Dr G Crystal Deep Peeling

By Rupieciarnia drobiazgów - 23:02

Azjatyckie kosmetyki szturmem podbiły serca kobiet na całym świecie. Z nami jest tak samo: coraz więcej z nas decyduje się na włączenie azjatyckich specyfików w pielęgnację: począwszy na maskach w płachcie imitujących urocze zwierzątka a kończywszy na podkładach. Póki co koreańska pielęgnacja nie jest tym celem do którego sama dążę - owszem poznaje ich specyfiki z różnych marek (Skin79, Holika Holika), poznaję maski w płachcie, kremy BB, produkty do oczyszczania twarzy ale nadal nie jest to pielęgnacja 'skrojona na potrzeby mojej skóry'. Nie mówię, że jest zła - jest wręcz fajna ale chyba nie dla mnie :-). Nie stronię od produktów, które oferuje ich rynek ale nie do końca do mnie mówią - nie wiem czy to wina książki i stylu pielęgnacji, który jakiś czas temu był szeroko promowany w mediach czy po prostu nasz rynek kosmetyczny bardziej mi odpowiada. Nie będę ukrywać: w azjatyckiej pielęgnacji można spotkać perełkę i dziś właśnie o jednej takiej Wam powiem: na salony wkracza Dr G Crystal Deep Peeling, który śmiało może nosić nazwę 'kryształowy' ;)


Gdyby nie fakt, że miałam farta bo przecież głupia ma szczęście to w życiu bym nie spojrzała na markę. Owszem słyszałam o niej już dobre rzeczy ale jak mówiłam wyżej, prędzej kupię coś z naszego rynku niż będę buszować po azjatyckich skarbach.

Marka Dr G na rynku istnieje od 17 lat - przez ten czas stworzyła produkty już kultowe i muszę przyznać, za produkt o którym dziś mowa wydałabym nawet dwa razy większe pieniądze bo uwierzcie mi - WARTO!

Dogłębne lecz również  delikatne dla skóry złuszczanie dzięki zawartości  kryształków z naturalnej soli.
Kawałki kryształków usuwają martwe komórki naskórka, odsłaniając zdrowe, nowe warstwy skóry.
Dogłębny efekt oczyszczania dzięki zawartości naturalnej soli, cytryny oraz ekstraktu z wąkrotki azjatyckiej
bez powodowania uszkodzeń naskórka. 
Pozostawia skórę gładką, dokładnie oczyszczoną, przygotowaną na kolejne kroki pielęgnacyjne.
Efekty:
  • Złuszczenie martwych komórek naskórka.
  • Rozjaśnienie i ujednolicenie kolorytu skóry.
  • Wygładzenie skóry.
  • Peeling pobudza mikrokrążenie skórne i dotlenia skórę. Skóra staje się bardziej elastyczna i gładsza.
  • Nawilżenie i odżywienie skóry.
  • Delikatne oczyszczenie bez podrażnień.
  • Uczucie odświeżenia skóry.


Bardzo rzadko zdarza się, że post opływa w same zachwyty jednak gdy już do tego dochodzi - pochwały są zasłużone! Więc wybaczcie jeśli od mojego wychwalania rozbolą Was zęby ;D

Crystal Deep Peeling zachwycił mnie od samego początku - znacie to uczucie kiedy stosujecie coś pierwszy raz i wiecie, że ten produkt będzie genialny? Właśnie, mimo, że takie odczucie rzadko pojawia się w moim przypadku to tutaj od pierwszego użycia mi towarzyszyło i z biegiem czasu utrwaliło we mnie przekonanie: cholera, on naprawdę jest wart każdej złotówki.
A co on w ogóle takiego robi? Po pierwsze już nieraz mówiłam, że uwielbiam produkty rozświetlające i Crystal Deep Peeling to mi zapewnia - już po pierwszym spotkaniu było widać jak pięknie rozświetlił skórę. Idąc tym tropem: pięknie oczyszcza - nie jest agresywny jak w przypadku pasty węglowej Bielendy ale daje ten sam efekt: skóra jest promienna, oczyszczona, pory są odblokowane a sama buzia jest gładziutka aż miło! Kolejny jego plus: delikatnie nawilża i nie jest to żaden okropny tłusty film na skórze tylko uczucie 'otulenia' skóry czymś miękkim. Chyba jednym z jego największych atutów jest to, że będzie pasował każdej cerze i to dzięki temu, że oczyszcza dogłębnie a przy tym jest delikatny, nie podrażnia, nie ma z nim problemów. Prawdę mówiąc moja cera (mieszana w kierunku normalnej) bardzo go polubiła!



Czy moja buzia stałą się gładsza i odżywiona? Pewnie, że tak ale w dużej mierze to zasługa mojej minimalistycznej pielęgnacji ( a to zaledwie 5 produktów). Prawda jest taka, że owszem peeling odwala dobrą robotę, suche skórki na buzi to odeszły w niepamięć, porów praktycznie nie widać, buzia wygląda na wypoczętą ale na ogólny składają się dwa produkty: ten peeling i pewne serum o którym będzie mowa w innym poście. 
Czy coś mi nie pasuje? Owszem z początku nie mogłam się przyzwyczaić do tego opakowania: dla mnie było po prostu dziwne. Z biegiem czasu przestałam zauważać jego dziwny kształt. Dr G ma dość prostą, przejrzystą szatę graficzną - tutaj nie ma wyjątków. Biel i szarość kojarzą mi się aptecznie, klinicznie i .. profesjonalnie! Zwykły biały plastik jest dość elastyczny i giętki i ku mojemu zdziwieniu w miarę ubywania produktu możecie zobaczyć przez niego ile jeszcze nam go zostało.
Co na plus? Ewidentnie zabezpieczenia, pod nakrętką peelingu znajdowało się srebereko, a na samym opakowaniu mamy też 'opened date' czyli coś co jeszcze na naszych opakowaniach nie jest spotykane: mamy możliwość napisania daty otwarcia by pamiętać w jakim czasie go zużyć. Oczywiście większość informacji na opakowaniu nie jest w naszym języku ale znajdziemy tam nalepki po polskiemu :D



Zabawa zaczyna się z konsystencją ;D. Nie jest lejąca i nie ucieka między palcami, ale nie jest też zbyt gęsta i łatwo się ją rozprowadza na buzi. Czuć w niej delikatne drobinki, których jest multum a wielkością przypominają zwyczajną sól. Drobinki mnie zadziwiają: one jakby dopasowują się do stanu cery i kiedy potrzeba są ostre a kiedy nie, obchodzą się z nią delikatnie (albo po prostu ciężko mi ocenić ich stopnień ścieralności). Kiedy używam peelingu na 'suchą skórę' i masuje nim twarz nie czuć tej ilości, owszem produkt oczyszcza skórę i to dość dobrze, jednak kiedy produkt ma kontakt z wodą no to proszę państwa wtedy dopiero widzę jaką ogromną ilość drobinek właśnie sobie zafundowałam :D. On się nie pieni ani nic w tym stylu, multum drobinek znika powoli ale nie zdarzyło mi się nigdy bym ich nie zmyła z twarzy w całości (mam tu na myśli, że żadna nie wędruje w kierunku włosów, paczadełka czy też ust).


Sama konsystencja przypomina zwyczajny krem ... wiecie taki tam z solnym dodatkiem :D. Nawet jak macie na buzi jakieś drobne zranienie to peeling nie szczypie i dzięki temu i swojej łagodności można stosować go częściej niż 2 razy w tygodniu. Mi się zdarzało, że Crystal stosowałam codziennie i nic złego z moją skórą się nie działo :D. Pachnie? Nie czuję, ja po prostu skupiam się na działaniu a nie na walorach zapachowych, których tutaj po prostu nie dostrzegam.
Wydajny? Peeling trafił do mnie w lutym lub w marcu (dokładnie nie pamiętam), stosuję go od kwietnia, raz częściej raz rzadziej i zostało mi go jeszcze połowa opakowania.

Dr G Crystal Deep Peeling powinien odpowiadać każdemu kto lubi mieć promienną cerę, kto lubi oczyszczenie na konkretnym poziomie przy zachowaniu łagodności produktu i tym, którzy lubują się w azjatyckich kosmetykach. 
Wydaje mi się też, że ten peeling jest znacznie efektowniejszy / łagodniejszy niż te które stosowałam z naszego rynku. Tutaj po prostu wielki ukłon za połączenie konkretnego działania, działania które można zauważyć od pierwszego użycia i brawo za to, że peeling przy tym nie robi żadnych szkód :)

Crystal Deep Peeling dostaniecie w sklepie Dr G ---> klik, 120 g / 73 zł.

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze