Macie tak czasem, że jak się na coś 'nastawicie' to oczekujecie od tej rzeczy przysłowiowych 'gruszek na wierzbie? No własnie ja tak mam ;D. I nie ma co mi się dziwić skoro w blogosferze można spotkać wiele hitów, produktów, które można uznać za 'kultowe', tylko że z tymi hitami blogosfery jest tak, że nie do końca u mnie się sprawdzają. Na palcach jednej ręki mogę wyliczyć ile 'hitów' wywołało u mnie szczery zachwyt (np. żółta mascara Lovely Pump Up) a ile z tych hitów zostało przeze mnie po prostu wywalone do kosza.
Tusze Loreal już zdobyły rozgłos, już są kultowe i nie trzeba ich przedstawiać więc po tylu zachwytach, pochwałach i czytaniu o jego samych zaletach nastawiłam się naprawdę mocno - oczekiwałam naprawdę spektakularnego efektu i musicie uwierzyć mi naprawdę, jakie było moje zdziwienie kiedy w finalnym efekcie powiedziałam 'no i o co tyle szumu'?
Jestem chyba jedną z nielicznych osób, które bardzo długo opierały się jego 'fenomenowi'. Wiecie ja nie lubię kupować produktów na które aktualnie jest szał - zawsze podkreślałam, że wolę jak 'szum' ucichnie i dopiero wtedy na spokojnie mogę zabrać się za testowanie takiego cudaka. I tak jest w przypadku kolejnego hitu blogosfery!
- idealnie rozdziela rzęsy, nie pozostawia grudek
- pogrubia, nadaje objętość i wydłuża rzęsy
- pozostawia rzęsy pięknie podkreślone
- gwarantuje trwały makijaż
0 komentarze