on kojarzy z zapachem dla mas i to słodkim jak cholera - jak widać gigantyczna kampania i wielka marka to nie wszystko.


I tak szczerze powiedziawszy, patrząc te kilka lat wstecz to złożenie zamówienia na takie zapachy to był szczyt luksusu! To była radość - taka prosta i zwyczajna, bez podszytego podtekstu 'kupie niech widzą, że mam i mnie stać'.
Tak naprawdę czasem wolę kupić taki Oriflame czy Avon niż jakąś wtórną szmirę wielkiej marki, której i tak za rok znowu zrobią flankera. I nie, to nie jest kicz - każdy ma wolny wybór i swój rozum, nie rozumiem dlaczego ludzie lubią wytykać innym, że to 'dno' czy 'obciach'. Obciachem to jest kupowanie zapachu a'la Chanel i zachwalanie go na prawo i lewo. Za którymś razem przestałam zwracać uwagę na markę - ma mi się podobać i tyle a gówno mnie obchodzi czy to się komuś podoba.
I jestem pewna, że 85 - 90 % z Was swój pierwszy zapach albo podbierało mamie albo zwyczajnie miało go z jakiegoś katalogu a nie z Sephory ;).

Czy to złe? Nie - kocha się zapachy nie dla marek ale dlatego co Ci dają i gdzie Cię poniesie ich historia, ważne jest to by w tym wszystkim inspirować a nie tandetnie kopiować coś o czym się pojęcia nie ma ;)

A więc jest tu ktoś kto uważa Oriflame czy Avon za tandetę? Jaki był Wasz pierwszy zapach?

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze