Organic Shop: Kenyan Mango Body Scrub, White Tea Body Butter & Minty Rain Fresh Shower Gel

By Rupieciarnia drobiazgów - 23:23

Zaczęło się od masła i scrubu, potem okazało się, że w Biedronce pojawi się marka Organic Shop w (prawie) pełnym asortymencie. Czego tam nie było! Żele, szampony, odżywki, cuda nie widy i inne takie. O ile blogerowy światek było ochoczo przygotowany na tę nowinę i przyjął markę bardzo ciepło (za te grosze, które kosztowały nie ma czemu się dziwić) to patrząc na tą moją wieś jakoś nie było zbytnio popytu/ zbytu na te kosmetyki. I tak nadal gdzieś się błąkają na półce, nadal czekają, aż ktoś je zabierze do domu - tak jak ja! Bo mając już dwa produkty z tej serii postanowiłam dokupić żel i napisać zbiorczo co o tym interesie myślę.


A myślę sporo i dużo na ich temat. Jeśli miałabym zaliczyć te kosmetyki do jakiejś kategorii to zdecydowanie byłaby to ta z napisem: 'mająca potencjał i warta wypróbowania'. Pierwsze co za tym mówi to niska cena, skład i zapachy. Powiem więcej: odżywka, którą miałam kiedyś tej marki, z którą miałam swoje perypetie była, skończyła się i nie zapadła w pamięć - tutaj jednak są dwa produkty, które (nie)stety skradły moje serducho i już teraz mogę powiedzieć - zagoszczą u mnie na stałe. Gotowe?
Aaa, produkty Organic Shop dostaniecie w każdej drogerii internetowej ;)

Ostatni będą pierwszymi czyli na samym początku słów kilka o żelu, który kupiłam w Biedronce - akurat w jego przypadku wiele z Was mówiło: średni / może być/ nie ma szału / dupy nie urywa/ taki tam przeciętniak. Jak wypadł u mnie?

Minty Rain, Fresh Shower Gel 

Odświeżający żel pod prysznic  zapewni delikatne oczyszczenie, komfort  i odświeżający chłód. Organiczny hydrolat mięty pieprzowej wybornie tonizuje i nawilża skórę, zwiększa jej sprężystość. Organiczny olej z trawy cytrynowej nasyca skórę witaminami i daruje odczucie świeżości na cały dzień. Witamina E  nasyci skórę energią.
Seria kosmetyków Organic Shop zawiera tylko naturalne, ekologicznie czyste składniki. Nie zawiera  SLS, silikonów i parabenów.


Nasyci skórę energią? Sprężystość? Ten kto tworzył opis tego kosmetyku albo był na haju, albo miał dobrze zapłacone (ewentualnie jedno i drugie) i z całą pewnością nie miał go na swojej półce, no dobra może miał ale ni używał tak jak ja więc od razu mówię: opis nieadekwatny do zawartości butelki. Brzmi pięknie ale rzeczywistość jest zupełnie inna...

Bo to zwykły żel! Delikatnie oczyszcza i delikatnie pielęgnuje, nic więcej nie ma. Żadne cuda, które nam tu obiecują, żadne ładne kwiatki czy jaki tam jeszcze kit mamy wciskany nie ma miejsca. To zwykły żel, zwyklaczek / przeciętniak/ niczym się nie wyróżniający. Myje i to wszystko. Tworzy masę piany, jest gęsty, bez koloru, pieruńsko wydajny a jego największy atut to zapach mięty, który nie chłodzi (jak nam obiecują). Jest on tylko przyjemny i relaksujący (choć podejrzewam, że w cieplejsze miesiące lepiej bym go odebrała) i czuć go tylko podczas kontaktu z wodą.

Największy minus? Głupio to zabrzmi ale to opakowanie jest jego główną wadą i to tylko z powodu pompki, która działa jakby 'nie chciała'. Z nią to jest tak: wydusisz raz żel i musisz czekać, aż wróci do stanu pierwotnego ponieważ inaczej 'wypluwa' żel jak jakieś krople wody! (co mnie denerwuje i obecnie odkręcam całą górę). 

Koniec pieśni - żel jak żel, są zdecydowanie lepsze od niego.

280 ml/ 9.90 zł

White Tea Body Butter 

Masło do ciała „biała herbata” zostało wzbogacone w masło shea i ekstrakt herbaty. Nawilża, wygładza skórę, nadaje jej elastyczność. Wyróżnia się świeżym aromatem.



I to był strzał w dziesiątkę! Kiedy dostałam scrub i to masło na kartce było napisane ' to moi ulubieńcy' i od teraz, moi również! 
Przyznam się, z początku mnie przeraziła jego konsystencja i twardość, trochę obawiałam się tego lipnego opakowania (ten plastik jest tak delikatny, że upadek z małej wysokości może spowodować wylanie się całego produktu) jednak jak widać: przeżyłam, mam się dobrze i mam też zamiar zachwalić to masło, a co , a jak!

Pierwsze małe love? Kiedy użyłam je po raz pierwszy na skórze byłam w szoku - lekkość z jaką masło się rozprowadza, szybkie wchłania się, zapach, puszysta / musowa konsystencja (nie przypominająca gęstego typowego masła). 
Co mnie w nim urzeka? Aplikacja - po otwarciu zobaczycie twardą skorupę, spodziewałam się, że tak jak w przypadku masła Organique dopiero z czasem uda nam się wypracować jakąś 'plastyczność' jednak się pomyliłam! Cwana ja, podczas robienia zdjęć zrobiłam w nim dziurę i tak też zostawiłam i tu powiem, że od tego momentu nabieranie tego musu to czysta przyjemność! Jest lekki, puszysty, nie twardy (wystarczy zrobić małą dziurkę w nim by było bardziej przyjazne dla skóry i wcale nie musicie 'rozgrzewać' go w dłoni). Podczas nabierania masła czuć lekkość ale też taką olejkową powłoczkę, która zupełnie mi nie przeszkadza. 
Jakie efekty? Skóra jest przyjemnie otulona i delikatnie nawilżona, mamy też taką lekką olejkową powłoczkę, która szybko znika. Wchłania się błyskawicznie i można od razu się ubierać, nie bieli, nie zostawia plam (nie ma tłustych plam!), niweluje szorstkość i przyjemnie łagodzi wszelkie podrażnienia. 

Tak jak w przypadku żelu - jest cholernie wydajne! Zapach! Lekko apteczny, lekko miętowy, przyjemny i ładny, tak po prostu. Nie wyczuwam tutaj żadnych nut herbacianych i może to nawet lepiej bo ten aromat ma swój urok - niestety nie jest zbyt intensywny i szybko znika (nad czym naprawdę ubolewam!).
250 ml/ 18.70 zł
Kenyan Mango Body Scrub
Scrub do ciała „organic mango & sugar” - owocowy, aromatyczny z organicznym ekstraktem mango i naturalnym cukrem, delikatnie złuszcza naskórek i regeneruje, nadając skórze gładkość, jedwabistość i zdrowy blask.
Znacie mnie na tyle by wiedzieć jedno: kocham mango i wszelkie kosmetyki z tym związane. Jednak ostatnio mango w kosmetykach mnie rozczarowuje ale tu ... no tu mam hit, który zaraz po maśle ubóstwiam! Bo właśnie masło i scrub są tymi produktami do których będę wracać i tymi, które gorąco polecam!


Cukrowy scrub tak samo jak masło było miłością od pierwszego użycia - ponownie oczarowała mnie konsystencja, zapach, działanie, skuteczność ... I tak mogłabym wymieniać bo naprawdę jestem w nim zakochana! Kocham go za działanie: ściera konkretnie na sucho, odwala kawał dobrej roboty i jest moc i (nie)stety na sucho raczej nie dla każdego. Na mokro ściera równie dobrze, przy tym drobinki rozpuszczają się powoli, tworząc delikatną piankę - możecie być pewna każda drobinka którą macie na ciele się rozpuści. I co dziwnego jeśli scrub spadnie Wam na dno wanny pełnej wody - nie rozpuści się, będzie tak leżał aż sami zrobicie z nim porządek.
Z niego to niezły gagatek - pięknie zdziera, trochę rozjaśnia, lekko natłuszcza / nawilża skórę, zostawia przyjemny filtr na skórze, przyjemną gładkość, wywala suche skórki - w tej półce cenowej jest ideałem! ♥ Do szorstkich pięt / łokci? Owszem - świetnie złuszcza / natłuszcza!
Mogłabym peelingować (jest takie słowo??) się codziennie - kiedyś wpadłam na pomysł by użyć go na twarz, buzię nadal mam całą, peeling się spisał równie dobrze co na ciele (zostawił odświeżoną cerę, lekko natłuszczoną, bez suchych skórek przy nosie) a przede wszystkim nie zrobił tutaj żadnych krzywd.
Jest okropnie gęsty, lekko tłusty, z dużymi drobinkami cukru (słodki w smaku) ,o pięknym owocowym zapachu mango! Nawet moja gluto lubi je używać i mówi 'daj mi to co ładnie pachnie'! (ma prawie 5 lat ale jej skórki również nie uczulił).
Jest miłość i to nie tylko ze względu na jeden z piękniejszych zapachów, na konkretne zdzieranie ale też fakt, że zazwyczaj peelingi z takiej półki cenowej nie oferują nic. Tutaj mamy perełkę za grosze! A ja lubię go tak bardzo, że mam już otwarte drugie opakowanie! 
250 ml/ 10.90 zł
Darujcie sobie żele, znajdziecie lepsze ale scrub i masło to jest to! To duet idealny, zarówno w swoim działaniu jak i zapachowo. Kosztują grosze, robią kawał dobrej roboty i naprawdę gdyby nie te okropne lipne plastikowe opakowania powiedziałabym, że to ideały ! No dobra, to są ideały i jestem w nich zakochana! ♥
Znacie tą markę? Co z niej warte jest jeszcze uwagi?



  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze